Chapter IX

1.9K 229 9
                                    

   Obudziłem się w łóżku. W tej całej ich norze. Nie wiedziałem, czy jest noc, czy dzień. Ból głowy już od początku był nie do wytrzymania. Tak samo zresztą odczuwałem ranę na ramieniu. Miałem na niej obfity opatrunek, co choć trochę łagodziło nieprzyjemne uczucie. Niestety kawałek bandaża nie pozbawił mnie piekącego bólu.
   Gdy moje oczy odzyskały stu procentową ostrość rozejrzałem się po pomieszczeniu. W głowię kręciło mi się jakbym dopiero co wysiadł z karuzeli. Wszystko wyglądało zupełnie normalnie. Z jedną, maleńką różnicą. Obok mojego łóżka, na starym drewnianym krześle siedział Naoki. Spał, widocznie był przy mnie już spory czas. Chciałem delikatnie złapać go za rękę, kiedy usłyszałem głosy dochodzące z salonu.

- Cholera... ten chłopak naprawdę nie jest zwyczajny. Przecież Gadriel nie zapędza się na nasze tereny bez większego powodu. 

- Wiem Suzaku... ale nie myślałem, że Hikaru ściągnie na siebie aż takie zło. Że też tego nie przewidziałem... - te słowa wymówił starzec, poznałem jego poczciwy głos.

- Nie przejmuj się tym Atsushi... wzmocnimy nocne patrole, trzeba zwiększyć tarczę. Skoro najwyższy może przez nią przejść, to znaczy, że nas rozgryźli. Kurwa..

- Spokojnie Suzaku. Zajmę się okręgiem. Natomiast Wataru, Yuki i Jun będą mięli nocną wartę.

- Atsushi! To jeszcze dzieci! - krzyknął Suzaku.

- Poprawka, to nasze dzieci. Wiem, że dadzą sobie radę. Są odważni i dzielni. Nie wątp w ich możliwości.

~***~

   Mężczyźni rozmawiali jeszcze przez dłuższą chwilę, ale to co usłyszałem w zupełności mi wystarczało. Swój wzrok skierowałem z powrotem na Naokiego, nadal pogrążony w śnie siedział na krześle. Przybliżyłem się i delikatnie złapałem jego dłoń. Była przyjemnie ciepła, nie chciałem jej puszczać. Pragnąłem jedynie siedzieć i wpatrywać się w zanużoną w śnie twarzyczkę czarnowłosego.
  
   W norze zapanował spokój, nikt się nie krzątał, nikt nie krzyczał ani nie śmiał się. Zapewne trzej zbóje poszli już na patrol. Zastanawiałem się, czy w razie zetknięcia z wrogiem dadzą sobie radę? Tak jak powiedział Suzaku, przecież to małe dzieci. Yuki, najmłodszy, ma może 7 lat? To jeszcze dziecko...
   Później moje myśli obrały inny temat. W mej głowie padło zasadnicze pytanie: ile czasu minęło od tamtego zdarzenia? Nie byłem pewien niczego. Nie pamiętałem, nie miałem żadnych wspomnień. Tylko tamtą chwilę, gdy otarłem się o śmierć. Zrozumiałem wtedy, że to dla Naokiego przeżyłem to starcie. Gdyby się wtedy do mnie nie odezwał, gdyby nie przyszedł na czas, zapewne byłoby już po mnie. Choć rana głęboka i sprawiająca wiele cierpienia.. cieszyłem się, że wszystko zakończyło się w ten sposób.
   Szczerze, miałem też kilka pytań do samego siebie. Dlaczego akurat o nim pomyślałem przed śmiercią? Przecież, prawie w ogóle się nie znamy. Nie mamy ze sobą nic wspólnego, nic nas nie łączy. No, może tylko jego misja, wybudzić tego drugiego mnie. Jednak.. chyba coś się zmieniło. Teraz już nie był dla mnie przemądrzałym panem 'wszystko wiem'. Był... kimś więcej. Chciałem uzyskać odpowiedzi na wiele pytań, które zatruwały moje myśli. Postanowiłem jednak jeszcze poczekać.

   Siedziałem na łóżku wciąż trzymając czarnowłosego za rękę. Nie wiem jak dużo czasu tak spędziłem, ale nie chciałem, żeby ta chwila się kończyła. Niestety, Naoki chyba naprawdę chciał zrobić mi na złość. Jego powieki z wolna się podniosły.

- Witaj śpiochu. - powiedziałem delikatnie odgarniając grzywkę chłopaka.

- Hikaru? - powiedział jeszcze zaspanym głosem. - Jak się czujesz?

- Bardzo dobrze. - odrzekłem w miarę obiecująco. - Za to ty wyglądasz jak śmierć na urlopie. Może idź do łóżka? Wyśpij się, to ci dobrze zrobi.

- Nie... już przez te kilka nocy aż za dużo się naspałem. - odrzekł patrząc na nasze złączone dłonie.

- Ah... gomme gomme.. - powiedziałem głupkowato się śmiejąc. Szybko puściłem rękę chłopaka. - Eee... powiedz mi, jak długo spałem?

- Jakieś 4 dni. - odrzekł lekko speszony chłopak. - Byłeś w bardzo ciężkim stanie, straciłeś dużo krwi. Ale nie martw się, Atsushi świetnie się tobą zajął.

- Kurczę, 4 dni... przez ten czas byłbym już conajmniej o jedną lekcję do przodu. - powiedziałem zakrywając twarz dłońmi.

- Teraz i tak za wiele nie zrobimy. - odrzekł cicho Naoki. - Gadriel nie da nam spokoju, póki nie dostanie tego, czego pragnie.

- Gadriel? - zapytałem. - Czy to ten demon?

- Nie... to dowódca tych zamaskowanych cholerników. Przyjął imię jednego z demonów, bo tak mu się podobało. A w sumie jego ojcu, który sam każe nazywać się Satanem. Nie rozumiem ich myślenia, i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał. - westchnął Naoki.

- Dziwne nieludzie... - powiedziałem śmiejąc się cicho.

~***~

   Naoki cały czas siedział ze mną. Zjedliśmy wspólny posiłek, niestety nie byłem jeszcze w stanie wstać z łóżka. Suzaku czatował na zewnątrz, dzieciaki całą noc chodziły po naszych terenach wypatrując obcych. Atsushi siedział w komnacie przeglądając swoje stare księgi. Wszystko było w porządku, oprócz tego, że Layla chodziła podenerwowana. Jej zachowanie mnie zaniepokoiło. Cały czas chodziła po wszystkich pokojach, ręce dziwnie jej się trzęsły. Naoki poprosił ją, żeby zajęła się moją raną. Niechętnie zmieniła moje opatrunki. Czarnowłosy nie odstępował ode mnie na krok. Gdy tylko Layla była w pobliżu, jego twarz otulał dziwny niepokój. Nie rozumiałem tego, przecież była jedną z nas.

- Aish... - syknąłem, gdy dziewczyna zaczepiła bandażem o ranę.

- Gomme... - powiedziała oschle.

   Naoki delikatnie odepchnął dziewczynę i sam zajął jej miejsce przy apteczce. Layla wyszła z pokoju oburzona. Nie mogłem pojąć co się z nią dzieje.

- Postanowiliśmy z Atsushim, że narazie będziesz się uczył tutaj. - oznajmił czarnowłosy kończąc pracę.

- Tutaj? Ale jak? Nie ma tu aż na tyle miejsca. - odpowiedziałem.

- Atsushi będzie dawał ci lekcje. Zapewniam cię, że będzie dobrze. - uśmiechnął się po czym przejechał dłonią po moim policzku.

   Czułem, że moją twarz z wolna oblewa czerwony rumieniec. Zakryłem policzki dłońmi, udając, że opieram głowę na łokciach. Bałem się, że to zauważy. Naoki jedynie patrzył na mnie z dziwnym uśmiechem, nie wiedziałem co robić.

- No co? - zapytałem wydymając policzki.

- Kawaii neko~ - wyszeptał.

- Nie jestem kawaii. Przestań tak mówić bo się obrażę.. - powoedziałem oburzony.

- Przepraszam cię...

- Za co znowu baka? Przestań. - powiedziałem dając mu pstryczka w nos.

- Za to... - wyszeptał, po czym szybko zbliżył się do mnie. Nie zdążyłem nawet zareagować, kiedy poczułem jego ciepłe usta na moim policzku. Momentalnie się zarumieniłem.

   Czarnowłosy wyparował z pokoju z dziwnym uśmiechem na ustach. W progu rzucił jeszcze ciche 'spać' i wyszedł. Zdezorientowany złapałem się za twarz. Nie do końca wiedziałem co czuję, ale jedno było pewne. Byłem szczęśliwy.

NEKOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz