Rozdział 64 (część 1)

11.4K 875 191
                                    

Viv

Chwilę po ogłoszeniu alarmu otoczyli nas agenci Hydry. Wymierzyli w nas broń a Loki z uśmiechem na ustach podniósł ręce w geście kapitulacji. Ja i reszta naszej drużyny zrobiliśmy to samo.

Widziałam po minach Niemców, że są zdezorientowani. Pierwszy odezwał się Mauzich, dowódca oddziałów szturmowych Hydry.
- Oddajcie broń.- rozkazał donośnym głosem. Spojrzałam za Boga kłamstw, który kaszlem próbował ukryć atak śmiechu, co nie za bardzo mu wyszło.
- Co cię tak śmieszy?- spytał wrogi agent mierząc wzrokiem czarnowłosego.
- Jesteście żałośni.- oznajmił Asgardczyk uśmiechając się chytrze.

Nim ktokolwiek zdążył zareagować, Loki zdjął iluzję pokazującą resztę naszej drużyny ratunkowej i łapiąc moją dłoń teleportował nas do części, gdzie mieli być przetrzymywani więźniowie.
- Miałeś doskonały plan z tym udawanym alarmem.- pochwaliłam mężczyznę.
- Jak zawsze z resztą.- przyznał i uderzył pierwszego agenta siedzącego za konsolą sterująca celami.
- Jaki skromny.- stwierdziłam powalając dwóch wrogów swoim spojrzeniem. Spostrzegłam, że z korytarza obok biegnął do nas posiłki, więc unikając kul wrzuciłam do pomieszczenia odpaloną bombę z gazem obezwładniającym i strzelając do mechanizmu zabezpieczajacego zatrzasnęłam śluzę odcinając nas od reszty bazy.
- Pomysłowe.- przyznał czarnowłosy z uśmiechem wbijając sztylet w pierś jakiegoś człowieka. Ten wydał z siebie cichy jęk i rzucony przez Boga kłamstw pozostał w bezruchu.

Mijając ciała szybko podeszłam do panelu sterowania i sprawdziłam gdzie przetrzymywani są Avengersi. Gdy się dowiedziałam, gdzie ich szukać, skierowałam się do wyznaczonych pomieszczeń. Skręcając w kolejne korytarze zabijałam każdego, kogo spotkałam na drodze. W końcu dotarłam do pierwszej celi. Używając generatora mocy znajdującego się rękawie mojego kombinezonu, wytworzyłam duże natężenie prądu przepalając tym samym cały mechanizm obsługujący drzwi, dzięki czemu udało mi się otworzyć celę. Weszłam do niej i zobaczyłam Clinta siedzącego na pryczy. Ten, widząc mnie, zaskoczony zmarszczył brwi.
- Co ty tutaj robisz?- spytał a ja oparłam się o ścianę
- Wakacje mam. Nie widać?- wyjaśniłam z sarkazmem. W tym czasie łucznik podszedł do mnie i położył ręke na moje ramię uśmiechając się przy tym łagodnie.
- Dobrze widzieć cię całą i zdrową.- przyznał.
- Też się cieszę, że cię widzę, ale teraz musimy wykonać misję.- zauwarzyłam z uśmiechem.
- Najpierw praca, potem przyjemności.- stwierdził szatyn i razem ze mną wyszedł z celi, gdzie czekał na nas Loki. - A on co tutaj robi?- spytał wskazując palcem na zielonookiego.
- Clint. Nie mam czasu na wyjaśnienia. Wszystko w swoim czasie.- powiedziałam znudzonym głosem i podeszłam kilka cel dalej.

Po niedługim czasie wszyscy Avengers stali koło mnie. To znaczy prawie wszyscy.
- Gdzie Tony?- zapytałam a bohaterowie popatrzyli po sobie.
- Nie wiemy.- stwierdził ze smutkiem Steve.
- Loki? Mógłbyś go odszukać?- poprosiłam. Czarnowłosy zapatrzył się w moje oczy, po czym westchnął cicho.
- Nie wyczuwam jego umysłu.- oznajmił bóg kłamstw i widząc narastające we mnie przerażenie szybko dodał- Co nie musi oznaczać, że nie żyje.
- A jaki mamy plan? Jeżeli w ogóle jakiś mamy.- spytała Czarna Wdowa a ja przeniosłam na nią spojrzenie.
- Plan. Właśnie, plan.- powiedziałam starając się nie skupiać myśli na zaginionym przyjacielu.- Teraz musimy iść do zbrojowni po wasz sprzęt, potem wracamy do części z laboratoriami, tam w wyznaczonych miejscach, zostawiamy ładunki wybuchowe. Gdy wszystko będzie na swoim miejscu, wracamy na samolot i rozwalamy całą tą budę.- obwieściłam.
- No dobra. A jak poradzimy sobie z zabezpieczeniami i agentami Hydry?- dopytywał Banner.
- Prócz mnie i Lokiego Fury na misję ratunkową wysłał rownież drużynę z oddziału specjalnego, którzy w tej chwili przedarli się do centrum dowodzenia i oni się tym wszystkim zajmą.- powiedziałam gestykulując rękoma.
- A skoro już jesteśmy przy temacie Lokiego. Co on na brodę Odyna tutaj robi?- spytał Thor patrząc na przybranego brata. Miny reszty Avengersów wyraźnie spoważniały.
- On mi pomaga was uwolnić.- wyznałam w skrócie.
- I ja mam uwierzyć, że Loki tak po prostu zgodził się nam pomóc?- dopytywał gromowładnym nie spuszczając wzroku z czarnowłosego. Ten, rownież z uśmieszkiem, wpatrywał się w blondyna.
- Och, bracie. Skąd ten nagły brak wiary?- zapytał bóg kłamstw naciskając na określenie zdradzające ich pokrewieństwo.
- Thorze. Jeżeli coś ci nie pasuje, to wróć do samolotu teraz i, do jasnej cholery, daj nam pracować.- rozkazałam jednak nie spotkałam się z żadną odpowiedzią. Uznałam to za zgodę.- To dobrze. A i jeszcze jedno. Jak się okazało Rose ma nowe zdolności. Są nimi telepatia i hipnoza, niestety nie wiem w jakim poziomie są one rozwinięte. Uważajcie na nią.- poleciałam patrząc po grupie.- Coś jeszcze?
- W zasadzie zastanawia mnie pewna rzecz.- zaczęła Wdowa z podejrzliwym wyrazem twarzy. Już wiedziałam, że coś jest nie tak.- Dlaczego tak uparłaś się na te wyświetlanie wspomnień? Doskonale wiedziałaś, że te dane są już zapewne przestarzałe.- powiedziała a ja zdenerwowana zacisnęłam dłonie w pieści.
- Możesz jaśniej, bo nie rozumiem?- poprosiłam.
- Powiem wprost. Trochę to dziwne. Skazałaś się na takie cierpienie, a teraz stoisz tutaj jak gdyby nigdy nic, biorąc dokładniejsze informacje od jakiegoś Włocha, jakbyś mnie mogła zrobić tego wcześniej. W dodatku zjawiasz się teraz jako nasza bohaterka, przez co napewno połowa załogi odbudowała zaufanie, co do ciebie. Przynajmniej taką zapewne masz nadzieję. Co więcej, ratujesz nas z Lokim, naszym wrogiem. Jak dla mnie to wygląda na obmyślany plan. Czy tylko mi się tak wydaje?- spytała patrząc po reszcie obecnych.
- W sumie racja.- mruknął Steve a ja zacisnęłam szczęki. Miałam ochotę kogoś uderzyć.
- Rose wam naopowiadała takie głupoty?- zapytałam z wyrzutem bacznie obserwując reakcję rudowłosej. Przez sekundę mięśnie jej szyi napięły się a podczas wzruszania ramionami przechyliła głowę w lewo, co u niej było dość nienaturalnym ruchem.
- Może?- odpowiedziała pytaniem na pytanie, jednak wiedziałam, że kłamie.
- Jasne.- warknęłam przez zaciśnięte żeby.- Dla jasności. Nic złego nie planuję. Próbuję wam pomóc. I zbytnio nie mamy teraz czasu na pogaduszki, więc wy idźcie do tego magazynu po swoje rzeczy a ja i Loki poszukamy Starka. Spotkamy się w części głównej.- oznajmiłam i podałam wszystkim komunikatory, które miałam w kieszeni. Jednak nikt nie kwapił się do tego, by je wziąć. Starając się opanować, spojrzałam na ziemię. -przydałby się jakiś komputer, aby nim rzucić.- pomyślałam.
- Słuchajcie. Jeżeli mi nie ufacie, to wasz wybór. Ale beze mnie i tak się stąd nie wydostaniecie.- stwierdziłam. Avengers w końcu przyjęli komunikatory i zaaplikowali je wewnątrz ucha. Tylko Wdowa dalej bacznie mnie obserwowała.- Nat, proszę cię. Nie ryzykowałbym życia, aby pobawić się w bohatera. W dodatku, że mam dla kogo żyć.- powiedziałam powstrzymując się przed spojrzeniem na Boga kłamstw. Nie chciałam teraz wszystkich denerwować. W końcu Rosjanka przyjęła ode mnie sprzęt.- Dobra. Uważajcie na siebie.- rzuciłam i ruszyłam w dalszą część pomieszczenia w poszukiwaniu przyjaciela. Niestety w żadnej z cel go nie było.
- Cholera jasna. Gdzie oni go trzymają?- spytałam.
- Taraz mamy inny problem.- oznajmił czarnowłosy mierząc wzrokiem biegnących w naszą stronę agentów Hydry.
- Świetnie. Nie znudziło im się?- dodałam stając koło Asgardczyka. Nagle Loki rzucił w kierunku najbliższego wroga swój sztylet trafiając go prosto w krtań. Potem szybko podchodząc do agentów w tym samym czasie unikał ich ciosów i atakował. Ja, obserwując całą sytuację, cofnęłam się lekko dając zielonookiemu więcej miejsca do zabawy.- no tak. Duży chłopiec musi się wyszaleć.- pomyślałam uśmiechając się przy tym, gdy Asgardczyk jednym ruchem skręcił przypadkowej osobie kark zabierając jej broń, dzięki której zabił kolejnego wroga. Nagle za plecami Lokiego pojawił się czarnoskóry mężczyzna z nożem w ręce. Byłam pewna, że czarnowłosy go nie zauważył, ale ten momentalnie schylił się unikając ciosu i podciął przeciwnikowi nogi po to, by po chwili strzelić w jego klatkę piersiową. Ostatnią ofiarę szybko pozbawił broni i z dziką satysfakcją na twarzy przyłożył berło do jej klatki piersiowej. Oczy agenta Hydry momentalnie stały się czarne a z jego ust wydobył się cichy krzyk, po czym martwy padł na ziemię. Loki jeszcze przez chwilę patrzył na ciało zmarłego a potem z uśmiechem odwrócił się w moją stronę. Jego oczy były teraz ciemniejsze, niż zazwyczaj.
- No ładnie. Sam się bawiłeś, a o mnie zapomniałeś.- powiedziałam opierając ręke na biodrze.
- Nie chciałem, abyś musiała brudzić swoje rączki.- oznajmił zielonooki uśmiechając się i zaczął powoli podchodzić do mnie.
- Jak ty o mnie dbasz.- stwierdziłam, gdy nagle zauwarzyłam minimalny ruch za czarnowłosym.- Padnij!- krzyknęłam sięgając do kabury jednym ruchem odbezpieczając broń. Asgardczyk w tym czasie przykucnął dając mi pełny dostęp do stojącego za nim mężczyzny. Nim wróg zdąrzył wycelować, ja już oddałam strzał. Po chwili agent Hydry leżał na ziemi z kulką w głowie. Loki spojrzał za siebie a potem na mnie.
- Nie ma za co.- rzuciłam chowając broń. Czarnowłosy bez słowa do mnie podszedł i całując szepną
- Dziękuje.

Bóg w wielkim mieście || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz