[PS. Jak chcecie, mogę założyć specjalny zeszyt w którym będę się wam tłumaczyć z nieobecności i braku rozdziałów.]
Weszłam do kuchni i nalałam sobie kawy do mojego kubka. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam po obecnych. Tylko ja z pośród wszystkich tutaj pozwalam sobie na normalne poranki. Wally, Megan, Artemis i Conner dyskutowali na jakiś dziwny, odległy temat. Ruda nakładała śniadanie, łuczkiczka siedziała na blacie, braciszek wisiał nad Marsjanką, a Superboy siedział na krześle obok mnie. Oparłam twarz o ręce i przymknęłam oczy. Spać..
-Co na śniadanie? - Megan stuknęła mnie paznokciem w rękę.
-Nie wiem - ziewnęłam.
-Idź się przebrać czy coś - Mały Flash skrzywił się. - Najlepiej nie wracaj.
Spojrzałam po sobie. Czarne szorty do spania i luźna czerwona bluza bez suwaka i dodatków.
-Zamknij twarz - westchnęłam ciężko. Zaczęłam bawić się dłońmi co chwilę popijając ciepłe paliwo. - Wiadomo co z tamtym chłopakiem?
-Red Tornado obserwował go całą noc - wspomniała Artemis. - Długo pisał w tym zeszycie, który przyniosła mu Canary. Później skulił się w kącie i zasnął.
-A jadł coś? - uniosłam jedną brew. W domu Wayne'a nauczyłam się matczynej nadopiekuńczości. Głównie od Alfreda.
-Nie wiem - wzruszyła ramionami.
-------------------------------------------------------
-Wpuścisz mnie do niego? - Podeszłam odważnie do Tornado.
-Jeśli to konieczne - otworzył metalowe drzwi. Po chwili stałam tuż za nimi.
-Dzień dobry - powiedziałam spokojnie.
-To znowu ty - stwierdził nie podnosząc się. Leżał w rogu pokoju. Przyjrzałam się dokładnie pomieszczeniu. Na jednej ścianie jawiło się wielkie lustro, a coś podpowiadało mi, że jest weneckie. Usiadłam na łóżku.
-Jak się dziś czujesz? - spytałam niewzruszona.
-Kiedy mnie stąd wypuścicie? - zignorował moje słowa.
-Gdzieś ci się śpieszy? - podniosłam jedną brew.
-Każdemu gdzieś się spieszy.
-Skąd ta pewność? - przyjrzałam się mu. Nie podobała mi się smętna pusta na jego twarzy. Tak być nie mogło. Muszę go z tego wyciągnąć, ale najpierw wolałabym poznać jego zamiary wobec świata.
-Każdy ma cel. - Wpatrywał się w ścianę, ale jednak jego wzrok był nieobecny. - Każdy do czegoś dąży. Niektórzy bawią się w materialistów, ale nie to jest moim zadaniem.
-A co jest twoim zadaniem? - spytałam, co złączyło nasze oczy w długim kontakcie. Mogłabym przysiąc, że na granicach naszych głów, pojawiła się oplatająca nas zielono-niebieska nić porozumienia.
-Muszę zlikwidować pewnego mordercę - odparł w końcu bez emocji. Zamrugałam w niezrozumieniu i usiadłam obok niego.
-Jeśli go zlikwidujesz, sam staniesz się mordercą. - Zmrużyłam oczy. - To nie jest dobre rozwiązanie.
W odpowiedzi zaśmiał się leniwie bez uśmiechu. Było w tym śmiechu coś melancholijnego i pełnego ironii.
-To on mnie zabił.
~*Q*~
[Przepraszam za nieobecność ;x]
CZYTASZ
Heroes are among us.
FanfictionDlaczego w miastach nie ma tylu złodziei czy bandytów, o których ciągle słuchaliśmy? A dlaczego jest ich aż tylu w książkach, komiksach czy filmach? Bo ONI są wśród nas i tylko nieliczni mogli ich zobaczyć. ~Quby