-Znowu poniedziałek. - pomyślałam i wyczołgałam się z łóżka. Jak zwykle mój przeokropny budzik, czyli najgorsza część mojego pokoju spadł na ziemię i rozpadł się na części. Na szczęście nauczyłam się go składać w niecałą minutę. Trening czyni mistrza. Powolnymi krokami skierowałam się do mojej garderoby i szybko przebrałam. Pozostało mi już tylko przeczesać włosy i gotowe. Zgarnęłam plecak z zadaniem i zeszłam po schodach do kuchni.
- Hej skarbie! -powitała mnie jak zawsze z rana mama. Tata już od dawna był w pracy.
- Cześć. - odparłam i zwinnie przeskoczyłam na bok, bo świeżo wypieczony tost leciał akurat w moją stronę.
Moja mama nie była specjalistą w kuchni, szczerze mówiąc wolałam, żeby to pomieszczenie było dla niej w pewnym sensie zakazane. Kiedyś przez przypadek zapaliła się przy niej lodówka. Nie wiem jak to możliwe. Widocznie moja rodzicielka ma wrodzony talent, którego na szczęście po niej nie odziedziczyłam.
Chwilę później w mojej buzi rozpływała się już kanapka z masłem orzechowym oraz sok pomarańczowy. Szybko skończyłam śniadanie, pocałowałam mamę na pożegnanie i wyszłam z domu. Dokładnie o 8.00 stałam już na przystanku czekając na Elizabeth i szkolny autobus.
- Hej Ann! - zawołała już z oddali moja przyjaciółka, która biegła w moją stronę.
Akurat w tej chwili zaczął zbliżać się do mnie bus. Dziewczyna rzuciła mi się na szyję i zaczęła opowiadać o tym co zrobiła, a czego nie zrobiła tego poranka. Liz była niezwykle czarująca osobą. Można z nią było godzinami rozmawiać o niczym i nawet przez sekundę nie poczuć znudzenia. Tym razem było tak samo. Jazda do szkoły zajmuje nam jakieś 15-20 minut, więc miała sporo czasu na wyrzucenie z siebie wszystkiego co ją męczy i przy okazji zacząć wypytywać mnie o rzeczy, które męczą mnie. Jest ich wprawdzie póki co niedużo, ale do przerwy obiadowej powinnam się wyrobić.
Kiedy wysiadałyśmy z pojazdu moją uwagę przykuł pewien chłopak. Śmiał się razem z całkiem sporą grupą chłopaków, a na jego twarzy pojawiły się dołeczki. Ten śmiech wywołał we mnie dziwne uczucie i po raz pierwszy stwierdziłam, że poniedziałek nie musi być taki straszny. Skierowałam się do klasy, gdzie miałam mieć historię cały czas myśląc o chłopaku. Zajęłam miejsce jak zwykle sama na końcu sali. Na tej lekcji, jak również na geografii i fizyce nie było ze mną Liz. Dziewczyna wybrała sobie inne przedmioty "dodatkowe".
Nasz nauczyciel oznajmiał właśnie, że do naszej klasy dołączy nowy uczeń - Harry Styles. Odwróciłam głowę, by spojrzeć na nową osobę i od razu zrozumiałam, że to tan sam chłopak, który poprawił mi dziś nastrój. Boże. Dopiero teraz tak na prawdę zdałam sobie sprawę z jego urody.
- Ann? - spytał pan Gerry.
- Tak?
- Pytałem, czy Harry nie mógłby usiąść z tobą, w końcu klasa nie ma innego, wolnego miejsca.
Zarumieniona przesunęłam się na bok ławki robiąc miejsce brunetowi. Przysiadł się do mnie, uśmiechnął i na jego twarzy znów pojawiły się te urocze dołeczki. Nauczyciel zaczął lekcje.
- Cześć. -zaczął.
- Cześć.
-----------------------------------------------------
O rany! Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał... Następny pojawi się już niebawem.
~Anet.
YOU ARE READING
Harry&Me • H.S.
Novela JuvenilHej! Nazywam się Ann. Od miesiąca mieszkam w Wirginii Zachodniej, czyli najnudniejszym miejscu na ziemi. Mam tylko jedną przyjaciółkę - Elizabeth. W mojej szkole jestem raczej szarą myszką, niektórzy nazywają mnie kujonem, tyle, że ja nie uczę się...