Rozdział 1

91 3 0
                                    

-Niech się panienka nie rusza, welon przypiąć trzeba!- instruowała jedna z pokojówek.
-Gdzie bukiet?!- krzyczała druga.
A ja stałam i cierpliwie czekałam, aż stado pań przygotuje mnie do czegoś czego pewnie będę żałowała do końca życia. Do tej pory widziałam go raz- teraz będę widywać go codziennie. Chociaż jeszcze nie pogodziłam się ze stratą ojca nie mogę odwlekać tego tak długo.
-Bell!-usłyszałam i rozejrzałam się wokół, za co oczywiście skarciła mnie jedna z osób, które mnie stroiły-Bell!
Lena podbiegła do mnie zdyszana, prawie potykając się o swoją koronkową suknię.
-Przepraszam, że tak późno. Mama nie chciała mnie wypuścić z jadalni do póki nie skończę całego obiadu. Wiesz dobrze jak nienawidzę tych wszystkich wykwintnych dań- powiedziała ciągle dysząc.
Nie odpowiedziałam jej, bo nie wiedziałam co. Ona wydała się być podekscytowana tym, że biorę ślub z trzydziestolatkiem-ja, wręcz przeciwnie.
-Czemu masz taką niewyraźną minę?
-Lena, przecież ja go nawet nie kocham! A poza tym nadal cierpię z powodu straty ojca- powiedziałam po czym jeszcze bardziej posmutniałam. Miesiąc temu tata zakończył walkę z rakiem. Przegrał. Teraz jestem sierotą, bo moja mama nie żyje od 13 lat. Zmarła w dniu moich urodzin. Można powiedzieć, że oddała za mnie życie. Mama Leny- Sara- przyjazniła się z moją jeszcze przed tym jak obydwie zaszły w ciążę. Kiedyś Sara była biedna, miała duże kłopoty, ale dzięki mojej mamie, królowej Amberly wyszła na prostą drogę.
-Halo?- krzyknęła Lena i machnęła mi ręką przed twarzą- o czym tak myślisz?
-Głównie o tym, że zaraz wyjdę za Steve'a, którego nie kocham, marnując sobie z nim życie.
-Bell..- przyjaciółka przytuliła mnie, po czym odsunęła na długość ramion- wiem, że jest ci ciężko, ale jesteś księżniczką, a Cersella potrzebuje królowej. Dobrze wiesz jak jest. Nie możesz rządzić sama. Zrób to dla dobra kraju.
-Mam 13 lat! On ma 30! Co mogło być gorszego?- spojrzałam na nią i zobaczyłam w jej oczach smutek.
-Nie wiem co mam ci powiedzieć.. Może powinnaś..- nie dokończyła mówić, bo główna pokojówka, Kate stanęła przede mną i zaczęła nawijać o tym, które buty mam założyć na ceremonię i jak ważna jest prosta postawa.
-Kate, naprawdę, wybierz które chcesz. Ta suknia jest tak długa, że butów i tak nie będzie widać.
-Ale księżniczko Isabello, to do ciebie należy decyzja.
-Dobrze- powiedziałam i losowo wskazałam palcem jedne z nich- niech będą te.
Zadowolona podwinęła moją sukienkę i delikatnie włożyła je na stopę. Denerwowało mnie, że nie mogę nawet sama się ubrać, bo "przecież tak nie wypada".

Kiedy zobaczyłam, że zajmuje się mną inna osoba rozejrzałam się w poszukiwaniu Kate. Rozmawiała z zarządcą Tomasem. Nie stali daleko, więc bez trudu mogłam usłyszeć ich rozmowę.
-Ślub rozpoczyna się za 15 minut! Proszę się pospieszyć!
-Dobrze, dobrze, zaraz skończymy.
-Wszystko ma być dopięte na ostatni guzik- ciągnął nieustraszony Tomas- ale pokojówka już odeszła. Nie wiem, czy naprawdę musiała pomóc innej dziewczynie, czy po prostu nie chciało jej się z nim gadać.
A ja stałam ciągle w tej samej pozycji, aby przypadkiem nie zniszczyć nienagannej kompozycji i kiedy znów próbowałam porozmawiać z Leną, kolejna pokojówka pytała się czy wolę diadem podkreślający moje niebieskie oczy, czy może taki, który idealnie pasuje do moich ciemnych, falowanych włosów.
Gdy wszystko było gotowe, myślałam, że wreszcie dadzą mi się do niej odezwać. Ale oni zamiast tego postanowili mnie popędzać i krzyczeć, że już czas. Zdążyłam jedynie usłyszeć
-Powodzenia- z ust przyjaciółki i musiałam przejść do wielkiej sali, przeznaczonej na takie uroczystości.
Dozorca wziął mnie za rękę i powoli prowadził w stronę ołtarza, gdzie czekał na mnie książę Stave. Tak bardzo żałowałam, że to nie ojciec idzie przy moim boku.

Nagle marsz umilkł, a ja zorientowałam się, że stoję obok księcia. Wzięłam go za rękę i spojrzałam na niego. Jego oczy wydawały się być podekscytowane. Myślę, że ślub był mu obojętny, ale władza.. ani trochę. Gdy naprawdę sobie uświadomiłam, co właśnie robię było już za późno. Z resztą nawet wcześniej nie mogłabym się wycofać. Mogłam tylko stać i patrzeć co status społeczny robi z moim życiem. Nie potrafiłam patrzeć, ani na Stave'a, ani na biskupa. Odwróciłam więc wzrok do Leny i dwóch pozostałych druhen. Ona natychmiast posłała mi ciepły, pełen troski uśmiech, po czym ruszając wargami wypowiedziała niesłyszalnie "dasz radę". Wyprostowałam się więc i dumna czekałam, aż będę mogła stać się królową.
W Cerselli panuje zwyczaj, że pierwszego dnia jest ślub, a dopiero na drugi dzień książę i księżniczka zostają oficjalnie koronowani.

Msza trwała, choć nie była typowa. Gdy doszliśmy do momentu przysięgi zaczęło mi się robić słabo.
-Księciu Stevie, przyszły władco narodu sąsiedniego, czy chcesz na zawsze złączyć się więzem małżeńskim z tą oto księżniczką Isabellą?- wypowiedział te słowa biskup.
-Tak, chcę- Steve odparł bez wahania.
-A czy ty księżniczko Isabello, przyszła władczynio Cerselli, chcesz na zawsze złączyć się więzem małżeńskim z tym oto księciem Stevem?
Słowa "na zawsze" nie dawały mi spokoju. Nie chciałam za niego wychodzić, ale nie miałam innej opcji. Nie mogłam zawieść narodu.
-Tak.

ISABELLAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz