Minęły może dwie godziny odkąd przyszedł Louis. Przez cały czas rozmawialiśmy. Na początku dziwiło mnie to, że można z nim normalnie podyskutować, ale po dłuższym czasie się do tego przyzwyczaiłam i całkiem miło się nam gadało. Co prawda to niczego szczególnego się o nim nie dowiedziałam, bo rozmowa jakoś nigdy nie schodziła na taki temat, ale mimo wszystko było całkiem miło. W kółko miałam wrażenie, że chłopak rozmawiał ze mną tylko dlatego abym się aż tak nie przejmowała Lucy. Byłam mu wdzięczna za to, ale nie miałam pojęcia dlaczego to zrobił.
*LOUIS*
Chyba udało mi się uspokoić Rose. Może nie tak do końca, ale w jakimś stopniu na pewno. Siedzenie z nią na oddziale porodowym było lepsze niż z Niallem na tej cholernej Urazówce, która jest wypchana po brzegi. Tutaj było luźniej. Ale to nie jedyny powód, dla którego tutaj byłem. Na początku gdy zobaczyłem, że Rose tutaj siedzi, to po prostu byłem ciekaw dlaczego, później starałem się ją choć troszkę uspokoić, bo była bardzo zaniepokojona, następnie jedliśmy kanapki i tak po prostu rozmawialiśmy. W sumie nie gadało mi się z nią źle, a nawet całkiem przyjemnie. Po naszym pierwszym spotkaniu u niej w domu uznałem, że jest jakąś strachliwą, nieciekawą laską. Jednak wszystko okazało się inne. Nie znam jej jeszcze dość dobrze, ale wiem, że nie jest taka jak to sobie wyobrażałem na początku. Rose dużo mówi, trochę mnie to dziś wkurwiało, no ale przecież nie będę się na nią darł, po tym jak się nieco uspokoiła. Byłem trochę zdziwiony, że taka cicha i wrażliwa dziewczynka może aż tyle mówić, no ale jak widać pozory mylą. Jednym słowem: nie było dziś źle.
Po jakimś dłuższym czasie siedzenia tu z Rose, zrobiło mi się już nie wygodnie na plastikowych, szpitalny krzesłach, więc wstałem i poszedłem na drugą stronę rzędu siedzeń. Położyłem się na nich, zajmując około pięciu miejsc. Ręce położyłem za głowę, a nogi skrzyżowałem. Odetchnąłem i uśmiechnąłem się sam do siebie, że znalazłem całkiem wygodną pozycję.
Rose siedziała chwile nieruchomo, bo nie mogła zrozumieć co właśnie zrobiłem, ale jakąś minutę później zobaczyłem, że zrobiła dokładnie tak samo.
- Wygodnie, prawda? - zapytałem.
- Wygodniej niż wcześniej. - odpowiedziała.
I tak leżeliśmy. W zupełnej ciszy. Na korytarzu nie było słychać dosłownie żadnego dźwięku. Zerknąłem na dziewczynę, która miała zamknięte oczy.
- Śpisz? - spytałem.
- Nie - zaprzeczyła - po prostu mam zamknięte oczy.
Nigdy tak dokładniej się jej nie przyjrzałem, a teraz w sumie miałem okazję. Rose nie była wysoka. Nawet gdy była wyciągnięta na czterech krzesełkach, to widać było, że jest dosyć niska. Miała długie włosy, brązowe. Ciemniejsze niż moje, ale jednak nadal brązowe. Pasowały do niej. A jej uroda, brzydka nie była.
Nagle moje rozmyślania przerwała jakaś osoba, która wybiegła z sali porodowej. Poznałem tego mężczyznę po chwili. To on jest właścicielem warsztatu, gdzie odnalazłem Rose.
Dziewczyna w jednej chwili stanęła na równe nogi przed mężczyzną.
- Już? - zająknęła się przerażona. Najwidoczniej to był mąż jej siostry.
- Nie - odpowiedział, a ja podniosłem się z pozycji leżącej na siedzącą. - Jesteśmy już jakoś za połową tego wszystkiego - westchnął - ale ty jedź do domu.
CZYTASZ
JOKER || Louis Tomlinson
FanfictionJednego dnia widzisz coś, czego tak naprawdę nie chcesz widzieć. Nie masz pojęcia, co ta jedna sytuacja zmieni w twoim życiu. Niestety po wszystkim nie masz już na to wpływu i życie toczy się dalej. Najczęściej z milionami przeszkód i różnych sprzec...