Rozdział I

378 20 7
                                    

Stratę najdroższej osoby można porównać z wieloma czynnikami, lecz wielu mawia, że wiąże się to głównie ze śmiercią serca, które już nigdy nie będzie takie samo. Ludzie próbują poradzić sobie z niezrównaną rozpaczą, lecz rzadko kiedy udaje im się przejść ten okres bez szwanku. Zawsze gdy mąż ginie na wojnie, Pani jego serca wylewa nocami oceany łez, zaś w dzień znów staje się oparciem zarówno dla dzieci, jak i poddanych. Myriame Stark jako jedna z niewielu kobiet zamieszkujących Północ, nie była wcale silna czy opanowana. Wieść o śmierci Króla Rickona spadła na złotowłosą  niewiastę niemal jak grom z jasnego nieba. Po jej bladych licach zdawało się spływać tysiące przezroczystych kropel, jakby rozpacz nie miała końca. Jej serce pękało, zaś rozum podpowiadał, że jej jedynym obowiązkiem jest teraz utrzymanie Północy na właściwej drodze - nie mogła poddać się własnym emocjom, ponieważ w tamtej chwili miała na głowie zbyt wiele spraw. Była zmuszona posadzić na tronie swego syna, aby ten pewnego dnia pomścił ojca. Powabna, wówczas młoda kobieta, nie miała problemu z wydaniem na świat pierwszego z potomków. Już po dziewięciu miesiącach od zamążpójścia, ukazała światu swego pierwszego syna, Brandona. Już od najmłodszych lat był on bardzo silnym, ale też dobrym człowiekiem. Nie zaślepiała go chęć władzy, albowiem doskonale znał swoje przeznaczenie, którego nie chciał się wyrzekać - pewnego dnia miał wstąpić na tron Wielkiej Północy, aby wydawać sprawiedliwe wyroki i zapisać się na kartach historii jako najwspanialszy z władców. Nikt jednak nie spodziewał się, że dzień próby nadejdzie tak szybko, już przy pierwszej potyczce Króla Rickona z Martellami, którzy tak jak Baratheonowie, nigdy nie pałali zbyt wielką sympatią do Starków. W jeden dzień wszystko zostało wywrócone do góry nogami, włącznie z sojuszem, który Rickon od dawna planował zawrzeć z rodem Targaryenów władającym całym Westeros. Nawet jeśli uchodzili za ludzi co najmniej szalonych, ich najmłodsza córka idealnie nadawała się na żonę dla Brandona, który w końcu niegdyś miał zostać kimś więcej, niż tylko księciem. Król Viserys Targaryen natychmiast wydał zgodę na małżeństwo księżniczki Lyanny ze Starkiem, nawet jeśli obojgu młodym nie przypadło to do gustu. W tamtej chwili liczyły się jedynie wojska, których potrzebowali zarówno mieszkańcy Westeros, jak i leżącej nieopodal Północy. Nikt nie był bezpieczny, a Starkowie osobiście zdołali się o tym przekonać. Winterfell będące stolicą Północy, od śmierci króla nie przykuwało już tak wielkiej uwagi, ku uciesze Królowej Myriame. Dopiero po paru tygodniach była w stanie poukładać swoje emocje, aby nie pokazywać ich publicznie. Mogło to bowiem wpłynąć bardzo niekorzystnie na panowanie jej syna, który starał się spełniać w obowiązku nowego króla. Brandon całymi dniami przesiadywał w gabinecie wypełniając różnorakie dokumenty, aby w ten sposób chociażby na moment uwolnić się od rozpaczy wypełniającej jego serce. Nawet Alysanne, najdroższa, a zarazem jedyna siostra Starka nie potrafiła uspokoić brata, który od jakiegoś czasu bardzo szybko tracił nad sobą panowanie. Nigdy nie poddawała się zbyt łatwo, lecz miała nadzieję że gdy narzeczona Brandona przybędzie do zamku, ten wreszcie się uspokoi. Wszyscy wokół narzekali na samotność, albowiem wspólnie z Rickonem zmarło całe szczęście goszczące w tym miejscu. Myriame z dwojgiem swych jedynych dzieci została całkowicie sama i nikt nie mógł temu zapobiec. Przeklinała się we śnie że zezwoliła mężowi na wyjazd, nawet jeśli wszyscy wokół tłumaczyli, że nie mogła zrobić niczego, aby go uratować.Blade promienie słoneczne znów rozświetliły błękitne niebo, budząc wszystkich z niespokojnego snu. Ten dzień miał być jednak innym niż wszystkie, albowiem wreszcie, po wielu tygodniach drogi, księżniczka Lyanna z rodu Targaryenów miała ukazać w zamku swoje oblicze. Wielu opisywało ją jako istotę niezwykle uroczą nie tylko pod względem wyglądu, ale również charakteru. Brandon jednak nie miał zamiaru zaprzątać sobie głowy kobietą, której nawet nie znał, a tak naprawdę w ogóle nie chciał poznać. Brał z nią ślub jedynie dla armii jej ojca i sojuszu z najpotężniejszym rodem, nie pragnął jej pokochać, czy obdarzyć jakimkolwiek innym uczuciem. Od początku zakładał, że Lyanna jedynie urodzi mu następców, a potem odsunie się i zrobi to, co każda kobieta - nie będzie wtrącała się w sprawy męża, a jedynie stała w jego cieniu ze spuszczoną głową. Gdy nadeszła pora, wszyscy ze Starków udali się na dziedziniec, aby tam właśnie zawitać swego nowego gościa. Brandon Stark, jako król stał w rzędzie jako pierwszy. Ustrojony w ciepłe futro, wpatrywał się ślepo w dal, co moment odgarniając do tyłu brązowe loki, które uparcie spadały na jego twarz. Tuż za synem miejsce odnalazła Myriame, kobieta o jaśniutkiej skórze i jasnych niczym promienie słońca falach, które idealnie komponowały się z jej zielonymi tęczówkami. Przy sobie za ramię podtrzymywała czternastoletnią córkę, Alysanne. Ona, tak samo jak jej jedyny brat, zadziwiająco przypominała ojca. Miała brązowe, lokowane włosy oraz błękitne, głębokie oczy. Tuż za rodziną królewską stali zaś wszyscy doradcy, chorąży czy zamkowa służba. Wszyscy pragnęli wreszcie ujrzeć swoją przyszłą królową. Wszyscy z wyjątkiem Brandona, wyraźnie zdenerwowanego całą sytuacją. Po paru minutach bramy uchyliły się, a do Winterfell wjechał drewniany, pozłacany powóz ciągnięty przez sześć czarnych koni. Pomimo tego że za pierwszą z karoc wjechały jeszcze dwie inne, wszyscy zebrani skupili uwagę właśnie na niej. Powóz zatrzymał się, a tuż przed jego drzwiami stanął dość niski mężczyzna odziany w czarne szaty. Obejrzał się na wszystkich zebranych, uśmiechając się przy tym nieznacznie. Zza pasa wyciągnął pożółkły pergamin z pieczęcią Targaryenów, który po chwili rozwinął, aby zaznajomić zebranych z jego treścią.-Córka Króla Viserysa Targaryena oraz Królowej Alayne z rodu Tyrellów, Księżniczka Lyanna Targaryen. Przysłana w do kraju aby zawiązać węzeł małżeński z jednym z najpotężniejszych władców tego świata, w imię głębokiego sojuszu pomiędzy dwoma najsilniejszymi rodami, jakie widział świat. -nawet gdy kontynuował swoje słowa, wszyscy wokół nie byli tym w najmniejszym stopniu zainteresowani. Ocknęli się dopiero, gdy dało usłyszeć się skrzyp drewnianych drzwiczek potężnej karocy. Pełnym gracji krokiem, wyszła z niej piękna dziewczyna o ciemnych włosach, które jako druga z rodzeństwa odziedziczyła po matce. Odziana w czarną suknię z wyszytym na plecach herbem swego rodu - czerwonym smokiem z trzema głowami. Obdarowała wszystkich szczerym, nieco nieśmiałym uśmiechem, po czym ruszyła powoli w stronę króla. Ukłoniła się przed nim, jak na prawdziwą damę przystało, ten zaś w zamian pochwycił jej delikatną dłoń i lekko musnął ją ustami, tak jak uczyła go matka. Uważnie obserwowano każdy krok młodej córki smoków, która jakby rozjaśniła cały dziedziniec swoim blaskiem. Wszyscy doskonale znali pogłoski o jej urodzie, lecz nikt nie wiedział, że były aż tak prawdziwe. Nawet obojętny do tej pory król zdobył się na odwzajemnienie uśmiechu istoty o anielskim wyglądzie. Mocniej ścisnął dłoń kobiety, aby spokojnie udać się ze wszystkimi zebranymi do sali przyjęć, aby odpowiednio ugościć nowo przybyłych.

You win or you die.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz