Część 4

37 8 2
                                    


  Przycisnęła miejsce, w którym na ogół znajduje się żyła i wszystko ustało, zarówno pikanie, jak i świecenie, później zaś wstała, podeszła do niewielkiej szafki, coś z niej wyciągnęła i zanim zdążyłem się zorientować, połknęła. A później, jak gdyby nigdy nic, usiadła koło mnie na kanapie.
– Co to było?– Nie mogłem powstrzymać pytania. Choruje na coś? Marcie miała taki alarm w telefonie, na łykanie tabletek antykoncepcyjnych, ale coś takiego...
– Moja pora jedzenia.– Wyjaśniła, a ja zbaraniałem. To było jedzenie?! Jeżeli wcześniej wydawało mi się że jestem głodny, to teraz zupełnie mi przeszło...
– Chodziło mi o ten alarm na twojej ręce...
– Każdy ma coś takiego– Wzruszyła ramionami. – Przypomina nam kiedy mamy jeść, iść do pracy...– Wypuściłem głośno powietrze. Wygląda na to że nic nie wiem o współczesnym świecie. No nic, trzeba to jakoś uporządkować.
– W jakim kraju znajduje się ten instytut?¬– Mówią po angielsku, obstawiam więc Anglię...albo stany.
– Kraju? Co masz na myśli?– Zdziwiła się wyraźnie. Kurde, czy im tu wszystko trzeba tłumaczyć?! Już otwierałem usta by wyrazić swoje niezadowolenie, kiedy ona nieoczekiwanie przemówiła.
– Ach tak, już wiem, czytałem o tym... W twoich czasach był podział na kontynenty i kraje, prawda?– Pokiwałem niepewnie głową, ona zaś zmrużyła oczy, myśląc nad czymś intensywnie.– Azja, Europa, Antarktyda, Ameryka Północna i Południowa i Afryka– Wyglądała na dumną z siebie, a ja rozszerzyłem lekko oczy.– Interesuję się historią, nawet to najstarszą.– Powinienem się chyba oburzyć nie? Przyrównała mnie do mamuta...
– Nie ma podziału na Azję i Europę...to Eurazja. I zapomniał...– Zająknąłem się na końcówce– aś... o Australii– Dokończyłem szybko.
– Ciekawe...tak czy inaczej, kiedy oceany wyschły...– Przerwałem jej natychmiast.
– Czekaj, czekaj...jak to: oceany wyschły?! – Nie wpadaj w panikę, powtarzałem sobie, nie wpadaj w panikę... Nowy Świat... to by miało sens, wszystko powoli zaczęło układać się w jedną całość.
– Po prostu, wyschły...jeszcze zanim mnie stworzono, w trzytysięcznym pierwszym roku. Został tylko jeden.
– Który?– Powoli mój głos stawał się coraz bardziej donośny.
– Jak to który?– Znowu te durne pytania... I to ma być rozwinięty człowiek?– Nie dostałam geografii, więc nie wiem, na ten który mamy mówimy po prostu, ocean.– Nie dostała geografii? To znaczy że się jej nie uczyła? Jeden ocean. Nazwany ,,ocean". Jezu, gdyby jakiś naukowiec wstał teraz z grobu...to chyba sam by się w nim z powrotem zakopał.
– Istnieje pewien mit, który mówi że dawno, dawno temu klimat bardzo się zmieniał...czytałam o deszczu i śniagu...
– Śniegu. – Poprawiłem odruchowo, ona zaś wyraźnie czekała na ciąg dalszy. – Cztery pory roku...– Powiedziałem niechętnie, w jej ogromnych oczach zalśniła żądza sensacji.
– A więc to prawda!– Cieszyła się jak dziecko, przez chwilę rozważałem czy trochę się nie zabawić i nie wcisnąć jej jakiegoś kitu. Ale nie, powiem jej prawdę, to i tak powinno wystarczyć...
– wiosna, lato, jesień....czekaj, powiedziałaś: kiedyś?– Brawo Johny, cóż za spostrzegawczość.
– Teraz klimat jest ustatkowany, temperatura zawsze wynosi tu dwadzieścia sześć stopni Celsjusza. – Hm...w sumie to akurat nie jest takie złe. Kiedy tak patrzyłem na mojego towarzysza/ towarzyszkę, doszedłem do wniosku że wygląda jak lalka Barbie mojej siedmioletniej córki...z tym że Barbie miała cycki. I włosy.
– Jesteś kobietą czy mężczyzną? – Wypaliłem nagle, nie zastanowiwszy się uprzednio, że przecież za takie pytanie, w moich czasach najpewniej dostałbym w twarz...Ale to była kwestia która od początku mnie nurtowała.
– Nie wiem o co ci chodzi...– Autentycznie się zasmuciła. Ludzie, a mówią że to dzieciom trzeba wszystko tłumaczyć!
– Przecież kobieta cię urodziła do jasnej cholery! Jesteś taka jak matka czy ojciec? – Podniosłem głos, przyjmując trochę inną taktykę. Postać przez chwilę patrzyła mi w oczy, po chwili wybuchła gromkim śmiechem. Strasznie zabawni są ci nowocześni ludzie...zabawni jak cholera.
– Już wiem o co ci chodzi...– Powiedziała w przerwie śmiechu – ale takiego podziału nie ma już dawno, każdy jest po prostu... – Szukała odpowiedniego słowa...– Człowiekiem. – Pochyliłem głowę i oparłem ją na dłoniach, Boże, to jakiś obłęd! Pamiętam że już za moich czasów różnice między kobietą a mężczyzną zaczęły lekko się zacierać...ale żeby coś takiego?! Też mi ewolucja!
– Nie, nie, to wszystko nie tak...jedna wielka paranoja... – Moja cierpliwość była już na wyczerpaniu, usilnie nie chciałem wierzyć w to co mi przedstawiano.
– A zatem skąd się wzięłaś? – Uczepiłem się tej myśli, niczym tonący brzytwy...
– Stworzono mnie. – Powiedziała po prostu – W tym instytucie, tak jak wszystkich. Dostałem historię. – Powiedziała z dumą w głosie. Zaraz...użyła formy męskiej...czyli jednak jest facetem? Nie, wspomniał..a że mówią o sobie ludzie, każdy jest człowiekiem...Człowiek, rodzaj męski. Ale tu nie było podziału na płeć. Transwestyci? Obojnaki? Bleeee... A ja wciąż nie wiem o co chodzi z tym dostawaniem...W jednej chwili jej twarz lekko się rozjaśniła. – Ale czytałam sporo o waszych rytuałach godowych, musisz mi o tym koniecznie opowiedzieć...– O nie, tego już za wiele!
– Nic ci nie będę opowiadał ty...ty...mutancie ty! – Odparłem z braku lepszego słowa, ale ona tylko wzruszyła ramionami. Nagle na jej nadgarstku znowu zaczęło coś pikać- wyłączyła alarm, po czym wstała i obróciła się lekko w moją stronę.
– Muszę iść do pracy... jak wrócę opowiem ci więcej. – Powiedziała i zniknęła za ścianą w korytarzu... I co ja mam tu niby robić?  

Dziecię PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz