Promienie słońca wpadały przez ciemne zasłony do pokoju. Obudził mnie jesienny wiatr powiewający moje kręcone, kasztanowe włosy. Gdy powoli otwierałam oczy, zauważyłam, że jestem bez ubrań przykryta kołdrą, a obok mnie Harry również bez ubrań. Uśmiechnęłam się. Chociaż nie mogłam w to uwierzyć, że to się stało, że to się stało z NIM. Właściwie zawsze darzyłam chłopaka uczuciem, ale nigdy tego nie okazywałam.
Gdy nie mogłam oderwać od niego wzroku, usłyszałam huk odbijający się od okna. Nadal przykryta kołdrą, wstałam i ruszyłam ku oknie. Odsłaniając zasłony, na parapecie zauważyłam Errola, sowę Rona. Znowu spotkała się z szybą i wylądowała na parapecie. Typowe. W dziobku miała list, był od Rona brzmiący:Harry, Hermiona! Jak u was? Dojechaliście bezpiecznie? Teraz jak wyjechaliście Snape nie ma na kim się znęcać i znalazł sobie nową zabawkę, krótko mówiąc, mnie. Co chwilę jak mnie widzi na przerwie z chłopakami to albo pyta o Harry'ego albo jakkolwiek mówi coś na moją rodzinę, albo cały czas dostaję od niego "okropny" albo "trolla". Mam nadzieję, że wrócicie szybko!
Ron
"Widzę, że Snape nie wytrzyma bez dokuczania Gryfonom" - pomyślałam.
-Miona? - przebudził się zielonooki.
-Obudziłam cię?
-Nie, jak się czujesz?
-Tobie też powinnam zadać to pytanie - zaśmiałam się. Bo ja się czuję bardzo dobrze.
-Ja też. Trochę dziwnie, nigdy nie sądziłam, że...
-Ja też Harry, ja też - przerwałam mu.
-Co to jest?
-List od Rona - powiedziałam dając mu kawałek pergaminu do ręki - powinnam mu odpisać dopóki Errol nadal jest nieprzytomny. Ale najpierw coś zjedzmy. Głodny?
-Jak wilk.
-Rodziców na szczęście nie ma.
-Jak to?
-Normalnie, mugole też wychodzą z domu i pracują, Harry - zaśmiałam się - idę się wykąpać - zebrałam wszystkie rzeczy walające się po całym pokoju i udałam się do łazienki.*30 minut później*
-Dziękuję - powiedziałam siedząc już wykąpana na dole w kuchni, gdy Harry podawał mi kawę karmelową.
-Smacznego.
-A ty?
-Już się obsłużyłem.
-Widzę, że czujesz się jak u siebie - zaśmiałam się.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam, a tym bardziej o 10 rano. Gdy otworzyłam drzwi nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
-Hermiona! Jak cię dobrze widzieć. Jesteś w domu! Co ty właściwie robisz w domu?
Była to Meg, moja przyjaciółka, mugolka. Przed moim wyjazdem do Hogwartu mocno się pokłóciłyśmy. W wakacje się pokłóciłyśmy, o ile to w ogóle było można nazwać kłótnią. Bo praktycznie się do siebie
nie odzywałyśmy. Ja nigdzie z nikim nie wychodziłam, do nikogo się nie odzywałam. Zarzucała mi, że nie miałam dla niej czasu co było nieprawdą. Dlatego też zdziwiło mnie jak tu się pojawiła.
-A to na pewno ten słynny Harry Potter - powiedziała gdy chłopak podszedł do drzwi by zobaczyć kto mnie zawitał.
-Tak, miło mi - uśmiechnął się.
-Co ty tu robisz? - spytałam.
-Jak to co? Przyszłam cię odwiedzić.
-Nie odzywałyśmy się do siebie przez całe lato i nagle pojawiłaś się tak z znikąd?
-Wybaczam ci Mionka - mówiła rozglądając się po mieszkaniu i mierząc wzrokiem Harry'ego wzrokiem.
-O co chodzi? - wtrącił się Harry.
-O nic - warknęłam.
-Nie powiedziałaś mu?
-Powiedzieć mi o czym?
-O niczym.
-Hermiono, jesteśmy przyjaciółmi chyba, że coś się zmieniło.
-Nie, nic.
-To powiedz mi o co chodzi. O czym mi nie powiedziałaś?
-Mogę ja? Mogę??? - wtrąciła się Meg. Miała ona dość specyficzny charakter. Była irytująca i znana ze swojego długiego języka, którego nie mogła utrzymać za zębami.
-NIE!!! - krzyknęliśmy.
-No to tak... - kontynuowała ignorując nas - może zauważyłeś jak Hermiona zachowywała się od miesiąca. Zakładam, że z nikim nie rozmawiała i wyglądała jakby coś ukrywała.
-Tak, to prawda, skąd wiesz? - popatrzył się na mnie mierząc mnie wzrokiem.
-No cóż, Harry powiem Ci szczerze. Tak samo się zachowywała w wakacje. Raz się z nią umuwiłam i powiedziała, że nie może, bo musi pomóc rodzicom. Te wymówki były coraz częstsze. Więc postanowiłam, że ją pośledzę. Ukryłam się w krzakach, tam po drugiej stronie, kiedy zauważyłam jak wychodzi z domu i szła długą alejką poczym skręciła w ciemną uliczkę. Nie opodal tej uliczki był las, do którego praktycznie nikt nie chodzi. Chodzą pogłoski, że tam straszy, Hermiona, odkąd ją znam przynajmniej jest odważna, czasem aż za bardzo. Zauważyłam tam jakiegoś mężczyznę...
-Poczekaj! Jakiego mężczyznę?! - przerwał jej gwałtownie Harry.
-Harry, nie sluchaj jej! - krzyknęłam ze łzami w oczach.
-Miał on długie blond włosy i był o wiele starszy od niej.
-Nie wierzę!
-Wiesz kto to?
-Meg, wybacz mi, ale to nie twoja sprawa - powiedział chłopak.
-To ja już pójdę.
-Tak! Dobry pomysł! - oburzyłam się.
-Możesz mi to wytłumaczyć?! - jego oczy były pełne złości, rozczarowania i żalu.
-Ja... Ja... Harry... Prze-przepraszam.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!
-Ja... Nie wiedziałam jak. Pozwól mi wytłumaczyć.
-Proszę!
-Harry, moi rodzice mają problem.
-Co? Jaki problem? - spytał już spokojnie.
-Harry, ja... Nie mogę - do oczu napłynęły mi łzy. Objął mnie. Spojrzałam prosto w jego zielone, duże, pełne spokoju i smutku oczy.
-Hermiono, co się do cholery dzieje?!
Gdy wypowiedział te słowa... Od razu przeszłam do rzeczy. Już nie obchodziło mnie co się stanie, jakie będą z tego konsekwencje. Po prostu on musi znać prawdę.
-A więc tak... - usiedliśmy na kanapie i przy filiżance kawy, którą zaparzyłam wcześniej - pewnego dnia w pracy moich rodziców... Ktoś ich odwiedził... Ten ktoś to był Lucjusz. Nie wiem czego od nich chcieli. Do dziś się nie dowiedziałam, nie wiem co przede mną ukrywają. Boję się o nich Harry, co jeśli coś się stanie?! A ja nie będę w stanie nic zrobić?
-Ale dlaczego Meg cię z nim zobaczyła tego dnia?
-Spotkałam się z nim bo chciałam to wszystko uspokoić... By zostawił ich w spokoju.
-Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałaś? Mi, ani Ron'owi?
-Bałam się, że co o mnie pomyślicie, bałam się, że mogłabym was stracić - po tych słowach z moich oczu wypłynęły strumienie łez, chłopak, od razu wziął mnie w objęcia i przytulił do siebie.
-Nigdy nas nie stracisz - zapewnił mnie - poczekaj - powiedział odchylając się - spotkałaś się z nim... i co było dalej? Co z nim ustaliłaś?
Wstałam. Musiałam wstać. Kręcąc się po pokoju zastanawiałam się, czy mu o tym powiedzieć. Muszę, nie mam wyboru. "Dalej Hermiono, zrób to w końcu". W końcu spojrzałam się w jego niewinne oczy.
-Harry, nieważne co teraz usłyszysz, pamiętaj, że cię kocham.
-Hermiono...?
-Harry, oddałam się mu.
-COOOO?!
-Ja nie miałam wyboru, inaczej zrobiłby coś moim rodzicom, nie mogłam nic innego zrobić. To było jedyne wyjście. Albo co gorsza Voldemort mógłby się tu pokazać.
-Mogłaś się z nami skontaktować! Na pewno przybyliśmy z pomocą! A Voldemort'a zostaw mnie.
-Jesteś najodważniejszym człowiekiem jakiego znam, ale on jest niebezpieczny, to nie jest Malfoy, z którym możesz się bić na przerwach w Hogwarcie. To jest niebezpieczny człowiek. Jego nie można nazwać człowiekiem, to jest potwór i morderca. I owszem mogłam się skontaktować, ale nie zrobiłam tego by cię nie zdradzić.
-Co masz na myśli, że mu się oddałaś? - dopytywał.
-To, że będę na każde jego posłanki oraz Draco... Muszę się godzić na wszystko co powie... Harry wybacz mi, jeśli powie coś na twoich rodziców, a ja to potwierdzę.
-Będę wiedział, że nie masz tego na myśli i to nie zależy od ciebie - było słychać smutek w jego głosie.
-Harry, przepraszam! - usiadłam obok niego łapiąc go za twarz i przyciągając ją do siebie.
-Nic się nie stało, rozumiem, ale obiecaj, że będziesz nam wszystko mówić! Nieważne jak złe to jest.
-Obiecuję.
Po tych słowach, nasze usta się spotkały i zapomnieliśmy o całym incydencie.°Always°
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale szkoła, rozumiecie. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, dlatego też taki krótki, obiecuję, że w następnym się postaram!
CZYTASZ
Potęga I Pożądanie
FanficCo Hermiona ukrywa przed przyjaciółmi? Czy przyjaźń pozostanie przyjaźnią? Czy wrogowie pozostaną wrogami? Tego dowiecie się wkrótce. Będzie trochę paringów i może być to lekko pokręcone. ;)