VI. Kosmate domysły

23 1 0
                                    


"(...)

Minęli zakręt i znaleźli się naprzeciw sporych rozmiarów drzwi, do których zbliżał się cień. Posuwał się on z wyrachowaną gracją, lecz pęd niszczył cały obraz tajemniczości. W smudze światła, dobiegającej ze świecznika zawieszonego nad głowami Gryfonów, odbiła się ostra i wyraźnie pobladła twarz Rudolfa Lestrange'a, który już po chwili dopadł klamki do drzwi. Nim zdołał je zamknąć, w szparę pomiędzy nimi a framugą wylądowała stopa Pottera, powstrzymująca drzwi przez zamknięciem się. W przeciągu sekund Gryfoni dostali się do pomieszczenia, w którym czuło się łazienkową wilgoć i okropny, przeszywający na wskroś chłód.

Na parapecie po drugiej stronie łazienki siedział Robert, bawiąc się jakimś małym zawiniątkiem. Jego twarz nie wyrażała żadnej, choćby najmniejszej emocji.

- Jesteś...

- Wzrok cię nie zawodzi, Lestrange.

- Nie dworuj sobie ze mnie - warknięcie Rudolfa nie jednemu odważnemu zmroziłoby krew w żyłach, ale Robert wyglądał na całkowicie niewzruszonego. - Masz to?

- Poproś ładnie.

- Nie zaczynaj ze mną. Myślisz, że skoro jesteśmy w tym samym domu, to nie będę w stanie urwać ci łba?

McGregor podniósł teraz leniwie wzrok na drugiego Ślizgona, uśmiechając się cierpko pod nosem.

- Spróbuj swojego szczęścia, Rudolfie - po tych słowach zeskoczył z parapetu sprytnie niczym kot i rzucił w kierunku Lestrange'a zawiniątko. - Ale przysięgam, że zanim podniesiesz rękę, ja będę już celował prosto w twoje serce.
(...)"

Całość znajdziecie na:
http://story-of-gemma-arterton.blogspot.com/


Don't you dare to take my little sunshine away form meWhere stories live. Discover now