Bez zastanowienia skierował się w stronę pomieszczeń kuchennych. Po upadku dziewczyna ponownie straciła przytomność, co ucieszyło go gdyż jej gwałtowne zmiany nastrojów mogły być nadto kłopotliwe. Nie przemyślał jeszcze, co z nią zrobić. Prawdę mówiąc jasne kalkulacje przy tej dziewczynie w ogóle nie było możliwe. Pomyślał, że może powinien znieść ją do piwnic, ale naga i osłabiona nie przetrwałaby nocy w chłodnym lochu, a on przecież miał względem niej bardziej sadystyczne zamiary. Przeszedł przez długie i chłodne pomieszczenie, w którym poustawiane były beczułki z winem. Gdy wszedł do izby kuchennej od razu ujrzał kilka wlepionych w niego ciekawskich spojrzeń.
– Precz – mruknął, a później podszedłszy do podłużnego stołu niezdarnie strącił z niego stojące na nim gliniane miski, które z hukiem rozbiły się na twardym sklepieniu. Jeszcze jeden gwałtowny ruch i woreczki z jakimiś przyprawami dołączyły do naczyń. Bez ceregieli położył na stole przyniesioną dziewczynę.
– Panie, czy...
– Wody – zażądał, a już po chwili jedna z dziewek kuchennych niosła drewniany kubeł wypełniony po brzegi wodą.
Zdjął w pośpiechu koszulę, na której widniały jeszcze krwawe ślady, świadczące o tym, że przed momentem stoczył walkę. Rzucił ciuch w stronę dziewczyny, która stała obok niego, gapiąc się na jego mięśnie z głupim uśmiechem.
– Odziej ją w to – zarządził mrukliwym głosem, skinąwszy w stronę nieprzytomnej Brice, a następnie odpiął pas z mieczem i odłożył na drugim końcu podłużnego stołu.
Zaczerpnąwszy w dłonie wodę ochlapał nią twarz kilkakrotnie. Za którymś z kolei razem jego wzrok natrafił na uważne spojrzenie siedzącej po drugiej stronie pomieszczenia, na drewnianej skrzyni, kobiety.
– Do czorta – mruknął pod nosem. – Nie mam zamiaru odpowiadać na żadne pytania, Una. [*Społeczność klanowa dzieliła się na trzy grupy – ród naczelnika (wodza), członków klanu o tym samym nazwisku co naczelnik, zachowujących tradycje wspólnego, często legendarnego pochodzenia i tzw „ludzi złączonych"(tych jest najmniej) są to dawni mieszkańcy ziem zajętych przez klan, członkowie dawnych podbitych klanów, noszący różne nazwiska, ale uznawani są za współklanowców. I tu zachodzi pewna komplikacja. Duża ilość osób o tym samym nazwisku wprowadza spore zamieszanie i wynika z tego wiele nieporozumień. Statystycznych Janów Kowalskich byłoby zatrzęsienie. Szkoci znaleźli na to sposób i nadawali sobie przedziwne imiona. np. Siusaidh – łaskawa lilia. Torra – wieża. Achaius – przyjaciel koni. Ogólnie jest tego mnóstwo. W tej powieści będę używała przeróżnych nietypowych imion. Czasem będę w przypisach podawała ich znaczenie, aby przekazać wam więcej informacji oraz zachować jak największą wiarygodność. Una w dosłownym tłumaczeniu – jagnię. Przy okazji, Blane – żółty. Przy wyborze imion nie sugerowałam się nazwami. Przynajmniej na razie.*] Opatrzysz me rany. Milcząc – dodał na sam koniec.
– Przecież nic nie mówię. – Usłyszał kobiecy zachrypiały głos i zmrużył oczy ze złością.
– Tak należy – skwitował. – A teraz...
– Podejdź do mnie chłopcze. Chyba nie chcesz, aby stara, schorowana kobieta podchodziła do młodzieńca.
– Kiedyś mnie popamiętasz starucho – warknął ze złością, a ona uśmiechnęła się przebiegle.
Była jedyną kobietą, której na to pozwalał. Po śmierci jego matki to właśnie Una stała się jego piastunką, a to sprawiło, że traktował ją inaczej.
– Ciekawam, co cię tak rozeźliło – powiedziała, zerkając w stronę stołu, gdzie leżała przyniesiona przez Blane'a dziewczyna, która teraz miała już na sobie jego koszulę.
CZYTASZ
Deja Vu - Francuska Kocica
RomanceDeja Vu - Francuska kocica, to historia młodej dziewczyny, zajmującej się na co dzień restaurowaniem dzieł sztuki. Pewnego dnia natrafia ona na obraz, przestawiający mężczyznę, którego drapieżny wygląd w jakiś sposób ją fascynuje. Pewnej nocy ma...