01

391 22 3
                                    

Yovanna
Wysiadłam z mojego samochodu i udałam się do szpitala. Strasznie nie lubię takich miejsc, kojarzą mi się ze śmiercią. Po tym jak chodziłam tam przez tydzień odwiedzać moich kochanych rodziców, aż w końcu umarli. Mama umarła pierwsza, 5 minut później umarł tata... Wiem, że zrobił to z miłości do niej, oni bardzo się kochali. Właściwie byliśmy przykładem idealnej rodziny, dwoje ludzi, którzy nie widzieli nic poza sobą i dwie córki, ich oczka w głowach. To był najgorszy dzień w moim życiu. Od tamtego czasu wszystko się zmieniło, kurwa mać. Nic teraz nie jest jak powinno... Zamiast chodzić na studia, uczyć się, tak jak pragnęli rodzice, ja pracuje w subwayu i zarabiam marne pieniądze, aby utrzymać siebie i siostrę. Zostałyśmy same i nie ukrywam, jest mi strasznie ciężko. Chciałabym uczyć się medycyny, tata był lekarzem, zawsze mówił ''moja malutka yovi stanie się lekarzem, jak tata, wiesz kochanie? Jak dorośniesz, będziesz piękna, mądra dziewczyną. Będziesz mieć męża, dom, dzieci. Ja i mama postaramy się dać wam co najlepsze, obiecuje córeczko.'' Bardzo mi go brakuje, tak samo jak i mamy. Nie byłam przygotowana na takie życie. Myślałam, że będę mieć wszystko co chcę, że będzie łatwo. To nie miało być tak, nic nie miało być tak... Weszłam do szpitala ze łzami w oczach. Przypomniałam sobie charakterystyczny zapach tego miejsca. Rozejrzałam się, wszędzie były pielęgniarki i lekarze, a wokół nich białe ściany. Na korytarzu zauważyłam lekarza mojej siostry Lauren, Pana Jobs'a.
-Dzień dobry, co z Lauren?- Zapytałam.
-Nic nowego, jest jak było.Aby pani siostra się wybudziła potrzebna jest operacja.-Lekarz napisał coś na kartce, a następnie pokazał mi ją. Była napisana na niej kwota 900 000.
Łzy, które wcześniej napłynęły mi do oczu, spłynęły mi po policzkach.

900 000.
Skąd ja tyle wezmę?! Dlaczego akurat ją to spotkało? Nie mam tyle pieniędzy. Choćbym nie wiem ile pracowała i tak ich nie zdobędę.

-Rozumiem, to j-ja już pójdę.-Powiedziałam łamiącym się głosem.
Wyszłam ze szpitala i kompletnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić, miałam wszystkiego dosyć.

Mój telefon zawibrował.

Od: Suzan
Idziemy wieczorem na imprezę?:)
Do: Suzan
Nie mam ochoty..

Nie chciałem mówić jej co się stało, nie teraz. Nawet nie umiałam jej tego wytłumaczyć, byłam załamana.

Od: Suzan
Będę u ciebie za 20 minut. Ubierz coś ładnego!

Ona zawsze musiała postawić na swoim. Nie lubię imprez, źle się czuję w takich miejscach. Z drugiej strony, miałam ochotę zapomnieć o wszystkim i się upić, wiem że lekko by mi ulżyło, nie będę o tym myśleć, chociaż teraz. Pieprzyć to.
Wysiadłam z auta i weszłam do domu. Znajdowały się w nim dwa pokoje, mała kuchnia i łazienka. Udałam się do mojego pokoju. Wyjęłam z szafki mój biały crop top, czarne obcisłe rurki i sweterek za pupę w kolorze  bordowym. Nie mam ochoty na sukienki, idę tam, żeby zrobić przyjemność Suzan. Przebrałam się, lekko podkręciłam moje długie brązowe włosy i pomalowałam usta błyszczykiem.
Usłyszałam jak ktoś dobija się do drzwi. Otworzyłam i ujrzałam Suzan.
-Hej shawty! Woow, jesteś piękna-Suzy też wyglądała niczego sobie, jednak tak jak myślałam miała na sobie czarną sukienkę, czarne szpilki, a swoje blond włosy do ramion wyprostowała.
-Ty też-Wymusiłam lekki uśmiech, ale nie chciałam żeby Suzz dowiedziała się że jest coś nie tak, więc postanowiłam, że będę zachowywać się naturalnie.
-Na co czekasz? Ubieraj buty i lecimy!-

Po chwili byłyśmy już pod klubem.
Wchodząc od razu poczułam charakterystyczny zapach. Smród i alkohol, wszystko jasne.
Muzyka była bardzo głośna, a ludzie tańczyli na parkiecie. Z toalet rozchodziły się jęki.

-Nie wiem czy to dobry pomysł..-syknęłam do przyjaciółki.
-Przestań, Yo i lepiej spójrz! Tam stoi Luke!-Pociągnęła mnie za rękę i zaczęła biec do swojego chłopaka.
-Cześć dziewczyny, siadajcie.-Powiedział.

Ah, tak myślałam, znowu będą siedzieć razem, a ja będę gdzieś z tyłu, tak jakbym była sama. Nie mam nic przeciwko zakochaniu się, ale praktycznie pieprzenie się obok mnie to lekka przesada.

Luke rzucił hasło barmanowi, a ten podał nam zestaw drinków.
Boże, w końcu. Wypiliśmy je i poszliśmy tańczyć.

Przez ten cały czas chciało mi się siku, więc kiedy jęki z toalet ucichły poszłam bez słowa. Załatwiłam się i stanęłam przy lustrze chcąc poprawić makijaż. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za piersi.
-Masz ochotę się zabawić?-
Cały czas próbowałam się wyrywać, a gdy nkeznajomy wykorzystał sytuację, że jesteśmy sami zaczął mnie rozbierać.
Zaczęłam krzyczeć, to było okropne.
Nagle usłyszałam głos.
-Zostaw ją!- Po chwili szatyn rzucił się na faceta i okładał go pięściami.
Nie byłam w stanie zrobić nic, tylko przeglądałam się temu wszystkiemu przerażona. Gdy leżał już w kałuży krwi szatyn złapał mnie za rękę i szepnął:
-Chodź, musimy stąd iść.- Ciągnął mnie za rękę w stronę wyjścia.
Kim on jest? To dziwne.
Gdy stanęliśmy obok klubu chłopak przedstawił się:
-Jestem Justin. Jesteś tu sama?-
-Nie, jestem tu z przyjaciółką. J-ja dziękuję Ci bardzo, gdyby nie ty, on prawdopodobnie b-by...-Łza spłynęła po moim policzku, a chłopak wytarł łzę i przytulił mnie. Czułam jak trzęsę się z przerażenia.
-Nie płacz skarbie, już dobrze. Może pójdziemy do mnie? Mieszkam blisko.-Spojrzałam w karmelowe tęczówki chłopaka i skinęłam głową.

Czy on właśnie nazwał mnie skarbem?

---------------------------------------------------------
No więc jest pierwszy rozdział.
Jak wam się podoba? :D

CheatedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz