Rozdział 4.

47 2 1
                                    


*Bip* *Bip* *BiP* *BiP*

-CO do... ach no tak. Cholerny budzik.-
niechętnie zwlokłam się z łóżka patrząc na zegarek.
Była godzina 6:45

-Kurwa! - Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie spadła z łóżka.
Podniosłam się do pionu i skierowałam się w stronę garderoby.
Pogoda nie była zbyt piękna, dlatego na dziś wybrałam morelowe
rurki z wysokim stanem, białą bluzeczkę na ramiączkach na to
sweterek i brązowe buty na małym koturnie [załącznik]

Jako dodatek do wszystkiego wybrałam naszyjnik,
który dostałam na 15 urodziny od Katie.

Wzięłam ciuchy i udałam się do łazienki.
Związałam włosy w niechlujnego koka i wskoczyłam pod
prysznic wcierając tym razem brzoskwiniowy żel do ciała.

Wyszłam i wysuszyłam ciało milutkim ręcznikiem.
Ubrałam ciuchy i podeszłam do lustra.

-Cholera jasna. - Znowu byłam bardzo blada.
Zrobiłam sobie cieniutkie kreski eyelinerem i
przejechałam po rzęsach tuszem.
Nałożyłam jeszcze puder i byłam gotowa.

-Przynajmniej już tak nie straszę.

Schodząc na dół poczułam piękny zapach i jak na zawołanie
zaburczało mi w brzuchu. Wchodząc do kuchni trochę się zdziwiłam
bo nie zastałam moich rodziców tylko kobietę która na oko miała może 45 lat.

-Witaj kochanie, ty pewnie jesteś Maddie?-
kobieta podała mi rękę uśmiechając się od ucha do ucha

-Tak, a pani..-nie skończyłam, ponieważ kobieta mi przerwała

-Jestem Molly, wasza gosposia -
jeeej mamy gosposie !!(wyczujcie ten sarkazm)

-W takim razie miło Cię poznać

-Lubisz naleśniki? Zrobiłam specjalnie dla ciebie
z Nutellą i bananami- o kurcze cofam to.
Już kocham tę kobietę.

-UWIELBIAM! Molly jesteś najlepsza!-
podbiegłam do niej i
przytuliłam tak mocno jak umiałam

-No skarbie uważaj bo mnie udusisz za chwilkę.
A teraz wcinaj bo jest już 7:15 a Ty pewnie nie wiesz
jak dojechać do szkoły mam racje?

Faktycznie! Totalnie nie wiedziałam jak... i czym mam dojechać do szkoły.

-Molly powiedz mi proszę, że jeżdżą tu autobusy
albo no kurcze w ostateczności, że mamy szofera.-
błagam w duchu aby potwierdziła jedną z moich opcji,
nie chciałam już pierwszego dnia się spóźnić

-Niestety nie ma tu autobusów i szofera jeszcze też nie macie,
ale z tego co wiem to Ty masz prawo jazdy- uśmiechnęła się jak
by miała jakiś plan, zaczynam się trochę tego obawiać.

Zignorowałam to

-Co z tego.. nie mam auta. Tata twierdzi, że to niebezpieczne.
Śmieszy mnie to, bo pozwolił mi zdawać na prawo jazdy ale
samochodu już nie dostane..

-Proszę - położyła kluczyki od samochodu a ja nie
wiedziałam co się dzieje -Twój tata prosił, żebym Ci przekazała,
że masz na siebie uważać i nie łamać przepisów-
pogroziła palcem i szeroko się uśmiechnęła

-O MATKO MATKO MATKO NIE WIERZĘ! - myślałam, że to sen.
Ale nie! TO się działo naprawdę! skakałam po kuchni jak głupia,
no ale kto by się nie cieszył z takiego prezentu

-A teraz jedz, smacznego- podstawiła mi pod nos talerz z
dwoma naleśnikami z nutellą i bananami.
Kiedy zjadłam podziękowałam i miałam już
wychodzić ale zatrzymał mnie głos Molly.

FriendsWhere stories live. Discover now