rozdział 2

65 5 6
                                    

Kiedy zobaczyliśmy połamane drzewa i poniszczone ławki, mieliśmy ochotę zniknąć z tego świata. Miejsce, w którym zawsze sie spotykaliśmy, godziliśmy, bawiliśmy i spędzaliśmy wszystkie najważniejsze chwile naszego życia zostało zniszczone.

- Zuza, dzwoń do ojca - powiedział do mnie z zawodem Adrian.

Mój tata był biznesmenem. Nie wiem gdzie pracował, ale słyszałam, że zarabiał wycinając drzewa. Jedyną więc osobą, która mogła zniszczyć nasze miejsce był właśnie on.

- Już dzwonię. Tato...? - kiedy mężczyza odebrał, zadrżał mi głos. Od razu wyczuł, że jest mi smutno.

- Halo? Zuziu? Co się stało? - spytał. On zawsze się o mnie martwił, zawsze chciał mi pomóc.

- Tato... Kiedy ostatnio byłeś w moim parku? Bo...

- A więc o to chodzi... Słuchaj kotku, musiałem - przerwał mi. Po chwili ciszy dodał - Wytłumaczę ci wszystko w domu.

- Nie! Albo powiesz mi wszystko teraz, albo już nie wrócę do domu!

- Kochanie, to nie jest sprawa na telefon. Wróć do domu to porozmawiamy.

Kiedy Adrian i Adi zauważyli, że jestem już bardzo smutna, objęli mnie. Kochani zachowali sie jak prawdziwi przyjaciele. Ich zachowanie bardzo podniosło mnie na duchu.

- Dobrze. Będę za pół godziny - odpowiedziałam w spokoju.

- Pilnujcie mnie, żebym nie weszła pod pociąg - powiedziałam do przyjaciół z uśmiechem na ustach. Chwilę później poszliśmy wszyscy razem w stronę mojego domu. Rodzeństwo lubiło mnie odwiedzać, ponieważ nie byłam zbyt biedna. Za to oni tak. Często dawałam im moje rzeczy aby im jakoś pomóc, jednak każdą z nich mi oddawali. Może byli biedni, ale za to mieli ogromne serca. Kiedy doszliśmy do mojego budynku mieszkalnego zaprosiłam Adriana i Adi do środka.

- Jesteś pewna, że mamy z tobą wejść? Twój ojciec był troche przejęty jak z nim rozmawiałaś. Może chcesz to załatwić sama? - zapytał mnie przestraszony chłopak.

- Nawet jeśli będzie to coś bardzo prywatnego, chcę abyście tam byli. Jesteście dla mnie bardzo ważni.

Kiedy przekroczyliśmy próg domu zobaczyłam mojego wnerwionego ojca. Jak widać nie spodobało mu się to, że moi przyjaciele przyszli ze mną. Kiedy przemyślałam to, co tata może chcieć mi powiedzieć, odwróciłam sie do Adriana i pokazałam mu, że chciałabym, aby poczekali na mnie przed domem. Niesamowite jest to jak świetnie sie dogadujemy - od razu mnie zrozumieli i wyszli przed budynek.

- Co jest niby aż takiego ważnego? Słucham... - powiedziałam złośliwie do taty. Widziałam ogromny smutek w jego oczach.

- Przepraszam. Nie chciałam żeby tak to zabrzmiało... - wykrztusiłam z siebie po chwili.

- Nic sie nie stało. Rozumiem twoje nerwy. Usiądź. Chodzi o mamę... - oświadczył. Myślałam już o najgorszym. Mama była chora. Miała mnóstwo nieoperacyjnych guzów w mózgu. Lekarze dawali jej małe szanse na przeżycie.

- Czy mama... ? Czy ona um... - spytałam ze łzami w oczach.

- Nie, nie słoneczko. Mama żyje - przerwał mi tata, po czym dodał - ale pamiętasz jak lekarze mówili, że będą musieli poszukać guza właściwego aby choć troche pomóc mamie? - skinęłam głową - Znaleźli.

Tata był bardzo przygnębiony gdy to mówił.

- Ale to przecież świetnie! Dlaczego jesteś taki smutny? - spytałam zdziwiona.

- Bo ty nie rozumiesz. Znaleźli guza. Jest w płucach. Rozumiesz? Mama nie ma szans na przeżycie! - wykrzyczał mężczyzna.

- Zawsze jest szansa! - odpowiedziałam z większą złością niż on. Nasza rozmowa zamieniła się w kłótnie.

- Jesteś za mała i za głupia żeby to zrozumieć - powiedział wnerwiony ojciec. Zatkało mnie. Podczas gdy mama była chora i leżała w szpitalu, opiekował się mną tylko tata. Był mi najbliższy. Nie spodziewałam się, że będzie w stanie powiedzieć coś takiego. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach.

- Zuza... Niepotrzebnie się uniosłem. Ja prze... - zaczął ojciec, lecz nie dałam dojść mu do słowa.

- Człowiek, który mówi coś takiego, nie jest moim tatą. Jest potworem - odpowiedziałam. Odwróciłam się od mężczyzny i wyszłam.

- Zuzka! Gdzie idziesz? - słyszałam pytania przyjaciół za plecami.

-Idźcie do domu. Chce być sama... - odeszłam.

Los chciał, aby ten dzień zaliczył się do najgorszych w moim życiu. Nie wiedziałam nawet gdzie iść. Szłam ciągle przed siebie niezwracając uwagi na nic. Kiedy weszłam na drogę w miejscu, gdzie nie było to wskazane, nadjechał samochód. Zauważyłam go niestety zbyt późno.

- Dziewczyno! Uciekaj! - ludzie krzyczeli aby mi "pomóc" jednak taka pomoc, to nie pomoc. Nie zdążyłam uciec. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

TO SĄ MOJE POCZĄTKI W PISANIU KSIĄŻEK, WIĘC ZA NIEDOSKONAŁOŚCI PRZEPRASZAM :D

Jeśli się podobało to proszę o komentarz pod rozdziałem oraz ewentualne zostawienie gwiazdki :)

POZDRAWIAM hihi

UCIECZKA [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz