Rozdział I Przyjaciel

67 8 0
                                    

Albert szedł wąską uliczką w biednej dzielnicy Nowego Jorku.Wracał do domu z pustymi rękami i brzuchem.Burczało mu tak, że aż szczury pouciekały z pobliskich śmietników. Chłopak westchnął
i otworzył właz do swojego domu
(a mieszkał on w studzience). Znowu będę musiał jeść śmieci- pomyślał. Albert nie miał rodziców odkąd pamiętał. Średnio sobie radził dopóki nie poznał Brudnego Mańka. A było to tak:

Albert siedział w swoim starym fotelu, który znalazł na śmietniku, gdy nagle ktoś odsunął właz do jego "mieszkania". Po chwili drabinką zszedł starszy jegomość i powiedział:
-Dzień dobry! Można tu przenocować?
-Jasne, czemu nie? - odpowiedział mu chłopak.
-Stokrotne dzięki panie dobrodzieju! Nazywam się Marian Witwicki, ale kumple mówią mi Brudny Maniek.
-Bardzo mi miło, ja nazywam się po prostu Albert - Odpowiedział chłopiec.
W rozczochranych włosach Mańka można było zaobserwować różne ciekawe przedmioty takie jak: kawałek starej gazety, skórka od pomarańczy czy nawet sznurówki od butów. Broda sięgała mu do pępka. Na sobie nosił stary worek po kartoflach i krótkie spodenki piłkarskie. Z rozklejonych butów wystawały dwie różne skarpetki w bożonarodzeniowy wzorek.
-Chcesz trochę resztek ze śmietnika?-zapytał Albert.
-Nie dziękuję, mam jeszcze kawałek hot-doga z zeszłego tygodnia.
Chłopiec zastanawiał się skąd ten staruszek weźmie hot- doga, jak przyszedł do kanału bez żadnego dobytku (no, może nie licząc smrodu), ale okazało się że Maniek trzyma jedzenie w swojej bujnej brodzie.
-Chcesz się zakumplować? -zapytał się Marian.
-W sumie czemu nie - odpowiedział Albert.
Na te słowa staruszek uśmiechnął się swoją prawie bezzębną buzią.

Kanapkowy złodzejaszekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz