-2-

83 7 1
                                    

  Rzuciłam plecak o pobliskie drzewo odsuwając się na zimne podłoże. Podsunęłam nogi pod brodę i potarłam skronie natarczywie nad czymś rozmyślając.

 '' Muszę ochłonąć, żeby dotarło do mnie, że właśnie zerwałam kontakt z rodzicami a mój brat perfidnie oskarżył mnie o pobicie . Smarkacz wpadł pewnie w jakieś gówno i zwala wszystko na mnie. Zresztą, nic mnie to już nie obchodzi, dla mnie już nie istnieją. Całe życie mną pomiatali, a Mike miał wszystko czego sobie zapragnął. To On był ich ulubionym dzieckiem a ja wpadką. Dobrze powiedział, to właśnie ja byłam niechciana i znienawidzona przez rodziców. Choć nigdy nie powiedzieli mi tego wprost ja zawsze wiedziałam, że największym marzeniem matki było wykrzyczenie mi prosto w twarz, że mnie nienawidzi i nic ją nie obchodzę. a następnie wyrzucenie mnie z domu. Kto by pomyślał, wyręczyłam ją. Oszczędziłam jej stresu i marnowania czasu - krótko mówiąc - pozbyła się ciężaru ze swojego życia, który ciągną się za nią od dnia moich narodzin . ''

 Moje przemyślenia przerwał nagły zryw wiatru. Miałam na sobie wyłącznie bluzę, której rękawy naciągnęłam na zmarznięte dłonie. Poczułam chłodny powiew na karku, po czym doszło do mnie, że nie mam gdzie nocować. Wstałam z ziemi, oczyszczając ubrania z piachu. Mój telefon wypadł mi przy wstawaniu, przez co w myślach karciłam się na to, że nie uważałam. W duchu modliłam się, aby nie rozbił się, ponieważ było to ostatnie urządzenie przez które miałam kontakt ze światem o tej godzinie. Podniosłam z ziemi smartfon i oczyściłam ekran o nogawkę spodni. Na szczęście zrobiło się tylko kilka drobnych rys a reszta była w całości. Załączyłam urządzenie zerkając na godzinę 20.47. Super idiotko. Czy to akurat musiał być TEN dzień, aby wyprowadzić się z domu i to o tej godzinie?! Oddałabym wszystko, żeby stało się to w słoneczny dzień, kiedy mogłabym pokłócić się z matką i wywrzeszczeć jej wszystko co o niej myślę a później uciec z domu. Ale nie. Ja zawsze muszę mieć szczęście - uśmiechnęłam się sarkastycznie do siebie. Gdyby ludzie wybrali się na nocne spacery do parku i widzieli moje zmiany nastroju poprzez wkurzenie, smutek, przerażenie aż po śmiech do siebie samej, pomyśleliby, że jestem chora psychicznie i potrzebuję pomocy specjalisty, prowadząc w myślach monolog. 

 Weszłam w kontakty i zastanawiając się chwilę nad czymś, co zaraz może zmienić moje życie, wybrałam numer do siostry.

 Po kilku sygnałach usłyszałam głos już poważnej i dorosłej kobiety po drugiej stronie telefonu, którego tak dawno nie słyszałam i bardzo za nim tęskniłam. Cokolwiek nie powiedziałaby mi Ester zawsze mnie odprężało, jako jedyna umiała ze mną rozmawiać i pomóc w każdej sytuacji. Tylko na niej mogłam polegać, to Ona zawsze o wszystkim wiedziała, o moich uczuciach, zauroczeniach, pierwszych chłopakach czy pocałunkach. Spędzała ze mną każdą możliwą chwilę, uczyła mnie wszystkiego, tak jak powinna robić to matka, której wcale nie obchodziłam. Bardzo ją kochałam, nigdy nie chciałam jej stracić, lecz musiała wyjechać do pracy, na -praktycznie- drugi koniec kraju. Gdy mnie zostawiła, załamałam się. Każdy dzień spędzałam w łóżku płacząc. To od tego czasu zaczęły się wszystkie spory w rodzinie. Przestałam dawać sobą manipulować, coraz częściej kłóciłam się z matką i ojcem. Ester mówiła, że będzie dzwonić jak tylko znajdzie chwilę. Ale nie zadzwoniła. Nie zadzwoniła ani razu. Próbowałam się do niej dodzwonić ale na darmo, albo nie miała czasu albo siły aby ze mną rozmawiać. Po pewnym czasie stwierdziłam, że nie ma to większego sensu i przestałam wydzwaniać. Ona nie odezwała się ani razu a ja zaczęłam o niej zapominać, lecz ciągle siedziała mi w głowie. Martwiłam się o to co się z nią dzieje, czy ma kogoś, jak jej się pracuje, jak jej się mieszka ale postanowiłam, że zatrzymam to dla siebie i dam spokój. Przestanę być nachalna. Z myślenia otrząsł mnie głos siostry.

 - Halo jest tam ktoś?! - dziewczyna podniosła głos a mi otworzyły się oczy.

 - Ja..jaa..hal..halo, Ester, to Ja Sam..- głos łamał mi się z każdym możliwym ułamkiem sekundy.

 - Samantha? Boże, dziewczyno, jak ja Cię dawno nie słyszałam! - krzyknęła dziewczyna. No tak, jakbyś odbierała moje telefony to może wiedziałabyś czy chociaż żyję. 

 - Tak ja, bo ja, Ester.. Tak bardzo tęskniłam.. - mój głos się załamał a do oczu napłynęły łzy. 

 - Sam, ja też. Coś się stało? - usłyszałam w jej głosie zmartwienie. 

 - Tak, to znaczy nie, tak. - nie mogłam poprawnie złożyć zdania. Nie wiedziałam jak jej powiedzieć. Przecież nie mam gdzie się podziać, nie mam pieniędzy, jedzenia, siedzę w ciemnym lesie w środku nocy.

 - Co się dzieje?! - ton głosu dziewczyny uniósł się i spoważniał. 

 - Ester, bo ja wyniosłam się z domu.. - przełknęłam głośno ślinę. 

 - Co? Jak to? Gdzie jesteś? - zadawała pytanie za pytaniem. 

 - W lesie, to znaczy.. to nie tak, pokłóciłam się z matką, nie wytrzymałam, spakowałam się i wybiegłam z domu, nie chcę tam wracać. Ester proszę Cię, przyjedź po mnie. Jak tylko zarobię na własne mieszkanie wyprowadzę się od Ciebie i wszystko spłacę, co do grosza! Wiem, że jesteś daleko ale błagam Cię, jesteś moją ostatnią deską ratunku - mówiłam co ślina przyniosła mi na język. 

 - Gdzie dokładnie jesteś? - mówiła z zaniepokojeniem w głosie. W tle było słychać jak zasuwa zamek i trzaska drzwiami od samochodu. 

 - W lesie, tego koło naszego domu - odpowiedziałam z nadzieją w głosie.

 - Nie ruszaj się, jestem kilkanaście kilometrów od Kansas city, bo wracam z delegacji, zaraz będę. - usłyszałam tylko odpalający silnik i pisk opon a następnie ciszę. Ester rozłączyła się a ja schowałam telefon do kieszeni. Wzięłam w dłoń walizkę i zacisnęłam na dłoni jak najbardziej się dało, aż moje palce przybrały koloru białego. Ciągnęłam ją za sobą zmierzając do początku ścieżki. Wiedziałam, że moje życie zmieni się diametralnie i już nigdy nie będzie jak wcześniej.

             * pół godziny później *

 Stałam oparta o drzewo cała zmarznięta. Czekałam już dobre trzydzieści minut tupiąc obcasem buta o chodnik. Z daleka ujrzałam światła jakiegoś pojazdu. Modliłam się aby nie był to żaden zboczeniec, bo jestem sama i nie mam się jak obronić. Na moje szczęście kierowcą auta okazała się być nie kto inny jak moja siostra. Wybiegła zza kierownicy prawie się przy tym wywalając. Podbiegła do mnie i przytuliła mnie tak mocno jak tylko umiała. Łzy spłynęły po moim policzku a walizka którą trzymałam w ręce upadła na ziemię. Tuliłyśmy się do siebie jakieś dwie minuty po czym odetchnęłyśmy i odkleiłyśmy się od siebie. Ester zmieniła się nie do poznania. Jej twarz przybrała kobiecych rys, ciało kształtów w odpowiednich miejscach - w jednym słowie - wyrosła mi na niezłą laskę.

 - Ester, matko, tęskniłam! - powiedziałam ocierając łzę z policzka.

 - Sam, wsiadaj do samochodu, widzę, że jesteś zmarznięta, jedziemy do hotelu, tam porozmawiamy. - powiedziała gładząc mnie po ramieniu. Jak powiedziała, tak zrobiłam. Wsiadłam do samochodu, pakując wcześniej walizkę do bagażnika. Usiadłam na miejsce pasażera i zapięłam pasy. Oparłam głowę o szybę wypuszczając powietrze z ust. Ester popatrzyła na mnie i posłała mi ciepły uśmiech po czym wsadziła kluczyki do stacyjki i ruszyłyśmy w drogę, zostawiając wszystko i wszystkich bez wyjaśnień i pożegnania. Właśnie wyjechałam na nową drogę życia. Drogę życia której nie wiedziałam nic.

To właśnie Ona przewróciła moje życie do góry nogami.  

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 29, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Please, Stay | C. HWhere stories live. Discover now