Ocknęłam się na niewielkim hotelowym łóżku. Po moim czole spływały zimne krople, uciekające od opatrunku na czole.
Motelowy pokoik był niewielki, całą przestrzeń zajmowały dwa tapczany. Żółte ściany pokrywały różnorakie wgięcia i plamy. Jedyną ozdobą, którą dostrzegłam była usychająca paprotka na białym parapecie.
W uchylonych drzwiach od łazienki zobaczyłam męskie plecy. W lustrze zauważyłam jak stał pochylony nad niewielką umywalką, a swoją bluzką zwiniętą w kłębek czyścił obrażenia. Gołe plecy idealnie układy się w literę „V", natomiast czarne kosmyki uparcie przeszkadzały mu w przemywaniu czoła. Nagle uniósł swoje oczy i nasze spojrzenia skrzyżowały się w brudnym lustrze.
Zrzuciłam swoje buciory na ziemię i z rumieńcami, chyba już pokrywającymi całą twarz, wyszłam z pomieszczenia.
Stanęłam w hotelowym korytarzu, policzyłam do dziesięciu i wyciągnęłam telefon. Przygryzając policzki wybrałam numer przyjaciółki modląc się w duchu, żeby odebrała.
— Boże wariatko! — odezwała się po pierwszym sygnale — tak się martwiłam, a nie miałam sygnału, ale potem go odzyskam i od razu odwoniłam. I nie zgadniesz co usłyszałam. Męski głos. Tak, nawet z chrypką. „Rosalie nie może, oddzwoni potem". Miałam zawał dziewczyno, zawał.
Moje serce wypełniło się szczęściem.
— Kocham cię, wiesz? Nie uwierzysz co się działo. — powiedziałam podchodząc do automatu.
— Masz gdzie spać? Wiesz, że nie mogłam dojechać. Naprawdę przepraszam. — Amelia chyba wracała do domu, bo w słuchawce słychać było przecinające powietrze.
— Tak, zatrzymałam się w motelu - „Hold on". Miśka nie masz za co przepraszać. — w automacie nie było nic słodkiego, same słone rzeczy i woda.
— Przyjadę jutro po ciebie. Musimy pogadać dokładniej o Rox, chyba że nieznajomy z chrypką porwie cię. Weź opowiedz mi o nim. Przystojny, miły, zabawny, łysy? — przyjaciółka potrafiła gadać godzinami, a słowa wystrzeliwała jak z karabinu, nie wspominając o chaosie w jej głowie.
— Tak, niebiańsko przystojny, jak nie z tej planety. Musisz go zobaczyć na własne oczy. — wybrałam paluszki.
— Muszę. Pamiętaj jakby co to załóż stringi, a nie te babcine majteczki. — uprzedziła mnie Amelia, jak na przyjaciółkę przystało.
— Rosalie, szukałem Cię — odezwał się chłopak za mną.
Odwróciłam się niezdarnie, Levi miał uśmiech od ucha do ucha.
— Muszę kończyć, kochana — powiedziałam ociekając słodkością — długo tu stoisz?
— Nie, zwabiły mnie tu słowa o niebiańsko przystojnym mężczyźnie. — oznajmił, otwierając drzwi do pokoju.
Z całych sił starałam się nie zapaść pod ziemię. Przybrałam poważny wyraz twarzy.
— No, nawet nie wyobrażasz sobie jaki przystojny gitarzysta przyszedł na castingi. — powinnam była dostać złoty medal za wybrnięcie z sytuacji.
Levi zatrzasnął drzwi. Na jego policzkach pojawiły się zniewalające dołeczki. Odsunęłam się, a moje plecy uderzyły o ścianę.
— Czyżby? — Poczułam się jak zebra zamknięta w klatce z lwem. Jego czarne oczy wierciły dziurę w moim brzuchu. Chłopak z każdą chwilą był coraz bliżej.
Nie znam go.
— Nie znam cię — oświadczyłam, a moja ręka powędrowała w stronę jego twarzy. Dotknęłam opuszkami palców jego rozcięcia na czole. Levi zamknął oczy i przełknął ślinę.
Nagle jakby otrzeźwiał. Cofnął się.
— Nie znasz, ale ja znam ciebie — odparł przekornie — muszę iść.
Wszystkie emocje jak kurz opadły na podłogę. Levi odsunął się i złapał za portfel. Stałam przy tej ścianie jakbym była w nią wmurowana. Chłopak już nacisnął na klamkę, lecz zawahał się.
Nie minęła sekunda, a stał naprzeciwko . Złapał rękoma za moją głowę i przyciągnął do siebie. Jego miękkie usta raptownie przyległy do moich. Każda komórka mojego ciała odżyła. Całą sobą odczuwałam jego dotyk.
Odniosłam wrażenie, że to jest pierwszy mój prawdziwy pocałunek.
Chłopak przygwoździł mnie do ściany. Kiedy odsunął się nie potrafiłam ukryć rozczarowania.
— Zostań w pokoju, dla własnego bezpieczeństwa. Jest już późno, a muszę jechać coś załatwić. Wrócę za godzinę — oznajmił patrząc się prosto w moje oczy.
— Dobrze — szepnęłam, a po nim został tylko odgłos zamykanych drzwi.
***
Para zaparowała lustro i prysznicowe szyby. Obmyłam, chłodną wodą, przemęczoną twarz. Czułam jak spływa po mnie całe napięcie. Szare, proste włosy związałam na czubku głowy.
Wyszłam na boso z dusznej łazienki, mając na sobie skąpą, czarną koszulę nocną.
Od wyjścia Leviego minęły dwie godziny. Jest dla mnie obcą osobą, jednak nie potrafię zrozumieć czemu tylko przy nim czuję się bezpiecznie. Wytwarza pewną aurę, która nieubłaganie przyciąga mnie do niego.
Nagle coś w torbie chłopaka zawibrowało.
Skoro on odebrał połączenie od Amelii to czemu ja nie mogę odebrać jego?
************
Jeśli zaciekawiła Was historia to dajcie mi znać <3 Dziękuję z całego serduszka za komentarze i głosy. Pamiętajcie, że jak zobaczę, że was to interesuje to kolejny rozdział może pojawić się nawet jutro :33
~Puddi
YOU ARE READING
Panaceum
Romance(...) wziął mnie w ramiona, pieszczotliwie odgarniając mi włosy z twarzy. Coś we mnie nagle pękło. Po policzku jak lawina spłynęły rozpalone łzy. - Jeżeli cię stracę - rzekł półgłosem - stracę wszystko.