3

253 32 3
                                    

I South I

Kocham jesienne wieczory w Denver, kiedy w każdej chwili może spać śnieg. Kocham stan Kolorado i góry Skaliste. Na podjeździe widzę samochód rodziców, co powoduje skurcz w żołądku. Może powinnam wziąć leki. Alek, który idzie obok jakby wyczuwa mój nastrój i zaczyna robić z siebie klauna.

- Hej, wiesz jak nazywa się ósma żona kucharza? - mówi ze zwodniczym uśmiechem.

- Błagam, tylko nie te twoje suche żarty. - wzdycham, a brat patrzy na mnie wzrokiem kota ze Shreka. - No dobra. JAK SIĘ NAZYWA ÓSMA ŻONA KUCHARZA? - krzyczę, a następnie uśmiecham się, cholernie fałszywym uśmiechem.

- Usmażona! - odpowiada chłopak i zaczyna się śmiać. I wbrew pozorom jego śmiech pozytywnie pływa na mój nastrój.

- Masz spaczone poczucie humoru. - mówię przez chichot i wchodzimy do domu.

- Lepsze niż twoje, nudziaaaaaro. - odgrywa się i zaczyna mnie dźgać palcami po żebrach.

Mama staje w progu i zaczyna się nam przyglądać. Alec jest do niej niesamowicie podobny, ma jej magnetyczne oczy i ciemne włosy. Chłopak już przestał mi dokuczać i teraz zdejmuje swoją kurtkę, a następnie ciągnie za moją. Rozpłaszczam się, podchodzę do mamy i całuję ją lekko w policzek. Nic nie mówiąc kieruję się do swojego pokoju. Staję przed lustrem i dostrzegam powierzchowne zmiany w mojej osobie. Włosy, które niegdyś były lekko za ramiona teraz są do pasa, a twarz, która była bardziej pełna ma teraz zapadnięte policzki. Mocno zarysowane obojczyki i zmęczone, ale ciągle błękitne oczy. Moje myśli przerywa wołanie z dołu:

- South chodź do nas! - słyszę głos tego pająka, Aleca. Zaśmiewam się na samą myśl czego może chcieć.

*

- Ty, mała, cholero oszukujesz! - unosi się Alec, kiedy po raz trzeci bankrutuje. Pokazuje mu język i gram dalej.

- Język Alec! - wykrzykuje mama. Jest cholernie dobra w monopoly, ale ja jestem najlepsza. Nawet tata gra z nami i jest bankierem, ma zawsze dużo kasy i to jest podejrzane. Zaczynam go obserwować podczas gry i dowieść jego nie uczciwości wobec nas. Nie muszę długo czekać, aż wyciąga dwieście milionów i dokłada do swojej kasy. Mój palec wskazujący wystrzela w jego stronę i chce mi się śmiać z jego miny.

- Ława przysięgłych uznaje cię za winnego skradnięcia 200.milionów i skazuje na... - robię przerwę i się zamyślam - więzienie do odwołania! I oddanie nam swoich trzech najlepszych miast.

- Kradłeś? - Alek otwiera szeroko oczy.

- Dobrze, że nie widzieli jak mi podkładałeś - mama mówi do taty konspiracyjnym szeptem, jednak ja wszystko słyszę.

- A ty! - mój palec przenosi się z stronę rodzicielki. - Ciebie uznaję za współwinną dokonanego przestępstwa i skazuję na trzy kolejki w więzieniu.

- Czy tylko ja w tej rodzinie nie oszukuję? - wzdycha sam do siebie chłopak.

Rodzice patrzą na mnie ze śmiechem w oczach, Alek jest wkurzony bo wszyscy go oszukali i tylko on zbankrutował, a ja się cieszę, że wróciłam do domu. Reszta wieczora mija nam szybko i, w zaskakująco śmieszne atmosferze. Alek co chwilę rzuca we mnie popcornem, a ja mu oddaję chipsami i pierwszy raz od dawna czuję, że jest dobrze.

Dzień 3

Rano słyszę głośną, punkową muzykę, która dochodzi z pokoju naprzeciwko i mam ochotę zabić tego, kto to włączył. Spoglądam na szafkę, na której znów leżą te przeklęte pigułki i to mnie dziwnie rozdrażnia. Ubieram się szybko w rzeczy, które mam pod ręką, na plecy zakładam ocieplaną ramoneskę i wychodzę z domu. Błądzę ulicami śpiącego Denver. Trafiam w najgorsze punkty mojego miasta, takie, w których być nie powinnam. Oraz te, które uwielbiam. Zaskakuje mnie fakt, że doszłam do obskórnej dzielnicy, w której jest szaro i ponuro. Zatrzymuję się pod jakąś szkołą i ilustruję szkolną społeczność. Na samym szczycie schodów stoją szkolne dziwki, które na poważnie mogą nimi być. Przy motocyklach stoi kilku chłopaków, zapewne szkolny postrach. Moją uwagę przykuwa koleś z czapką tył naprzód. Jest nawet przystojny i pali papierosa, pasuje do tej ponurej scenerii. Czuję jak ktoś mnie uderza w bark, a następnie łapie za rękę.

Reflection MirrorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz