Chapter Five - Danse Macabre

499 71 9
                                    


– Wyglądasz na przerażonego.

Przełknąłem ciężko ślinę, powoli odwracając głowę i patrząc na siedzącego na ściętym pniu drzewa czarnego kota. Jego widok w ogóle mnie nie ucieszył, zwłaszcza kiedy przypomniałem sobie opowiastki, jak to czarne koty przynosiły ludziom pecha. Nawet jeśli w Japonii są niemal czczone, to w moim śnie przypominały mi tylko o złych rzeczach.

– Właśnie widziałem, jak mój kolega zabija drugiego kolegę – powiedziałem.- Wbijał mu nóż w klatkę piersiową, raz za razem. A ja stałem i patrzyłem, a potem uciekłem. Nie pomogłem mu, a co gorsza widok ten nie sprawił, że się obudziłem.

– W obliczu zagrożenia nie każdy myśli o byciu bohaterem – rzekł kot, uśmiechając się szeroko i ukazując białe zębiska. Czerwone linie na jego chudym ciele zajaśniały mocniej, by po chwili niemal zniknąć i znów się pojawić.

– To nie jest kwestia bycia bohaterem – westchnąłem.- Tylko niesienia pomocy komuś, kto cierpi. Kto jest dosłownie mordowany.

– Ratowanie innych, kiedy i twój żywot zaczyna być wątpliwy, nie jest twoim obowiązkiem. Przeznaczenia nie da się oszukać. Tamten zginął, ty zaś żyjesz. Na razie – zaśmiał się cicho.

– Właśnie, „na razie" - prychnąłem.- Mam iść do zamku i po raz któryś z kolei stanąć do walki z jakimś Królem. I zapewne znowu przegrać. Który to już raz, kiedy rzekomo tu jestem?

– Koty nie zajmują się liczeniem.

– Zresztą, to i tak nie ma znaczenia – mruknąłem.- Chcę się po prostu obudzić i jak najszybciej zapomnieć o tym śnie. A Kise dam jutro na treningu taki wycisk, że padnie szybciej niż Kuroko...

– A co z Królikiem?

– Jakim Królikiem?- Spojrzałem na niego pytająco.

– Z Królikiem, za którym podążasz.

– Masz na myśli Kuroko?- Oparłem się wygodniej o drzewo, pod którym usiadłem, by odpocząć.- Sam nie wiem. Chcę go uratować, ale... mama miała rację. Przecież to tylko sen. Kuroko tak naprawdę jest bezpieczny. Jutro rano zobaczę go w szkole. Nie muszę iść do zamku, by go ratować, podczas gdy czeka tam na mnie sama śmierć...

– Jeszcze nie tak dawno chciałeś umrzeć – zamruczał kot z uśmiechem.

– Ale nie w taki sposób – burknąłem.- Nie wiem, czy odetnie mi głowę, czy zabije podczas tortur. We śnie często czuje się ból, nawet jeśli to tylko wyobraźnia. Jeśli ten Król zrobi ze mną to, co Kise zrobił z Midorimą, Haizakim, Murasakibarą lub Aomine... nie, dziękuję. Wolę znaleźć inny sposób na przebudzenie się.

– Jest tylko jeden sposób, by się obudzić – syknął kocur.

– Powiedz mi jaki!

– Już ci mówiłem.- Kot wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Znajdź klucz i pasującego do niego drzwi.

– Ale gdzie mam szukać?

– Tam, gdzie twoje przeznaczenie.

– Czyli w zamku, tak? Gdzie czeka na mnie Król?

– Tylko ty jeden możesz poznać swe przeznaczenie.

– Czyli to jedna wielka niewiadoma – westchnąłem ciężko.- Pójdę do zamku i albo zginę, albo pokonam Króla. Ale co, jeśli nie znajdę tam klucz i drzwi, o których mówisz? Co, jeśli tym razem stanie się coś zupełnie innego? Na przykład Król uwięzi mnie w lochu, albo na moich oczach zabije Kuroko? Po co więc mam ryzykować?

Akashi in Wonderland ||Akashi x Kuroko||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz