Prolog

91 8 8
                                    


Chłopak stał w tłumie wiwatujących ludzi. Głośna muzyka, zapach tytoniu, wypity alkohol, a przede wszystkim adrenalina i ukochany dreszczyk emocji dodawały mu niesamowitej odwagi. Spokojny i nieśmiały na co dzień, dziś stał się kimś więcej.

Z niezwykłą pewnością wyszedł z szeregu, biorąc tym samym udział w tanecznym pojedynku. Muzyka i okrzyki mieszały się w jego głowie, wywołując chytry uśmieszek na jego twarzy. Jego ciało kochało taniec, a tłum ubóstwiał każdy jego ruch.

W tamtym momencie cały świat przestał istnieć.

A to był ostatni dzień spokoju.

**

Chłopak wrócił do domu nad ranem. Drzwi były otwarte, co nieco go zaskoczyło. Zawsze miał przy sobie swój zapasowy klucz, więc jego ojciec zamykał drzwi zanim szedł spać. Seulskie dzielnice bywały niebezpieczne, więc to raczej nie możliwe, by o tym zapomniał.

Chłopak z coraz większym niepokojem wszedł do domu.

Cisza.

Czyli być może niepotrzebnie panikował.

Choć nadal czuł niepokój. Adrenalina na dobre opuściła jego organizm, w jej miejscu pojawił się strach. Strach, który zagościł w nim dopiero wtedy, gdy jego uszy zarejestrowały jakiś huk.

Później kolejny.

I następny.

Jakby ktoś monotonnie w coś uderzał.

Chłopak biegiem skierował się w stronę źródła hałasu. Widok jaki ukazał się jego oczom, zmroził mu krew w żyłach. Jego organizm ledwie powstrzymał odruch wymiotny.

Chłopak wpatrywał się w zmasakrowane ciało ojca, oparte bezwładnie o ścianę, i mężczyznę uderzającego w nie raz po raz jakimś kijem.

Łzy powoli napłynęły do oczu chłopaka. "Tato, cholera, żyj!", "Nie zostawiaj mnie samego, nie odchodź!" - jego myśli wyrażały się w kilku słowach.

Strach był paraliżujący.

Nawet lśniące nienawiścią oczy oprawcy skierowane w jego stronę nie zrobiły na nim takiego wrażenia, jak widok martwego ojca.

Chłopak nie bał się śmierci, bał się samotności.

Jego strach był uzasadniony, tym bardziej, że mroczny zabójca po prostu skierował się do wyjścia, pozostawiając po sobie jedynie mroczne wspomnienie i słowa: "Strzeż się".

A to był pierwszy dzień tragedii.

W szponachWhere stories live. Discover now