12.

3K 244 42
                                    

   Wszystko wokół mnie falowało. Miałam wrażenie jakby ktoś niemiłosiernie mocno ściskał mi głowę. Słyszałam czyjąś rozmowę, ale wszystko było stłumione, jakby mnie i ich oddzielała gruba ściana. Z całych sił starałam się wyrwać z ciemności, która mnie otaczała. Z każdą chwilą rozmowa starała się coraz wyraźniejsza, byłam w stanie rozróżnić pojedyncze słowa, ale nie potrafiłam ruszyć choćby palcem. 

-...martwię się o nią, leży już trzy dni... - Leo? - A co jak za jej stan odpowiada ten gościu z przepowiedni? 

Przepowiedni? O czym on, na gacie Hadesa, gada? 

- Jest prawdopodobieństwo, że ten, o którym mowa z przepowiedni, to ten sam, którego widziałem w swoich śnie. Tak twierdzi Annabeth. 

   Po kilku minutach walki, z wielkim trudem udało mi się otworzyć oczy. Przez chwilę oślepiło mnie światło, więc ze zmrużonymi oczami rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w obozowym szpitalu, przed łóżkiem, na którym leżałam stał Leo i Percy, a na krześle po mojej lewej siedziała zmartwiona Piper. Gdzieś z tyłu zauważyłam opierającego się o ścianę Willa i Nico. 

-Niezły komitet powitalny, nie ma co. - jak na poczekaniu wszyscy zwrócili się w moją stronę. Piper poderwała się z krzesła i dobiegła do mnie, o mało się nie wywalając. 

-Cali, wszystko w porządku? Nic ci nie jest? Jesteś ra... 

-Hej, hej spokojnie. To słodkie, że się tak martwicie. - uśmiechnęłam się trochę kpiąco, ale w środku czułam przyjemne ciepło. Mieć takich przyjaciół to skarb. 

   Podniosłam się na łokciach i przytuliłam brązowowłosą. Przez dłuższą chwile nie chciała mnie puścić, ale w końcu lekko się wyrwałam z jej objęć i rozejrzałam po sali. 

-Tak w ogóle, to co się stało?

ooOoo

   Od dwudziestu minut siedziałam na schodkach tarasu prowadzącego do obozowego szpitala i wysłuchiwałam relacji Nico z przebiegu zebrania grupowych. Leo co jakiś czas wtrącał jakieś niepotrzebne informacje, za co obrywał od Piper, a Will i Percy rozmawiali o moim stanie zdrowia. 

-... i wtedy zerwał się silny wiatr, zatrzaskując okna w Wielkim Domu. Kiedy podszedłem sprawdzić co się dzieje na zewnątrz, zobaczyłem jak upadasz. 

-Gdybyś widziała jak Will bohatersko uratował cię przez bliskim kontaktem z ziemią. Taki moment jak w filmach, kiedy główny bohater łapie upadającą kobietę... - w tym momencie Leo dramatycznie wyciągnął przed siebie ramiona, łapiąc wyimaginowaną postać -...a potem spoglądają sobie głęboko w oczy i... no w sumie tobie spojrzeć nie mógł, bo ledwo kontaktowałaś ze światem i było widać tylko białka twoich oczu, co wyglądało nieco przeraża... - Pipes po raz kolejny przerwała jego głupią gatkę, uderzeniem w głowę, ja jednak nie zwracałam na nich totalnie uwagi, przyglądając się dziwnemu zjawisku na niebie. 

   Po niebie leciała smuga światła i z zadziwiającą prędkością zbliżała się w naszą stronę. Widziałam jak coraz więcej herosów kręcących się w pobliżu, spogląda w tamta stronę. Niektórzy mieli już przygotowaną broń. Chciałam jakoś zwrócić uwagę moich towarzyszy, więc poklepałam siedzącego obok Nico. Kiedy spojrzał w moją stronę, pokazałam mu tylko palcem na sporą grupę obozowiczów. Nie zdążyłam jednak powiadomić reszty, bo doszedł do nas dźwięk silnika. Leo i Piper natychmiastowo przestali się kłócić. Spojrzałam ponownie w tamta stronę i zmrużyłam lekko oczy, kiedy między kłębowiskiem herosów mignęło mi czerwone auto. W sekundę uświadomiłam sobie, co się właśnie dzieje. 

   Nie myliłam się. Po kilku minutach z tłumu wyłonił się wysoki blondyn, jednak na jego twarzy nie było widać uśmiechu. Jego włosy, zazwyczaj lekko zaczesane do tyłu, teraz były w całkowitym nieładzie. Widząc, że jest coraz bliżej, wstałam ze schodów i zrobiłam kilka kroków, lądując prosto w jego ramionach. Ścisnął mnie tak mocno, że przez chwilę nie mogłam oddychać. W końcu puścił mnie i mamrocząc pod nosem, że to wszystko jego wina, zaczął obchodzić mnie dookoła sprawdzając czy nie jestem ranna. Po przeszukaniu znowu stanął przede mną i chwyciwszy mnie za policzki, zaczął obracać moją twarz w każdym kierunku, aż w końcu zirytowana strzepnęłam jego dłonie. 

   Chyba właśnie wtedy moi przyjaciele otrząsnęli się z szoku.

-Pan Apollo?

*********************************

 Po około miesiącu, w końcu dodaję rozdział. Może do końca tak tego nazwać nie mogę, bo tylko 600 słów, ale nie chciałam żebyście tak długo czekali. Nie wiem kiedy pojawi się kolejny, bo za miesiąc mam matury ;_; 

Chciałam podziękować wszystkim, którzy jak dotąd głosowali na moje ff, cieszę się, że wam się podoba ♥ 

Spirit of TartarusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz