9.

2.8K 248 30
                                    

    Myślę, że to jest ten czas kiedy nadchodzą moje kłopoty. W myślach planowałam różne sposoby ucieczki, ale w praktyce raczej uciec by mi się nie udało. Byłam osaczona. Z jednej strony Nico, z ponurym wyrazem twarzy, a z drugiej zadzierająca nosa, przemądrzała blondyna. Super. 

    Kilka razy otwierałam usta, próbując wcisnąć im jakąś wiarygodną bajeczkę typu "Chyba nie jestem jedynym herosem, który widział Apolla, prawda?". Mogłabym tak zrobić, ale niestety mój brat już się chyba połapał, że półbogiem raczej nie jestem. Gdy w końcu odważyłam się cokolwiek powiedzieć, do pomieszczenia wleciał jakiś dzieciak, wrzeszcząc coś o pojawiającym się w obozie wściekłym bogu. Kilka razy mrugnęłam oczami i załamana przetarłam dłonią twarz. Spojrzałam na sufit, opuszczając ze zrezygnowaniem ramiona. Dlaczego mnie to spotyka? 

    Ann i Nico wylecieli ze szpitala, a ja powlekłam się za nimi, przygotowując się psychicznie do rozmowy z ojcem. Kiedy dotarłam na miejsce zastałam typowy widok. Lekko przestraszeni herosi, stali kilka metrów od Hadesa, który łypał na wszystkich groźnym wzrokiem.  Nałożyłam na twarz sztuczny uśmiech, złożyłam ręce na piersi i dziarskim krokiem ruszyłam ku ojcu. Nico był lekko zdezorientowany widokiem ojca. Razem z Annabeth zatrzymał się właśnie kilka kroków od niego i coś do niego powiedział. Hades miał właśnie odpowiadać, kiedy mnie zauważył. Na mój widok zacisnął dłonie w pięści, zmarszczył groźnie brwi a jego znacznie pociemniały. Idealnie nadawał się jako usposobienie czystej wściekłości. Momentalnie zrobiło mi się zimno i mój krok przez chwile stał się niepewny. Może powinnam udawać, że go nie zauważyłam i iść dalej? Albo uciec najszybciej jak się da, póki jeszcze nie zaczął krzyczeć? Ewentualnie mogłabym... 

- Mam jedno, jedyne pytanie, i wymagam natychmiastowej odpowiedzi. - jego głos był spokojny. Za spokojny. A to zawsze źle wróżyło. Niech wszyscy pamiętają, spokojny człowiek to wściekły człowiek. 

    Lekkim krokiem doszłam do ojca i stojącej obok niego dwójki herosów. Przywdziałam najbardziej obojętną minę na jaką było mnie stać i zmierzyłam wzrokiem półbogów zebranych wokół nas, jednak była między nami wystarczająca odległość, żeby nie mogli nic usłyszeć. To było zdecydowanie na plus. 

- Mógłbyś nie robić wokół siebie takiego szumu, tato. Ogarnia cię bardzo ciemna aura, czyżbyś był wściekły? - postawiłam na ironię i sarkazm, bo tylko w ten sposób mogę się jakoś z nim dogadać. Przez cały czas staliśmy na przeciwko siebie i mierzyliśmy się wzrokiem, dzięki czemu zauważyłam jak prawie niezauważalnie zaciska szczękę. 

- Czy jestem wściekły? Oczywiście, że tak! Co ty do cholery sobie myślałaś?! Nie dość, że uciekłaś mi sprzed nosa zaraz po tym, jak zdemolowałaś mi salę tronową, to jeszcze zostawiłaś Podziemie w totalnym chaosie. - na te słowa pokręciłam mu palcem przed nosem.

- Wcale nie zostawiłam nic w chaosie. Oddałam tymczasową opiekę nad Tartarem godnej osobie. Nie masz co się martwić. Ty masz spokój ode mnie, ja mam wakacje. Pełen luz. - machnęłam niedbale ręką podkreślając tym swoje słowa. Wyszczerzyłam się do zdezorientowanej Ann. Miała lekko wytrzeszczone oczy, co upodabniało ją do sowy. Ledwo powstrzymałam śmiech, wyobrażając sobie wielkie, sowie oczy na twarzy córki Ateny. 

- Godnej osobie? Nazywasz tego napuszonego, zidiociałego kretyna, który na każdym kroku podważa mój autorytet i totalnie ma gdzieś co się dzieje, godną osobą? - na twarzy Hadesa wymalowało się niedowierzanie. Z jednej strony się oburzyłam ze zniewagi mojego przyjaciela, ale po kilku sekundach doszłam do wniosku, że w sumie to ojciec ma racje. 

- Hmm... Teraz jak tak myślę, to w sumie nie był dobry pomysł. Ale to nie znaczy, że musisz obrażać moich przyjaciół. Rhodan obiecał meldować mi, jeśli coś niepokojącego będzie się dało. Mimo, że nie jest zbyt odpowiedzialny, to nie raz dowiódł, że mogę mu ufać. - cała maska obojętności w jednej sekundzie spłynęła z mojej twarzy. Ojciec też nie wyglądał już na wściekłego. Zaczesał do tyłu swoje sięgające ramienia loki w nerwowym geście, po czym westchnął głęboko i spojrzał na mnie ze zrezygnowaniem. Położył rękę na moim ramieniu i uśmiechnął się delikatnie.

- Ufam ci, Calianno. Mimo, że twój pobyt tutaj uważam za totalną głupotę, to jednak małe wakacje ci się przydadzą. - z wdzięcznością wtuliłam się w ojca, nie zważając na jego niezadowoloną minę. Pomimo naszej dobrej relacji, przytulanie się nadal wprawiało go w zakłopotanie. W dodatku patrzyło na nas grono herosów. Cóż ojcze, twój autorytet właśnie upadł.

____________________________________

Od razu chcę przeprosić za tak krótki rozdział, nie zabijajcie ;-; Uczę się do poprawek i wiadomo, że nie bardzo mam czas.

Co do rozdziału, zjawił się tatulek XD Zrobił wielkie wejście godne władcy Podziemi. :D

Wkrótce poznamy  wspomnianego Rhodana. Niestety nie przyniesie od dobrych wieści. W najbliższych rozdziałach już nie będzie tak sielankowo jak dotychczas, bo mogę zdradzić, że zbliża się czas przepowiedni. 

Zachęcam do komentowania ^^ 

 


Spirit of TartarusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz