•22•

356 8 0
                                    

Daemon

Ktoś stoi za mną. Jestem przekonany, że to jakiś facet. Jestem ciekaw co teraz mój ojciec chce ze mną zrobić.

-Mam nie udawać głupiego? Dobrze. Tak, to dzięki mnie Katy została pobita. Zadziwiające jak długo zajęło ci rozszyfrowanie tego. Cały czas chodziłeś do niej. Jesteś zakochany jak gówniarz. Czy ty nie rozumiesz, że sprowadza cię na złą drogę? Nic nie wskórasz jej miłością. Ona nie zasługuje na ciebie, bo jest zbyt głupia. Kiedy ty to przyjmiesz do wiadomości?

-Po pierwsze nie jestem zakochany jak gówniarz tylko zakochanym mężczyzną. Po drugie sprowadza mnie na złą drogę? Chyba kpisz. Katy to najlepsze co mnie spotkało od odejścia mamy. Po trzecie nie wskóram? Ja poznaję lepszy świat dzięki mojej dziewczynie. Po czwarte zasługuję. Nie wolno ci nazywać Katy głupią, ponieważ jest to bardzo mądra i dobrze wychowana kobieta. I kiedy ty przyjmiesz do wiadomości, że nie zostawię jej dla twojego widzi mi się?

-Nie rób sobie jaj. I jakby była mądra to by się nie cięła i nie próbowałby się bronić.

-Katy się nie tnie! To ma już za sobą i wcale tego nie chciała. A kto ją napadł? Sama nie zaczęła walki. Tylko się broniła. Katy walczyła o własne życie.

-Wmawiaj sobie. Zostawmy temat tej dziewczyny-odsunął szufladę w biurku i wyjął jakąś kartkę.-Możesz wytłumaczyć mi co to ma być?-Pokazał mi kartkę.
-Mówiłem, że zostanę chirurgiem a nie patamorfologiem. A to, że dostałeś moją decyzję na piśmie tylko to potwierdza.

-Masz wrócić na tamte studia.

-Nie wrócę. Nie będę całe życie pod ciebie ustawiał. Koniec z tym. Chcę żyć po swojemu.

Poczułem jak osoba za mną chwyta za moje nadgarstki. Ojciec z chytrym uśmiechem wyszedł zza biurka.

-Jak myślisz co teraz z tobą zrobię?-Zapytał ojciec.

-A co masz zrobić? Ty mnie potrzebujesz.

-Jako chirurga? Chyba kpisz ze mnie.

-Ja nie kpię.

-No to się mylisz. Jako chirurg jesteś zbędny. Zabierz go. Nie chcę go widzieć-powiedział do osoby za mną.

-Dobrze szefie-powiedział jakiś facet.

-James tylko jak na razie ma zostać żywy.

-Dobrze szefie.-Czy zawsze mówią to samo?

Zaczął mnie wypychać z gabinetu ojca. Cały czas powtarzałem jego imię w myślach. To facet, który pobił Katy. Wyprowadził mnie z domu i zatrzymał się przed granatowym land roverem z przyciemnionymi szybami. Usłyszałem szczęk kajdankę i po chwili poczułem je na nadgarstkach. Wepchnął mnie do samochodu po czym wsiadł na miejsce kierowcy i zablokował drzwi. Ruszył. Patrzyłem przez okno i nie rozpoznawałem ulic, kamienic, drzew, które mijaliśmy.

-James. Jeśli to twoje imię. Czemu pobiłeś Katy?-Zebrałem się na odwagę i zapytałem.

-A skąd w ogóle takie przypuszczenie, że mam coś z tym wspólnego? Tak to moje imię.

-Wiem, że to ty zrobiłeś. Miałeś frajdę z bicia kobiety, która nie mogła się obronić?

-Jestem ciekaw skąd ty tyle wiesz. Miałem. Nawet wielką. Fajnie się ją biło. Wiedz, że przegrałem kiedyś z nią to teraz wygrałem.

-Fajnie? Przecież Katy nie mogła nic zrobić.

-I o to chodziło. Katy miała zdechnąć na tamtym chodniku. Niewiele jej brakowało, ale musiałeś się pojawić.

-Co na przyszłość planujecie.

-Nic. Teraz za bardzo wymyślasz.
-Nie kłam. Słyszałem ojca. Planujecie coś.

-Daemon, Daemon. Jakiś ty głupi. Mówiąc mi, że wiesz że coś planujemy po co się przyznajesz? Chcesz spędzić więcej czasu w celi, do której trafisz? Katy zginie zanim się zorientujesz. Wiesz czemu? Bo jesteś zbyt głupi, aby nas pokonać. Nawet ojca się nie słuchasz.

-Przyznałeś się. Dobrze wiedzieć. I żebyś się nie zdziwił jak to ty będziesz walczył o każdy oddech, aby przeżyć. Wy wszyscy jesteście zbyt pewni siebie i tego, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. To was zgubi. A ojca nie mam po co się słychać. Szczególnie, że wcześniej miał mnie gdzieś.

-Nie pyskuj. Jesteśmy na miejscu.

Wysiadł z samochodu odblokowując drzwi. Wyciągnął mnie z pojazdu i przed moimi oczami ukazała się ta ich baza. Czyli jakiś stary budynek z powybijanymi oknami i odłażącą farbą ze ścian. Od dawna mają tą samą bazę. Ostatni raz byłem tutaj jakieś dwa lata temu, ale pamiętam rozmieszczenie pokoi, lochów, czyli miejsca z celami czy składów broni. To jest plusem dla mnie. James zaczął prowadzić mnie w stronę budynku. Wpisał kod nie zwracając uwagi, że widzę wpisywane cyfry. Czy oni nigdy nie zmieniają kodu?

Po wejściu do środka James zaczął kluczyć korytarzami, aby zmylić mnie jak stąd wyjść. Na próżno. Wiedziałem gdzie idziemy. Po chwili weszliśmy do podziemi, do którego wpadało światło księżyca. Zobaczyłem kilka cel.

-Chodź tu z kluczami! -Krzyknął do jakiegoś chłopaka, który po chwili otworzył celę. James wepchnął mnie do niej po co wszedł za mną i zdjął mni kajdanki i wyszedł. Rozmasowywałem sobie nadgarstki, kiedy zamykali celę.-Tylko bądź grzeczny Daemonie.-Poszli, każdy w swoim kierunku.

W celi znajdowały się łóżko, biurko, stół i dwa krzesła obok znajdowała się łazienka. Usiadłem na łóżku i wyjąłem telefon, którego mi nie zabrali. Wyciszyłem go i napisałem SMS-a do Aidena i Johna, że jestem w celi w bazie ojca i żeby zaopiekowali się Katy.

Schowałem telefon do kieszeni i położyłem się na plecach z nadzieją, że przyjdzie sen. Niestety nie było mi to dane, ponieważ o kraty celi ktoś uderzał metalowym prętem. Spojrzałem w tamtą stronę i nikogo nie zobaczyłem. Stało wie tak jeszcze kilka razy dopóki nie wstałem z łóżka. Usłyszałem chrzęst żwiru na dworze. Odwróciłem się w kierunku, z którego dobiega ten odgłos i zobaczyłem małe, zakratowane okno. Zobaczyłem czyjeś buty a chwilę później ten ktoś się schylił. Ujrzałem Jake'a. Uchylilem okno.

-Co ty tu robisz?-Zapytałem szeptem.

-Nareszcie otworzyłeś to okno. Przyszedłem cię wydostać-odpowiedział szeptem.

-Zwariowałeś? Poza tym dał bym radę sam i znam ten budynek jak własną kieszeń. Bazy o kodu nie zmieniali od lat.

-To dam ci kartkę i narysujesz mi drogę do twojej celi i napiszesz kod-podał mi kartkę i długopis.-Ja nie ruszę się stąd bez ciebie. Aiden zabiłby mnie za to.

Wziąłem kartkę, narysowałem drogę, napisałem kod i numer swojego telefonu jakby coś się działo. Powiedziałem, że nie zabrali mi go. Oddałem kartkę i długopis Jakowi i zamknąłem okno. Usłyszałem jak odchodów od niego.

Po kilku minutach znowu usłyszałem jego kroki. Już po chwili ujrzałem go przed celą i otworzył ją. Wyszedłem i uciekliśmy. Zadziwiająco łatwo było tego dokonać.

Na dworze wsiadłem do czerwonego auta Katy. Najwidoczniej ona już wie.

-Jake ja nie mogę pokazać się ani w domu ani u Katy. I czy to jej samochód?-Powiedziałem.

-Wiem. Chwilowo zamiwszkasz z nami. Katy już tam czeka. Tak. Pożyczyłem.

Reszta drogi minęła nam w ciszy. Kiedy dojechaliśmy to wyłączyłem telefon i wysiadłem z samochodu i wszedłem do domu Aidena. Katy chciała obiąć mnie ramionami ale nie mogła.

-Martwiłam się o ciebie-powiedziała.

-Niepotrzebnie. Aiden gdzie śpię? Jestem strasznie zmęczony.

-Na górze w pokoju dla gości.

-Dzięki.

Poszedłem do pokoju, który chwilowo ma być mój i poszedłem spać. Zanim zasnąłem poczułem jak Katy przytula się do mnie.

They don't know me Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz