2

330 45 9
                                    

Dzień 2

| North |

Nie byłam zdziwiona, gdy już pierwszego dnia w szkole działy się dziwne rzeczy. Oczywiście, nie spodziewałam się spokoju po wakacjach, ale sądziłam, że może w małym stopniu ludzie wyluzują. Gdy szłam korytarzem, zwróciłam uwagę na dziwne zachowanie swoich rówieśników. Stali w dużych grupkach na korytarzu i byli dość spokojni. Było tu dość sporo osób. W tłumie wypatrzyłam nawet Jeffersona i Kevina. Ta dwójka oczywiście musiała pokazać, na co ich stać, ponieważ bez jakichkolwiek oporów palili papierosy na terenie budynku, co oficjalnie było zabronione. W zasadzie nie tylko oni sobie pozawalali na takie zachowanie, ale ich najbardziej kojarzyłam z całego towarzystwa. Ze zdziwieniem obserwowałam wszystkich i zastanawiałam się, co jest grane. Nie było tu nikogo znajomego, więc nie mogłam o to zapytać. Kevin ruszył w moim kierunku, ale nie szedł do mnie. Tylko rozglądał się na boku, jakby coś sprawdzał. To było dziwne. Chłopak najwyraźniej zauważył to, czego szukał, bo obrócił się i głośno krzyknął:

- Gotowi?!

- Hej?! - zawołałam za nim.

Chłopak rzucił mi szybkie spojrzenie. Trzymał między wargami fajkę, ale widziałam w jego oczach rozbawienie.

- Co robicie?

Moja ciekawość jak zwykle wzięła górę. Miałam ochotę walnąć go w łeb, gdy zaczął skanować mnie wzrokiem.

- Lepiej odsuń się na bok, o ile nie chcesz być mokra.

W jego ustach zabrzmiało to strasznie zboczenie, przez co wywróciłam oczami. Miałam ochotę rzucić jakąś ripostę, ale się powstrzymałam. Nie było warto nawet z nim rozmawiać. Koleś widocznie był czymś pod jarany, a ja jak zwykle walczyłam ze swoją ciekawością. Poczułam na sobie czyjś wzrok, więc zaczęłam się rozglądać. Nie trudno było nie uchwycić spojrzenie Jeffersona. Posłał w moim kierunku łobuzerski uśmiech i skinął do mnie głową, żebym do nich podeszła. W innym wypadku pewnie bym się zmyła, ale tym razem ciekawość ze mną wygrała. Ruszyłam w jego kierunku, cały czas czując na sobie jego spojrzenie. Gdy stałam z nim twarzą w twarz, mogłam podziwiać jego śliczne oczy, które były brązowe, ale bardziej odcieniu bursztynowego. Sean był sporo ode mnie wyższy i miał na głowie odwróconego tyłem na przód fullcapa. Był przystojny, ale zdecydowanie nie był moim ideałem. Poza wyglądem liczył się jeszcze charakter, a Jefferson był zdecydowanie jednym z największych kretynów w szkole.

- Chyba jesteś mi coś winna - odezwał się zaczepnie.

- Ja? - sztucznie się zaśmiałam. - Tylko wykorzystałam twoją naiwność.

- Jak ci na imię? - spytał z uśmiechem.

- Nie twój interes.

- North - odpowiedział za mnie Kevin.

Oboje kojarzyliśmy siebie nawzajem, bo mieszkaliśmy w tej samej dzielnicy. Nigdy specjalnie go nie lubiłam, bo zawsze doprowadzał mnie do szału.

- Znacie się? - spytał Sean, na co ja od razy pokręciłam głową.

- Tylko ty, Jefferson jej nie znasz - zaśmiał się Kevin.

- Co wy tu wszyscy robicie? - przerwałam im rozmowę na mój temat.

Sean pokręcił głową, łapiąc mnie za ramię i odwracając plecami do siebie. Już chciałam spytać, co robi, gdy zauważyłam nauczycielkę matematyki, której nikt nie lubił. Szła spokojnie korytarzem i zerkała do jakiegoś notatnika. Nim zdążyła się zorientować, dwóch chłopaków zaczęło biec w jej kierunku z wiadrami wody. Gdy ją oblali, cały korytarz zaniósł się śmiechem. To nie było zabawne tylko głupie. Sprawcy całego zdarzenia szybko skręcili, biegnąc w kierunku schodów. Współczułam jej, ale w tej szkole nie było miejsca na takie uczucia. Albo dopasujesz się do reszty, albo jesteś nikim.

Reflection MirrorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz