142 16 1
                                    

9 czerwiec, 16:27

Zerknęłam zirytowana na zegarek widniejący na wyświetlaczu mojego iPhone. Wskazywał 16:27, co oznaczało że mój najcudowniejszy przyjaciel pod słońcem, spóźniał się już bite 27 minut. Co gorsza, ta sytuacja nie zdarzyła się pierwszy raz. Było tak już z co najmniej 15 razy.

-Gdzie on jest? -pomyślałam. Rosło we mnie coraz większe zdenerwowanie, niecierpliwie tupałam nogą o podłoże. Nienawidzę gdy ktoś się spóźnia. A jeszcze bardziej, gdy robi to on.

Opadłam na ławkę, która stała nieopodal mnie, po czym zaczęłam nerwowo pukać palcami o jej oparcie. Poczekam jeszcze 3 ostatnie minuty. Odchyliłam do tyłu głowę, zaczerpując gorącego, letniego powietrza. Westchnęłam cicho, aby móc się choć trochę uspokoić. Wiatr delikatnie chłodził moją nagrzaną skórę i plątał długie kasztanowe włosy.

Mając zamknięte oczy, do moich uszu dobiegł odgłos uderzających stóp o podłoże. Ktoś biegł w moją stronę. Doskonale wiedziałam kto. Po chwili ten "ktoś", padł obok mnie na ławkę. Mając dalej na wpół przymknięte powieki, słyszałam jego nierównomierny oddech.

-Scary, tak bardzo cię przepraszam... - wybełkotał.

Uśmiechnęłam się niezauważalnie dla niego. Wolał mówić do mnie zdrobniale "Scary" niż pełnym imieniem "Scarlett", tylko dlatego że "scary" oznacza to samo co "przerażająca".

Zerknęłam na niego kątem oka. Miał zaróżowione policzki, a pojedyncze kropelki potu spływały mu po skroni. Jego zwykle idealnie ułożona w artystyczny nieład fryzura opadła, a brązowe kosmyki opadały mu na czoło. Co się dziwić, jest 30 stopni na dworze, a on prawdopodobnie przez całą drogę do mnie biegł.

I tak nadal wyglądał niesamowicie seksownie.

Przewróciłam oczami. Powinnam była się przyzwyczaić do jego częstych spóźnień, odkąd ma dziewczynę.

-Niech zgadnę, byłeś u Madison?

-Tak. -kąciki jego ust podniosły się nieznacznie w górę, ukazując przy tym malutkie dołeczki. -Nawet nie wyobrażasz sobie jak ona cudownie...

-Nie! -uniosłam dłonie w górę w geście obronnym, próbując ukryć uśmieszek. -Nie chcę słyszeć o waszym życiu erotycznym. Raz popełniłam ten błąd, słuchając twojej opowieści i mam teraz traumę do końca życia.

Wybuchnął głośnym śmiechem, odsłaniając przy tym szereg równych, białych zębów. Uwielbiam kiedy się śmieje, bo tym samym zaraża również i mnie.

Uspokoiwszy się trochę, dźgnął mnie łokciem w bok.

-Nie gniewasz się na mnie, prawda?

Wlepiłam wzrok w jego piękne, piwne oczy. Nie mogę. Nie umiem się na niego gniewać. Wypuściłam ze świstem powietrze z ust. Pokiwałam przecząco głową.

-Nie.

Tym razem uśmiechnął się naprawdę szeroko, tak, że uśmiech ogarnął całą jego twarz, a spojrzenie promieniowało ulgą i... szczęściem?

-Naprawdę postaram się, abyś już nigdy więcej na mnie nie czekała. -mówiąc to, wziął mnie w ramiona, przytulając mocno.

-Ta, jasne. -mruknęłam, wyplatając się z jego objęć. -To że się nie gniewam, nie znaczy że ci wybaczyłam. -zerknęłam na niego, posyłając mu złowieszczy uśmieszek. -Jedyne co możesz teraz zrobić w tej sprawie to...

-Kupienie ci 3 gałek lodów o smaku mięty z czekoladą. -poklepał mnie po głowie. -Znam cię zbyt dobrze Scary, żebyś mogła mnie zaskoczyć.

-Właśnie że nie! Dzisiaj mam ochotę na bakaliowe. -założyłam ręce na piersi, opierając się mocniej o ławkę.

-Nie prawda, nienawidzisz tego smaku. -zaśmiał się krótko, po czym wstał. -A teraz nie ściemniaj, tylko chodź do tej pobliskiej budki. -spojrzał za oddalony obiekt za mną.

-I tak cię kiedyś w czymś zagnę. -mruknęłam, specjalnie ociągając się ze wstania z zaprzyjaźnioną ławką.

Przewrócił oczami, po czym powiedział coś pod nosem, czego nie byłam w stanie zrozumieć i zanim się zorientowałam, szybkim ruchem pociągnął mnie za nadgarstek, zmuszając mnie przy tym, abym opuściła moje siedlisko. Jęknęłam zdezorientowana, kiedy delikatnie popchnął mnie do przodu, dając jasno do zrozumienia żebym się ruszyła.

-Ale upał. - burknęłam pod nosem kiedy wyszliśmy z cienia, zasłaniając się przy tym dłonią przed rażącym słońcem. -Nie możesz kupić sam i mi przynieść?

-Leniuch.

-Bujaj dzwona.

Pokręcił powoli głową, przymykając przy tym oczy.

-No co? -zapytałam, powstrzymując śmiech.

-Jestem zdegustowany twoimi błyskotliwymi odpowiedziami. -prychnął.

-Japa, Luke.

♀Just friends? ♂Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz