Rozdział 15

11.4K 657 10
                                    

Weszłam do mojego tymczasowego mieszkania. Nikt nie wiedział,że tu mieszkam. Powiedziałam im,że udało mi się przekonać Carmen,żebym wróciła do mieszkania. Gdyby Alfie się dowiedział gdzie mieszkam i w jakich warunkach to jakimś cudem zebrały pieniądze i kupił mi mieszkanie. Nie chcę od niego wyciągać pieniędzy. Josh nadal się nie odzywa,więc nie chcialam go prosić o przenocowanie. Postawiłam walizkę w rogu pokoju i wyszłam z niego jak najszybciej. Przeszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki wcześniej zrobione naleśniki. Zdążyłam się już tu trochę ,,zadomowić". Zjadłam je szybko i wstawiłam talerz do zlewu. Za dwa dni miałam iść do pracy, a do tego czasu mogłam leżeć i nic nie robić. Nie wiem co ze szkołą. Przydałoby się,gdybym na coś poszła,ale nie mam jak.Alfie musiał pozałatwiać swoje sprawy,więc mu nie przeszkadzałam i nie mówiłam o niczym. Nie wiem jak dożyję bez pieniędzy do końca miesiąca. Położyłam się na dmuchanym materacu i wyjęłam telefon. Weszłam na Facebooka i odpisałam kilku osobom. Odrzuciłam telefon na drugi koniec materaca i westchnęłam. Kompletnie nie mam co tu robić. Sprzątać mi się nie chce jak zawsze,a żeby wyjść z domu musiałabym się pomalować. To nie dla mnie. Podskoczyłam,kiedy usłyszałam dźwięk wiadomości i od razu rzuciłam soe na telefon. Odblokowałam ekran i uśmiechnęłam się na wiadomość od Josha.

JOSHUA: Możemy pogadać? Będę u Ciebie za kilka minut

Ja: Nie ma mnie w domu. Możemy się spotkać w centrum?

JOSH: No to masz dwadzieścia minut. Przy włoskiej restauracji

Szybko wstałam z materaca i włożyłam telefon do kieszeni. Wbiegłam do łazienki i chwyciłam za kosmetyki. Szybko zakryłam sińce pod oczami korektorem i nałożyłam puder. Pomalowałam jeszcze rzęsy i zobaczyłam,że zostało mi dziesięć minut. Założyłam na nogi trampki w międzyczasie rozczesując włosy. Zakluczyłam za sobą drzwi i zbiegłam na sam dół. Rozejrzałam się,czy nie ma nikogo na ulicy i pobiegłam w odpowiednią stronę. W ostatniej chwili wsiadłam do autobusu i odetchnęłam z ulgą. Zostało mi sześć minut,więc jeśli dobrze pójdzie to spóźnię się tylko jakieś dwie. Może będą korki, więc Josha też coś opóźni i nie będzie zły. Oby. Wybiegłam z autobusu na przystanku i pobiegłam w stronę restauracji. Nie mam siły. Zatrzymałam się kawałek przed nią ciężko oddychając. Rozejrzałam się i zobaczyłam samochód Joshuy kilka metrów odemnie. Wzięłam głęboki oddech i poszłam w jego stronę. Zapukałam lekko w szybę,a brunet otworzył samochód. Chciałam wsiąść do środka,ale zamiast tego Josh wysiadł.

-Przejdziemy się.

Zamknął samochód i poszedł przed siebie. Po chwili zatrzymał się,kiedy zobaczył że nie idę i machnął do mnie głową. Otrząsnęłam się i poszłam za nim. Spuściłam głowę na buty, kiedy dorównałam mu kroku. Zagryzłam wargę ze zdenerwowania i zakryłam twarz włosami. Co jeśli będzie chciał ze mną zerwać? W sensie...przestać się widywać, bo nawet nie jesteśmy razem. Muszę się na to przygotować,bo znając mnie zacznę płakać. Wzięłam urwany oddech próbując się uspokoić,a wtedy poczułam jak chłopak łapie mnie za rękę. Od razu spojrzałam się na nasze splecione dłonie i odrobinę się uspokoiłam. Cholera. Josh trzyma mnie za rękę! Poprawiłam wolną dłonią włosy,które mi przeszkadzały i rozejrzałam się. Wchodziliśmy właśnie na teren plaży.

-P-po co kazałeś mi tu przyjść?

W końcu odważyłam się odezwać. Josh zamiast mi odpowiedzieć wziął mnie na ręce. Złapałam się go mocno i pozwoliłam żeby niósł mnie przez piach. Może jestem za gruba? Carmen zawsze mi wypominała,że jestem gruba i za dużo jem. Po chwili weszliśmy na most,ale Josh szedł do końca. Posadził mnie na kocu,które były tam rozłożone i położył się obok. Zarzucił mi na ramiona drugi koc i wziął sobie poduszkę pod głowę. Dokładnie mi się przyglądał skanując moją twarz i jeżdżąc dłonią po moim udzie.

-Nie jest Ci zimno?

-Przeżyję Sheila.

-Przykryj się chociaż trochę. Jest tu dużo kocy.

-Sheila...

Ściągnęłam z siebie koc i podeszłam do sterty,która leżała obok. Wzięłam taki sam dla chłopaka i usiadłam znowu obok niego. Przykryłam go kocem do pach,a potem dopiero siebie.

-Możesz się tak nie denerwować? Czym się stresujesz? Widać to Kochanie.

Kochanie...Znowu zagryzłam dolną wargę,a Josh splótł nasze dłonie. Spróbowałam się rozluźnić,ale nie mogłam,więc brunet wciągnął mnie na swoje biodra. Chciałam wstać,ale złapał mnie za biodro i przytrzymał.

-Co robię nie tak?

-Ja...

-Powiedz mi. Martwię się.

-Nic nie robisz nie tak. Wszystko jest idealnie,ja nie mogę.

-Czego nie możesz?

-Boje się Josh. Mam problemy i boję się,że nie dam sobie sama rady. Ty jesteś na mnie zły,a Alfie ma swoje sprawy. Oprócz was nie mam tak naprawdę nikogo i boję się, że znikniecie.

-Nigdzie się nie wybieram. Alfie zresztą też. Nie jestem już zły,okej? Jestem trochę...zawiedziony,że to wzięłaś,ale między nami jest okej. Ufam Ci i wierzę, że już tego nie zrobisz. Byłoby mi łatwiej Sheila,gdybyś się otworzyła.

Joshua starł łzy z moich policzków rękawem i posłał mi pokrzepiający uśmiech. Mimowolnie lekko się uśmiechnęłam i przytuliłam do chłopaka. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej słuchając bicia jego serca. Przymknęłam oczy na ten uspokajający dźwięk i pocałunki chłopaka na mojej głowie.

-Zaufaj mi Kochanie. Otwórz się przedemną.

My Sister's BoyfriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz