Rozdział 3

1.3K 108 18
                                    

Lidia P.O.V

Budząc się powoli z dziwnego snu, starałam sobie przypomnieć ostatnią rzecz którą pamiętam. Nie dość, że byłam zaspana, cała obolała to jeszcze zdezorientowana. Chciałam otworzyć oczy by rozejrzeć się gdzie jestem, ale na pozór taka codzienna i łatwa czynność, teraz sprawiała mi zdecydowanie więcej problemu. Po kilkunastu minutach spędzonych dalej w łóżku i po kolejnych próbach, w końcu udało mi się otworzyć oczy i rozejrzeć po miejscu, gdzie leżałam. 

Pokój niewyróżniał się niczym szczególnym. Dominował w nim biały kolor, że złotymi dodatkami. Pomieszczenie nie było za duże, raczej w średnim rozmiarze. Sufit był wysoki, a z niego zwisały lampy w bliżej nieokreślonym kształcie. Pod ścianą stało łóżko na którym się obecnie znajdowałam, a po drugiej stronie pokoji, była gigantyczna szafa. Pod oknem stało biurko z krzesłem i jakimiś książkami. Były też dwie pary drzwi. Jedne wejściowe a te drugie kierowały pewnie do łazienki.

- Jak jak się tutaj znalazłam? I czemu do chuja pana mnie tak wszystko boli? - powiedziałam na głos, mając głupią nadzieję, że ktoś mi odpowie. Tylko ciekawe kto. Ja to czasami byłam serio głupia.

Stwierdziłam, że dość leżenia. Czas wstawać i się doprowadzić do ładu i składu, ponieważ czułam się strasznie brudna i powoli zaczynałam śmierdzieć. Ciekawe ile byłam nieprzytomna. Podeszłam do szafy z nadzieją, że będą tam jakieś czyste ubrania. Nie przeliczyłam się. Wzięłam ciuchy pierwsze lepsze z brzegu i udałam się w stronę drzwi. Otworzyłam te po prawej i okazało się że miałam rację. Była to malutka łazienka, z prysznicem, umywalką nad którą wisiało lustro i toaletą. Wszystko było urządzone w takich samych kolorach jak sypialnia. Mimo, że nie była niewiadomo jakich  rozmiarów, było w niej wszystko co potrzebne. Rozebrałam się i weszłam pod gorąca wodę, z nadzieją że chociaż trochę trochę zmyje ból ze spiętego ciała. Stał obok jakiś szampon i żel do ciała, więc nie miałam co narzekać. Gdy poczułam się już czysta, wyszłam wycierając się i owinęłam ręcznikiem włosy. Zdecydowanie lepiej się już czułam. Jednak gorąca woda potrafi działać cuda. Szybko ubrałam to co sobie wzięłam z szafy. Okazało się że był to zwykły czarny podkoszulek, czarne rurki, biała bielizna i tego samego koloru trampki. Nie wyglądałam najgorzej. Wysuszyłam włosy suszarką, zdziwiona że oni tutaj chyba wszystko mają. Nawet rzeczy z których nigdy nie miałam okazji korzystać. No oczywiście kiedy żyłam, a od tego czasu jednak troche minęło.

Spojrzałam w lustro i zamarłam. Stała w nim wysoka dziewczyna o długich, prostych, brązowych włosach, czarnych oczach. Niby zwyczajny wygląd, którym nie się nie wyróżniałam ale było we mnie coś obcego. Pewnie stałabym tak niewiadomo ile, gdyby nie to że nagle zaczęły strasznie mnie swędzieć plecy. Drapałam się i drapałam i z przerażeniem odkryłam że w nich coś mam. Zdjęłam koszulkę i starałam się to z siebie wyjąć. Myślałam, że zejdę na zawał. Wyjęłam z siebie czarne pióro. Chyba mam omamy.

Upadłam na kolana. Ból, który w sekundzie zaczął rozrywać mi plecy, był okropny. Tarzałam się po łazienkowych kafelkach, błagając w myślach by ból zniknął. Nie byłam w stanie nawet krzyczeć. Nie wiem ile tak leżałam, lecz w pewnym momencie cierpienie zniknęło tak samo szybko, jak się pojawiło. Nie ruszałam się przez pewien czas, by mieć pewność że to nie wróci. Wstałam ostrożnie, łapiąc się za umywalkę i gdy spojrzałam w lustro zamarłam. Byłam tam ja. Wyglądałam tak samo, ale miałam do cholery skrzydła. Lecz nie były one białe jak w bajkach tylko czarne jak noc.

"Co tu się odwala?!" - pomyślałam w tym samym momencie poczułam znów ból, ale na szczęście był delikatniejszy niż wcześniej. Na prawym ramieniu pojawiły mi się czarne zawijasy. Nie wiedziałam skąd mam taką wiedzę, ale wiedziałam, że to była runa i to samego Anioła Razjela. Skoro ona pojawiła się na moim ramieniu, oznaczało to tylko jedno.

Wzywał mnie.

W jedynym momencie wstałam w łazience, a chwilę później znowu przed postacią w białej szacie.

"Widze że się obudziłaś."- nie cierpię
gdy ktoś jest w mojej głowie.

- Jak widać na załączonym obrazku.- niby powiedziałam to ja, ale głos który uniósł się echem, brzmiał inaczej niż wcześniej. Był bardziej delikatniejszy.

"To idealnie się składa. Widzę, że odpisałaś swoje nowe skrzydła, jakimi Cię obdarowałem. Od dziś zaczynasz szkolenie na Anioła Śmierci."

O chuj.

***

Lidia P.O.V

167 lat później

Była ciemna i mroźna noc, ale dla mnie nie miało to żadnego znaczenia. Chodziłam po mieście, szukając nowych ofiar. Lecz nie byli oni przypadkowi. Jeśli już miałam zabijać, to chciałam by to była zła osoba, a na ziemi ich nie brakowało. Przez te ostatnie kilkaset lat, nauczyłam się jak być najlepszym Aniołem Śmierci w historii. Każdy, kto wie kim jestem, boi się nawet dźwięku mojego imienia. Wierzą, że gdy powiedzą je głośno to ja się zjawię obok nich odrazu i ich zabije. Ale to tylko głupie bajeczki dla małych dzieci, co nie zmienia faktu, że oni w to wierzą. Prawda natomiast jest taka, że przez te wszystkie lata, zdobywałam umiejętności i wiedzę, że przewyższałam większość inteligencją ale także i siłą. Doszłam do takiego poziomu perfekcji, że boi się mnie nawet sam Anioł Razjel, bo tylko ja mam moc żeby go unicestwić. Lecz dopóki on włada niebem, a jestem u jego boku, jest niepokonany. Nikt nie jest ani na tyle szalony, ani na tyle głupi, by mu się przeciwstawić.
 
Poczułam ból na prawym ramieniu, a to znaczy tylko jedno - zostałam wezwana do sali tronowej. Teleportowałam się i w tej samej chwili uklękłam na jedno kolano, czekając aż zacznie.

"Aniele Śmierci, mam dla ciebie najważniejszą misje ze wszystkich. W końcu jesteś gotowa by się jej podjąć."

- Jaką Aniele?- spytałam prostując się, nie spuszczajac z niego wzroku. Przez te wszystkie lata, nie zmienił się wcale. Jego złote oczy patrzyły się na mnie, jakby chciał mnie przewiercić na wylot. Nie musiał wiele mówić, bym zrozumiała powagę sytuacji. Wystarczyło tak naprawdę tylko jedno jego słowo, a po moich plecach przeszły ciarki, które nie wiedziałam co tak naprawdę oznacza. Czy strach czy podekscytowanie.

"Nocni Łowcy."



Zabijam by istnieć, istnieje by zabijaćWhere stories live. Discover now