Rozdział 27- Tylko błagam...

4.7K 347 10
                                    

- Zrobię wszystko co będziesz chciała. Dosłownie. Mogę pojechać do tej szkoły tańca, ubrać się nawet w strój baletnicy i nauczyć się podstaw jazzu. Albo... Możemy pojechać do jakiejś wielkiej galerii i siedzieć tam kilka godzin. Oczywiście będę trzymał ci wszystkie siatki, kurtkę czy co tam będziesz miała- mówi jakiś głos.

Rozpoznaje w nim głos Wesa. Nie mogę się poruszyć, oczu otworzyć. To takie frustrujące. 

- Możesz mnie pomalować tak jak zawsze chciałaś. Wiem, że byłaś wtedy mała i zapewne długo o tym nie myślałaś. Albo ubiorę się w kieckę i będę paradował po szkole.

Powoli otwieram oczy. Jaka ulga, że mogę to zrobić. Wes oparty jest na jednym łokciu i twarz chowa w jednej dłoni. Drugą dłonią trzyma za moją i lekko ściska. Wszystko jest białe. Nie zastanawiam się gdzie jestem, wiem to doskonale. 

- Albo zabiorę cię do klubu i będziesz mogła się upić, oczywiście za moim nadzorem. Tylko błagam obudź się- prosi błagalnym głosem.

- To kiedy idziemy na tą imprezkę?- pyta cicho w dodatku z zachrypniętym głosem.

To momentalnie spogląda na mnie z nadzieją w oczach. Otwiera usta ze zdziwienia. Uśmiecham się lekko, jestem wykończona.

- Jass...- szepcze.

Pojedyncza łza zaczyna spływać mu po policzku. 

- Wszystko w porządku- oznajmiam słabym głosem.

- Teraz tak- uśmiecha się szeroko.- Pójdę po wszystkich. Poczekaj moment.

Szybko wbiega z sali. Jestem bardzo słaba, nawet nie wiem ile 'spałam'. Już widzę jak wszyscy się zamartwiali, nie spali. Kolejny raz przeze mnie. Może nie do końca, ale i tak czuję się winna.

- Córeczko!- krzyczy mama wbiegając do sali i przytulając mnie.

- Cześć- odpowiadam.

Jak dobrze jest przytulić się do mamy. Może to dziwne, ale jej włosy pachną tak pięknie. Żyję. Łzy same zaczynają mi spływać.

- Nie płacz- mówi Lily, która schowała się za Wesa.

- Chodź do mnie- proszę ją, a ona szybko do mnie podbiega.

Owija swoje małe rączki wokół mojej szyi. Jak dobrze, że nic jej się nie stało. Po chwili wraz ze swoim uśmieszkiem odbiega ode mnie. Ale nie na długo zostaję sama. Sarah również się we mnie wtula.

- Tak się cieszę- mówi mi wprost do ucha. Ugh... Nie lubię tego uczucia.

Na horyzoncie widzę Evana, uśmiecham się do niego lekko. Podchodzi do mnie powoli, nachyla się nade mną i składa pocałunek na moich ustach. Przez to, że na sali jest mama i Wes zaczynam się rumienić.

- Jake idź- słyszę głos Wesa.

Odrywam się od Evana i spoglądam na moich braci. Jake stoi z fochem na twarzy. Nie wiem o co chodzi.

- No idź- nalega Wes.- On myśli, że to przez niego- dodaje bez dzwięcznie, więc tylko ja rozumiem.

- Zostawicie mnie samą z Jake'iem?- pytam cicho.

Po chwili nikogo oprócz nas nie ma.

- To nie przez ciebie- mówię.

On jednak nie reaguje.

- Wiedziałam co robię i zrobiłabym to jeszcze raz- zapewniam go.

To była jedna z lepszych rzeczy jakich zrobiłam.

- Gdybym został...- urywa.

- To zrobiłby tobie to samo- mówię stanowczo.- Chodź tu do mnie i nie bierz na siebie żadnej winy. Proszę.

On przychodzi do mnie i przytula się do mnie.

- Dla was zrobię wszytko.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejo! Jak wam się podoba? Zadowoleni z takiego obrotu spraw?

Jeszcze góra trzy rozdziały i koniec :( Ale no nic się nie zrobi.

Komentujcie i gwiazdkujcie!

Do następnego! 



Tatuś nauczył mnie płakaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz