2

21 2 1
                                    

Idąc ramię w ramię z Lily czułam się pewnie. Spacerowałyśmy środkiem korytarza wyprostowane z wysoko uniesionymi głowami, nasze twarze przystrojone były w uśmiechy. Wyobraźcie sobie to niczym sceny z typowego babskiego filmu. Spowolnione tempo, spojrzenia rzucane w naszą stronę i włosy zarzucane na plecy.

Cóż, do tych nieśmiałych się nie zaliczałyśmy. Byłyśmy po prostu szczere i czasami wredne, jednocześnie z chęcią pomocy innym i zapasem pewności siebie. Byłyśmy sobą. Tym wszystkim zdobyłyśmy szacunek wśród uczniów wszystkich klas.

Naszą sielankę przerwał głośny dzwonek, przez co skrzywiłam się. Przyśpieszyłyśmy kroku, aby zdążyć do sali. Nauczyciel dosłownie zamknął nam drzwi przed nosem. Wymieniłyśmy zirytowane spojrzenia i po głębokim oddechu otworzyłyśmy je z powrotem. Mężczyzna po czterdziestce zmierzył nas surowym wzrokiem, a jego głos zaczął ranić moje uszy.

- Siadać! Spóźnienie.

Pierwszą moją myślą była obrona, ale kiedy zobaczyłam, że Lily gwałtownie się obraca i jest w stanie zacząć swój niezbyt miły monolog, postanowiłam odpuścić. Złapałam ją za nadgarstek i siłą, której mi z resztą nie brakowało, pociągnęłam ją na krzesło. Sama usadowiłam się w oddzielnej, pojedynczej ławce i wymownie na nią spojrzałam. Zacisnęła zęby, ale zdążyła dorzucić ciche przekleństwo. Oczywiście nie uszło to uwadze naszego czcigodnego profesora, który za ten wybryk postanowił ponowić swój wykład na temat tego typu słownictwa. Rzucił również parę obraźliwych epitetów w naszą stronę i powtórnie usiadł. Po całym przedstawieniu usłyszałam chichot dobiegający zza moich pleców. Obróciłam się całą sobą i zobaczyłam chłopaka z autobusu. Uśmiechał się do mnie, na co prychnęłam i znów uwaga skupiła się na mnie.

- Coś się nie podoba, pani Hope? - Zapytał przesadnym tonem nauczyciel stojąc przy tablicy. - Może chciałaby pani poprowadzić lekcję za mnie?

Powstrzymałam chęć wywrócenia oczami i przykleiłam sztuczny uśmiech na twarz.

- Nie, proszę pana. Przepraszam.

Niedługo potem lekcja dobiegła końca, a ja wychodząc z klasy spojrzałam na miejsce na sobą. Nikogo tam nie było. Przetarłam oczy i pośpieszyłam za przyjaciółką.

***

Z racji, że szkolna pielęgniarka zna mnie od szóstego roku życia postanowiła mi pomóc. Wypisała mi zwolnienie do końca lekcji, kłamiąc z lekka o moim staniu zdrowia. 

Wracając do domu na piechotę trochę mnie przewiało. Więc pierwszą czynnością po wejściu do domu, zaraz po zdjęciu butów, było zaparzenie sobie herbaty. W głowie pojawiło mi się wspomnienie z dzisiejszej lekcji. Znów zobaczyłam twarz chłopaka. Zagapiłam się i chwilę potem, oblewałam moją dłoń gorącą wodą. Wydałam z siebie coś na kształt krzyku i jęknięcia jednocześnie. Szybko odkręciłam wodę i zaczęłam przemywać nią rękę. Albo coś jest nie tak z moją psychiką, albo ten śmiech ponownie mnie prześladuje. Gwałtownie odwróciłam się i przyległam do blatu opierając na nim dłonie. Wydawało mi się, że zaraz wbiję w niego paznokcie. Stał tam. Odetchnęłam głęboko.

Okej, Olivia, uspokój się. Już dawno nie przespałaś nocy, twój mózg robi sobie z ciebie żarty.

- Jak to się stało, że ty jeszcze żyjesz?

Zapytał, a jego głos był zachrypnięty. Wytrzeszczałam oczy i chciałam cofnąć się jeszcze dalej, ale nie miałam takiej możliwości, przylegałam do blatu najbardziej jak mogłam.

- K...kim jesteś? - Zająknęłam się.

Przełknęłam głośno ślinę, czekając na odpowiedź.

- Ładnie tu macie. - Powiedział.- Musisz mnie dokładnie oprowadzić. - Jak gdyby nigdy nic zaczął rozglądać się i chodzić po kuchni.

Tym zachowaniem przestraszył mnie jeszcze bardziej. Chciałam uciekać. Przesunęłam ręką po blacie tym samym zrzucając kubek z nadal gorącą herbatą na podłogę. Napój rozlał się, a porcelana leżała stłuczona w każdym kącie pomieszczenia. Chłopak zaśmiał się, a ja nadal z chęcią ucieczki ruszyłam do biegu. Niestety, jako największa idiotka na tej ziemi, poślizgnęłam się na mokrej powierzchni. Boleśnie upadłam na pośladki, a do moich uszu dotarł śmiech. Został on urwany w trakcie, a drzwi trzasnęły. W kuchni zjawił się mój brat, kiedy zorientował się w sytuacji, uklęknął obok mnie.

- Słyszałem, że jesteś chora i przyjechałem najszybciej jak mogłem. - Wyprzedził pytanie. - Ale o boże, ty krwawisz.

Pomógł mi wstać i podniósł moją dłoń do oczu. Najwidoczniej próbując chronić się przed upadkiem odruchowo cofnęłam ręce do tyłu. Musiałam trafić na kawałek stłuczonego kubka. Przemył moją dłoń wodą, a następnie zaczął szukać apteczki.

- W górnej szafce po prawej. - Pomogłam mu.

- Oh, okej. A teraz powiedz co się stało.

Westchnęłam i zaczęłam opowiadać co się przed chwilą stało pomijając niektóre szczegóły. Na przykład, to że rozmawiam z jakimś kolesiem, którego nikt inny nie widzi, ani nie słyszy. I, że pojawia się on i znika. A i również, to że nie mam cholernego pojęcia co się ze mną dzieje. Kiedy Matt owijał zupełnie niepotrzebnie moją dłoń bandażem, usłyszałam szept tuż nad moim uchem.

- Do zobaczenia później.



see you laterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz