Rozdział VIII

161 7 3
                                    

Rachelle zawiesiła wzrok na marmurowej ścianie, uważnie wsłuchując się w słowa męża. Minęły już dwa miesiące odkąd Westeros zalała fala sojuszy. Zdawać się mogło, że starsi członkowie rodów nie bacząc na szczęście własnych dzieci, postanowili zaplanować im przyszłość. Nawet jeśli  mężczyźni byli z reguły dobrzy, dziewczęta zawsze przepełnione były wątpliwościami co do ich wierności. Rachelle nie miała tego problemu, albowiem znała Aerysa od ponad trzech lat, od kiedy to rodzice wysłali ją do Królewskiej Przystani, aby właśnie tam spędziła ostatnie chwile swojego dzieciństwa. Targaryen był najmłodszym z synów, a co za tym idzie - najmniej przepełnionym chęcią własnego zysku. Wpatrywał się w swoją młodą żonę, chcąc powiedzieć cokolwiek, co mogłoby ją uspokoić. Ona zaś nie potrafiła nawet myśleć o tym, że jej ukochany miałby wyjechać na wojnę i zostawić ją kompletnie samą wśród ludzi, którzy praktycznie jej nienawidzili. Bała się wszystkiego co nadciągało, nawet jeśli nie chciała przyznać się do tego nawet przed sobą. Wizja samotnej przyszłości była dla niej wprost koszmarem, który śniła od dobrych paru nocy. Przyłożyła dłoń do policzka męża, aby chociażby na moment znaleźć w jego oczach ucieczkę od rzeczywistości. 

-Błagam Cię, Aerysie. Zlituj się nade mną i pozostań tutaj, tak jak początkowo planował Twój ojciec. Nie jesteś mu potrzebny na polu bitwy, mój miły. Nie pozwól aby Twa upartość zaważyła nad rozumem. -starała się przemówić ukochanemu do rozsądku, lecz zdawał się być głuchy na jej argumenty. Za wszelką cenę pragnął wyruszyć na wojnę, aby tam dowodzić jednym z oddziałów ojca. Rachelle robiła wszystko aby uszczęśliwić męża, ale ona wybrał walkę na miecze zamiast jej bliskości. Jako bardzo młoda osoba wciąż obwiniała się o to, że robi coś źle. 

Aerys musnął czoło ukochanej, układając dłoń na jej lekko zaokrąglonym brzuchu. Nawet jeśli dziewczyna myślała że jej mąż nie jest świadom jej stanu, on doskonale wiedział,  co stoi za nagłą przerwą w krwawieniu kobiety. Przez pierwsze dni cierpliwie czekał aż ta sama powiadomi go o swych stanie, lecz gdy tego nie zrobiła, doszedł do wniosku że sam powinien przejąć inicjatywę. 

-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, Rachelle? -zadając to pytanie, badawczo spojrzał na kobietę, unosząc brwi do góry. Lekko zmieszana blondynka przełknęła tylko ślinę i odwróciła głowę w przeciwnym kierunku, aby tylko uniknąć przezywającego wzroku męża. Aerys uchodził za człowieka bardzo łagodnego, lecz gdy wpatrywał się w kogoś chcąc wydusić jakąś informację, wcale takiego nie przypominał. Gdy dostrzegł reakcję żony, jedynie uśmiechnął się lekko i objął ją ramieniem, przysuwając dziewczynę bliżej siebie.

-Wiem, że się boisz, to całkowicie zrozumiałe. Zawsze gdy ojciec wyruszał na wojnę, moja matka całymi nocami wpatrywała się w bezkresne morze oczekując statku, którym miał powrócić. Zawsze wracał, cały i zdrowy. Płynie we mnie jego krew, jestem więc równie silny. Wygramy tą bitwę, a ja powrócę tutaj i podaruję Ci bogactwa, o jakich nawet nie śniłaś. Po prostu zaufaj mojej intuicji, najdroższa. 

~

-Myślisz, że wrócą? -spytała Visenya, spokojnie spoglądając na swą matkę. Królowa nie była do końca pewna tego, co powinna odpowiedzieć, aby uspokoić swoją córkę. Oczywiście wierzyła w umiejętności bitewne synów, lecz miała wątpliwości co do ich relacji z ojcem, które w tym czasie mogły dać mu pretekst do zgładzenia następców. Jako dojrzała i pełna rozwagi kobieta, Alayne nigdy nie wypowiadała swoich myśli na głos. Uważała to za kompletnie bezsensowne przysparzanie sobie problemów. Wymusiła delikatny uśmiech i spojrzała wpierw na Rachelle, potem na Visenyę. 

-Wrócą. Pewnego dnia im się uda, tak jak zawsze. Mój pan mąż zawsze powracał z wypraw cały i zdrowy, mam więc nadzieję że stanie się tak i tym razem. Daemon, Aerys i Rhaegar są bardzo silni, walczą lepiej niż niejeden członek naszej gwardii. Martwię się jedynie o Rhaenys... Rzekła że wyjedzie z nimi aby pilnować bezpieczeństwa swych braci. Nigdy nie ufała ojcu, więc nie możemy od niej tego wymagać w tym momencie. Niedługo ujrzycie swych mężów, dziewczęta. -odparła Alayne, po czym wolnym krokiem ruszyła w kierunku  swojej sypialni. Pozostawiła dziewczęta same sobie, całkowicie pochłonięta przez wewnętrzną niepewność. W głowie królowej wciąż rozbrzmiewały słowa najstarszej córki, która obwiniała ją o całe zło, którego doświadczyła. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 16, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

You win or you die.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz