-1-

121 7 3
                                    


  Siedziałam przy biurku stukając opuszkami palców o blat. Próbowałam skupić się na nauce lecz uniemożliwiał mi to nieustanny płacz mojego młodszego brata o to, że rodzice nie kupili mu telefonu. 

Moi rodzice ciągle pracowali i uzupełniali miłość do nas poprzez kupowanie drogich prezentów. Ojciec z zawodu był adwokatem, a matka architektem. 

Ciągle nie było ich w domu a ja nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz spędziliśmy razem wieczór. Nadal nie rozumiem ich jak można nie zajmować się własnym dzieckiem? Ja próbuję skończyć jakoś tą szkołę i wyjść na ludzi, a mój brat? Jest tak rozpieszczonym człowiekiem, że nawet nie śmie pomyśleć o książce czy nawet odrobieniu pracy domowej.  Zależy mu jedynie na markowych ubraniach i nowym sprzęcie elektronicznym. 

Ja ciągle kłócę się to z ojcem, to z matką, i tak na przemian.  Żaden z nich nie pozwala mi powiedzieć słowa a najlepiej jakbym siedziała nad książkami i nie wychylała nosa z pokoju. 

Wkurzona o ciągłe hałasy wstałam od biurka i rzuciłam ołówkiem o zeszyty.   Szybkim krokiem podeszłam do drzwi i chwytając się futryny krzyknęłam : 

- Mike, zamknij z łaski swojej tą twarz, niektórzy tu próbują się uczyć! - wrzasnęłam oburzona. 

- Daj spokój Sam i tak wszyscy dobrze wiemy, że nie skończysz tej szkoły - odpowiedział. 

Ciągle stojąc przy drzwiach, wbijałam paznokcie w futrynę. Napięcie rosło, a ja jako człowiek o słabych nerwach cała się zaczerwieniłam aż się we mnie gotowało. 

- Ale ja nie będę na utrzymaniu rodziców do końca życia i nie skończę pod mostem jak co po niektórzy tutaj! - odpyskowałam mu. 

- Błagam Cię i tak to mnie kochają, nie Ciebie. Bo popatrz, kto ma wypasiony nowy laptop i nowiutkie buty, hę, no kto, powiedz? - powiedział a jego ton głosu nagle ucichł i złagodniał, lecz było wyczuć krztę sarkazmu.

Cała nabuzowana wpadłam z powrotem do pokoju trzaskając drzwiami.  Po drodze uderzyłam z całą siłą w ramę łóżka aż zaszczypało i rzuciłam się na nie wkładając głowę między poduszki. 

Z sekundy na sekundę robiło się ciszej a emocje ustępowały. 

Powoli zasypiałam.. 

Obudził mnie płacz Mike'a.

 Znowu.

 Ale nie tym razem tylko jego. Można było usłyszeć też głos matki i ojca. 

Usłyszałam jak ktoś zmierza po schodach w kierunku mojego pokoju. Odbijanie się szpilek od parkietu stawało się coraz głośniejsze. Drzwi otworzył nie kto inny jak moja matka. Ciemnooka, szczupła, ubrana w opinającą ciało sukienkę z wysokimi czarnymi szpilkami kobieta szybkim krokiem zmierzała do mojego łóżka, zrzucając ze mnie kołdrę. Nie zdążyłam jeszcze nic powiedzieć a rodzicielka mi od razu przerwała.

- Cześć mam..- ucięła mi matka.

 - Nie waż się nawet teraz odzywać! Jak mogłaś zrobić coś takiego? Czy ty do jasnej cholery nie rozumiesz, że z ojcem staramy się aby żyło nam się jak najlepiej!? Macie wszystko co chcecie, dach nad głową, jedzenie, ciepło, dom ale nie! Ty musisz zawsze wszystko zepsuć! Zrozum, że nie jesteś pępkiem świata i wszystko nie kręci się wokół Ciebie! - kobieta nadal krzyczała, a ja patrzyłam na nią z wyłupionymi oczami i opadniętą szczęką. 

Czekaj, czegoś nie rozumiem. Co ja zrobiłam? Co ja przespałam? 

- Ale, co ja zrobi..- znów mi przerwała. 

Please, Stay | C. HWhere stories live. Discover now