Rozdział 4

2.4K 231 37
                                    

Obudziłem się zmęczony, mimo że było już dobrze po jedenastej. Leniwie wstałem z łóżka i udałem się do łazienki pod prysznic. Krople ciepłej wody spływające po moim ciele działały na mnie kojąco. Z początku miałem nadzieję, że wydarzenia wczorajszej nocy były tylko złym snem, ale otarcia na plecach przywróciły mnie do rzeczywistości. Dzisiaj nastał dzień kiedy po raz ostatni raz widzę Akirę.

Zjadłem szybko śniadanie i wyszedłem z domu udając się w stronę szpitala. W czasie drogi myślałem nad tym, ile żeby mógłbym jeszcze zrobić z moim błękitnookim, gdyby nie było to nasze ostatnie spotkanie. Będąc pod placówką humor nieco mi się poprawił, ale do pełni szczęścia było mi bardzo daleko.

Kiedy tak szedłem zauważyłem, że ze szpitala wychodzi jakaś znajoma postać. Z początku nie mogłem poznać kto to był, lecz gdy tylko się do niego zbliżyłem rozpoznałem mojego przyjaciela Masamiego. Nie wyglądał za dobrze, szedł z opuszczoną głową wpatrując się w chodnik. Czyżby on też miał dzisiaj zły dzień?

- Ej, Masami!- Zawołałem, zwracając na siebie jego uwagę.

- Cześć- odpowiedział niemrawo.

- Co się stało?- Spytałem zmartwiony.

- Długa historia...

Naprawdę nie wyglądał dobrze. Był cały blady i wyglądał jakby nie spał już od wielu godzin. Coś się musiało wydarzyć.

- Chodź, siądźmy i powiedz mi co cię męczy.

Kiwnął głową i usiedliśmy na ławce znajdującej się przed szpitalem.

- Szedłeś do Akiry?- Odezwał się pierwszy.

- Tak, obudził się trzy dni temu.

- To świetna wiadomość.- Na jego twarzy zagościł wymuszony uśmiech.

- Co cie gryzie? Coś się stało?

- Osamu, on... On nie żyje- wyszeptał.

- Co?! Co się stało?

- Popełnił samobójstwo.- Ręce Masamiego zaczęły się lekko trząść.

- Przykro mi. Jak nie chcesz to nie mów, ale dlaczego on... ?

- Kenta... On przyszedł do nas dwa dni temu. Chciał dobrać się do niego, ale mu przeszkodziłem, więc zamiast niego wyżył się na mnie. Następnego dnia byłem rozdrażniony i wyładowałem się na nim.- Mówił drżącym głosem.- Ja... ja go zgwałciłem. On nie chciał, ale po prostu nie mogłem... Później, wieczorem zamknął się w łazience z moimi tabletkami i alkoholem i..- Całe jego ciało zaczęło się trząść.

- Chodź- powiedziałem wyciągając ręce w jego stronę.

Wtulił się we mnie i zaczął cicho łkać. Byłem w szoku, po tym co usłyszałem, ale z pewnej strony współczułem mu. Wiedziałem, że to nie w porządku, że aby się od stresować zmusił swojego współlokatora do seksu, ale wiedziałem również co musiał przejść z Kentom. Już raz miała miejsce taka sytuacja. Masami był wtedy cały w siniakach, pewnie teraz było podobnie. Mimo wszystko powinien on uważać, bo nie każdy ma tak mocną psychikę by wyjść cało po takim wydarzeniu, chyba że...

- Masami, czy ty tylko wtedy go...

- Nie- wtrącił.- Wcześniej też.

Czyli ten desperacki ruch Osamu nie był wynikiem jednorazowego gwałtu.

- Gdybym wiedział, że może dojść do czegoś takiego, wtedy bym nie... Nie sądziłem, że może coś takiego zrobić- łkał.- Ja nie chciałem. Kochałem go.

Owari [yaoi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz