Krzyk

27 4 2
                                    

Nie mogłam spać. 

Był późny wieczór. Za oknami już dawno nie mogłam dosłyszeć żadnych dźwięków, świadczących o trwającym tam życiu. Widziałam jedynie łyse drzewa, których konary były targane niemiłosiernie przez wiatr. Byłam niemalże pewna, że wszyscy domownicy już dawno sobie smacznie śpią.

Tymczasem ja dalej trwałam samotnie w tym wielkim, uśpionym świecie.

Powieki miałam ciężkie, lecz to nie pomagało w osiągnięciu wymarzonej fazy snu. Praktycznie nigdy nie mogłam spać, kiedy wszyscy wydawali się być nieobecni. Dosłownie.

Jeszcze mniej pomocne okazały się być obejrzane na przestrzeni lat te wszystkie horrory. Zawsze wtedy karciłam się w duchu za niezamykanie na noc drzwi szafy, czy tych od pokoju; za niezasłanianie okien czy nieświadomym układaniu w pokoju przedmiotów w taki sposób, że po zgaszeniu świateł rzucały dziwne cienie. Jedyne, o czym pamiętałam przed snem, to przekręcenie lusterka na komodzie w taki sposób, że nie mogłam zobaczyć w nim żadnego odbicia. 

Tylko że zawsze potem wyobrażałam sobie tajemnicze twarze, które się pojawiają w lusterku.


W końcu powoli zasypiałam. Czułam, jak stopniowo zaczęłam cała nieruchomieć. Cieszyłam się, że nareszcie Morfeusz zgodził się, by wziąć mnie w swe objęcia. Znów mogłam oddać się w krainę snów.

Byłam już na granicy snu i jawy, gdy usłyszałam przerażający krzyk.

Byłam pewna, że nikt inny nie jest w stanie go usłyszeć. Tylko ja, sam na sam z tym potwornym krzykiem mężczyzny.

Nie był to zwykły wrzask przerażenia. Był to krzyk obłąkańczy; wyrażający złość sięgającą zenitu. Z każdą sekundą nasilał się, proporcjonalnie do mojego strachu, powodując, że moje serce zaczęło bić coraz szybciej. Miałam wrażenie, że krzyk wyłaniał się z najdalszych czeluści piekieł, a cała złość była skierowana na mnie. Byłam cała sparaliżowana strachem.

Myślałam, że zaraz wszystko się skończy; że przestanę słyszeć ten przerażający dźwięk w mojej głowie, gdy wrzask przestał być słyszalny coraz głośnej.

Myślicie, że mój osobisty psychiczny horror się skończył? 

Oj, nawet nie wiecie, jak bardzo się mylicie.

Krzyk przestał narastać, lecz, w zamian za to, mężczyzna w mojej głowie zaczął krzyczeć z jeszcze większą siłą.

Trwało to może z minutę, która ciągnęła się w nieskończoność, gdy po chwili zapadła głucha cisza.

Za oknem ponownie zaczęłam słyszeć szum wiatru, a na korytarzu ponownie zadźwięczało tykanie zegara.

To były jedyne dźwięki, jakie teraz słyszałam.

I to były ostatnie, które słyszałam do czasu zaśnięcia.


Teraz, gdy to piszę, również jest ciemno. Powoli zbliża się północ, wszyscy dookoła śpią, a ja znów siedzę sama, bo reszta domowników już dawno udała się w podróż do krainy snów. Za oknem ponownie szaleje wiatr, być może jeszcze silniejszy, niż tamtej nocy. Gdzieś obok siebie słyszę oddychanie mojego psa, lecz gdy z latarką udałam się na jego poszukiwanie, okazało się, że znajduje się on gdzieś indziej.

W pewnym momencie klawiatura zaczęła odmawiać mi posłuszeństwa. Nie mogłam nic więcej zrobić, nic więcej napisać. Musiałam czekać, aż sama się uspokoi.

Zupełnie jakby ktoś nie chciał, bym podzieliła się tą historią ze światem.

Short StoriesWhere stories live. Discover now