Rozdział 4 Liam Dunbar i świecące oczy

365 25 0
                                    


Po zjedzeniu jakże wyśmienitego posiłku, tak to był sarkazm. Pielęgniarka powiedziała mi, że zanim mnie przeniosą przyjdzie do mnie pewna osoba, która być może chodziła ze mną do klasy. Miałam wrażenie, że raczej chęć zwolnienia się z lekcji niż wizja odwiedzania mnie motywowała go do tej samobójczej misji. Chociaż może lubił moją siostrzyczkę? Gdyby wiedział co ryzykuje! Pamiętałam jednak o moich postanowieniach:

1. Masz okazywać ludziom trochę dobrego człowieka (tego co gdzieś tam zakamuflowany siedzi i ogląda przygody pegazów sezon 19 odcinek 23).
2. Chłopak ma Nie wyjść z zaburzeniami psychicznymi, a przynajmniej nie z większymi niż przyjdzie.

Do mojego pokoju wszedł owy kolega. Wyglądał na piętnasto lub szesnastolatka. Przez bluzkę z długim rękawem widać mu było mięśnie przedramion, pewnie uprawiał jakiś sport. Miał ciemne jeansy i trochę dziwnie chodził. Jakby miał nadwyrężone mięśnie i każdy krok sprawiał mu ból. Może uprawiał wymachiwanie nogami w losowe strony. Miał nie zawiązane buty, sznurówki były tylko wsunięte w tenisówki. Nie mam zaufania do ludzie bez zawiązanych sznurówek. Poprawka: Nie mam zaufania do ludzi w ogóle. Jasno brązowe, krótkie włosy były estetycznie ułożone, ale ze śladem opierania się o jakąś płaską powierzchnię, może szybę w autobusie? Chyba nie bardzo mu się chciało ze mną gadać, bo spoglądał na mnie złowrogo swoimi świecącymi, żółtym oczami. Gdy zdałam sobie sprawę, że coś jest nie tak moja reakcje trwała tylko ułamek sekundy. Gwałtownie usiadłam, podciągnęłam nogi pod brodę, pisnęłam przy tym z bólu, złapałam pierwszą lepszą rzecz leżącą na parapecie obok mojego łóżka i przygotowałam się by w niego tym rzucić. Chłopak lekko zszokowany moją reakcją zatrzymał się przed moim łóżkiem i podniósł ręce do góry.

-Nic Ci nie zrobię.

Powiedział to cicho ale stanowczo. Nie patrzył się już na mnie jak seryjny morderca, był raczej zdziwiony.

-Dlaczego masz żółte oczy?

Zapytałam nadal nie rezygnując z opcji rzucenia w niego czymś co okazało się być doniczką ze sporym kaktusem. Chłopak zmarszczył brwi, teraz wyglądał na przestraszonego. spojrzał w małe lusterko, które wisiało przy drzwiach. Widziałam jego odbicie. Odetchnął jakby chciał się uspokoić, a może z ulgą?

-Nie mam. Co oni Ci dają za leki?

-Przecież widzę, że masz!

Kolor oczu na razie nie był ważny. Jeszcze się wyda, że jestem nienormalna. Zmiana tematu będzie genialnym posunięciem... cofam to słowo, nie chcę wyjść na pedofilkę. Zmiana tematu będzie genialną decyzją. Na pewno się nie zorientuje.

-Czy ja wyglądam jak Lily? To znaczy... hmm czy tak właśnie ją zapamiętałeś? W ogóle jak masz na imię? Kim ty jesteś? To ty niby jesteś przewodniczącym klasy? I dlaczego do cholery się śmiejesz?!

Chłopak faktycznie  zaczął dusić się. Miałam tyle pytań, a on postanowił się śmiać. Dupek. Ale mówiłam, że się nie zorientuje! Zmiana tematu = sto procent genialności.

-Jestem Liam Dunbar. Chodziłem z Lily Jackson do klasy i tak jestem przewodniczącym od kiedy ona nie jest.

Postanowił zrobić pauzę budującą napięcie ale kiedy się zorientował, że nadal grozi mu akupunktura zakurznym kaktusem zrezygnował z ociągania się. Mówił dalej spokojnym i cichym głosem z lekką tęsknotą.

-Nie wydaje mi się żebyć była Lily. Chyba, że w ciągu dwóch godzin od twojego wyjazdu w piątek zrobiłaś sobię industriala i tatuaż, a następnie gdy byłaś w śpiączce to wszystko Ci się zagoiło i włosy urosły Ci o trzydzieści centymetrów.

Uśmiechnął się gorzko. Jedna łza spłynęła mu po policzku. Każde następne zdanie wymawiał z coraz większym trudem. W moim prawdopodobnie istniejącym serduszku pojawiła się empatia.

-Lubiłem Lily. Ale ty jesteś tą drugą. Kiedy trzy tygodnie temu spotkałem Cię w naszej szkole na korytarzu pomyliłem Cię z Lily. Przeprosiłem i spytałem jak masz na imię .Powiedziałaś, że nie masz, że jesteś nikim. To mnie zdziwiło, bo nie zabrzmiałaś jak typowa laska, która mówi "to nie twój interes". Mówiłaś serio, a po chwili spytałaś mnie dlaczego mam żółte oczy. Tak jak przed chwilą. Chyba muszę powtórzyć to co wtedy. Jeszcze Cię nie znam i nie do końca potrafię Ci zaufać, ale proszę nie mów o tym nikomu, a jak przyjdzie czas i będę gotowy to wytłumaczymy Ci wszystko, ok?

-Okay, ale jak to "wytłumaczymy"? Jacy wy?

Kiedy opowiadał zdążyłam odłożyć doniczkę, głównie po to by sprawdzić czy mam kolczyk, o którym mówił. Miałam go w prawym uchu. Małą strzałę, która przebijała moje ucho w dwóch miejscach lecąc w górę. Liam ściszył głos do ledwie słyszalnego szeptu. Teraz już płakał, na szczęście nie jak mała dziewczynka. O ile płacz można nazwać męskim, to to był właśnie taki bardziej męski płacz.

-Moje stado.

Z reakcją na ostatnie słowa musiałam się wstrzymać. Liam nie byłby w stanie już nic powiedzieć. Nie bardzo wiem kiedy ale podniosłam się z łóżka i przytuliłam płaczącego chłopaka. Był niższy ode mnie o dobre dziesięć centymetrów. Oparł głowę na moim ramieniu i razem opłakiwaliśmy zmarłą Lily.
Moją małą i martwą siostrę.
Pewnie nigdy się nie zakochała.
Nigdy nie ukończyła szkoły.
Może nawet nie opuściła kraju.
Nigdy nie miała hucznej osiemnastki.
Nigdy nie zobaczę jak się starzeje.
Nie poznam swojej siostrzenicy, ani siostrzeńca.
Nie spotkam jej męża.
Z tego co mi było wiadomo spędziłyśmy razem ledwie tydzień. Czułam, że będę teraz iść przez piekło, nie obchodziło mnie to. Wszystko było bez sensu, a ja płakałam po osobie, której nawet nie pamiętałam. Ale ona była moją siostrą, wiedziałam to i bez względu na wszystko kochałam ją, więc stałam tak z Liamem płacząc,
a Lily była już bezpieczna...





New moon. New hope. New beginning.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz