CARMEN
Otworzyłam szafe i głęboko westchnęłam gdy moim oczom ukazał się straszny bałagan w szafie. Już marudziłam rodzicom że nie chce iść na bal, ale ich to nie ruszało. Na szczęście udało mi się znaleźć granatową sukienkę. O dziwo się w nią wcisnełam. Założyłam jeszcze vansy i byłam gotowa, zeszłam na dół gdzie zastałam swoich rodziców.
- Nie pojdziesz w tych butach. - Mruknęła mama. - Ubierz te co Ci kupiłam.
Przypomniałam sobie że ostatnio mama kupiła mi zabójcze szpilki w których wyglądałam jak żyrafa.
- Muszę?
- Prosze Cię, Carmen. - Prychnęła.
Co prawda nie za bardzo umiałam w nich chodzić, wolę wygodniejsze buty. Na początku było trudno utrzymać równowagę, ale jakoś dałam sobie z tym radę, czego nie robi się dla cudownych rodziców?W końcu dojechaliśmy na imprezę. Gdy weszłam do budynku od razu zgubiłam rodziców, w sumie to chyba dobrze, pewnie ktoś ich gdzieś wciągnął - są tu pewnie bardzo dobrze znani. Postanowiłam rozglądać się za Stellą, dziwnie się czułam ponieważ pełno było tutaj bogatych ludzi - wywnioskowałam to po ich ubiorze i zachowaniu. I wtedy dostrzegłam w oddali moją przyjaciółkę,która pokiwała w moją stronę. Zauważyłam że z rozmawia z jakimś mężczyzną. Już zdążyła sobie kogoś znaleźć.
- Oo Carmen hej, poznaj Ashtona. - Blondynka uśmiechnęła się miło.
- Cześć... - Koleś odwrócił się w moją stronę, chwila..co kurwa? - wujku?! Stella?!
- To Carmen jest twoją przyjaciółką!? Przepraszam ale wy to sobie wyjaśnijcie.- Burknął oburzony i skierował się do wyjścia.Widziałam jak Stella łapie go za rękaw koszuli ale to nic nie skutkuje.
- Stella, co Ci odbiło, on ma przecież 35 lat. - Parsknęłam śmiechem. Cóż, przynajmniej dowiedziałam się, że Ashton lubi młodsze.
- Oj no...najważniejsze że ma hajs... To na prawdę twój wuja? Zazdroszczę Ci. - Uśmiechnęła się pod nosem. Z kim ja się przyjaźnię.
- Ciesz się, że nie ma moich rodziców w pobliżu.
- Może chcecie trochę ponczu? - Odwróciłam się a przed moimi oczami stanął Olivier sięgając po szklanki, potem swój wzrok skupił na mnie. - No nie wierze.. - Mruknął cicho pod nosem.
- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się sztucznie biorąc od niego swój poncz.
- Oo naszego wroga stać na takie imprezy? Co on tutaj w ogóle robi. - Zachichotała Stella w stronę bruneta, którego skądś kojarzyłam. Ah no to ten koleś od rozrzuconych kserówek jakby inaczej. Nie wyglądał na takiego kto ma zły stan majątkowy, wręcz przeciwnie. Zauważyłam w oddali także moich rodziców, którzy znaleźli mnie morderczym wzrokiem, już wiem co będzie.
- No świetnie. -Mruknęłam zmierzając w ich stronę.
- A ty Carmen gdzie się szlajasz, wiesz że to impreza charytatywna?! - Burknął tata, na co przewróciłam oczyma. Przecież ja jestem grzeczną, dobrze wychowaną córeczką. Usiedliśmy przy stoliku, najwidoczniej nasz super dyrektor szkoły chciał coś ogłosić. Założyłam ręce na piersi jak obrażona, czemu nie mogłam siedzieć z moją paczką tylko z nimi?
- Witajcie! Dzisiejsze fundusze będą przeznaczone... - Zaczęło się, nie chciało mi się nawet jego słuchać, co chwilę spoglądałam na Stellę a ona na mnie. Rodzice z mojego marudzenia prosili mnie żebym nie robiła im żadnym scen bo przynoszę im wstyd. Spojrzałam na scenę, obok dyrektora stał pewien szatyn...Chwila, to ten koleś od kserówek?!
- Co on tam robi... - Mruknęłam do siebie biorąc łyk napoju.
- Chciałbym także przedstawić wam mojego syna bez którego nic się nie odbyło... Leondre Devries! - momentalnie wyplułam poncz opryskując wszystkich dookoła.
No i jest kolejny, w tym tygodniu rozdziały mogą się trochę opóźnić ponieważ ferie mi się skończyły...;_;
CZYTASZ - KOMENTUJESZ - DAJESZ GWIAZDKĘ.
CZYTASZ
Druga Strona Ciebie |ZAWIESZONE
Teen Fiction*** Każdy człowiek ma dwie twarze, Tę znaną wszystkim i tę prawdziwą... *** Gatunek:FanFiction, Dla nastolatków Ostrzeżenie: Przekleństwa