Rozdział 1

192 26 13
                                    

 Wczoraj rano

Poranne promienie słoneczne połaskotały mnie po policzku. Z uśmiecham na twarzy rozciągnęłam się na ogromnym, białym łóżku, a wspominania z wczorajszego wieczoru zaczęły wyświetlać się w mojej pamięci. Zrzuciłam długie nogi na zimną posadzkę.

— Janson musiał wyjść do sklepu, bo zostawił telefon. — pomyślałam

Zarzuciłam jego białą koszulę na skąpą bieliznę. Boso zeszłam po marmurowych schodach do kuchni. Włączyłam radio i zaczynałam robić naleśniki.

Piiik

Uśmiechnęłam się pod nosem, telefon mojego chłopaka był cały czas rozchwytywany przez klientów.

Piik

Piik

Uznałam, że wyłączę dźwięk. Nie miałam zamiaru tego słuchać.

Złapałam za ogromny telefon, a pierwsze co zobaczyłam to imię mojej przyjaciółki. Pchnięta ciekawością weszłam w wiadomość.

Kochanie, za ile z nią skończysz.. ja tutaj czekam <333

Zacisnęłam szczęki. To musiał być żart. Zaczęłam przewijać wyżej.

Słońce było cudownie wpadniesz też jutro? Rosalia wyjeżdża na nagrania.

Nie mów, że zabierasz ją do tej drogiej restauracji?! Ja też chcę!  

Ona mnie prosiła, z tobą pojadę do lepszej <3

Telefon z głuchym odgłosem odbił się od posadzki.

Drżącymi dłońmi złapałam za koszulę i jednym sprawnym ruchem pozbyłam się jej z siebie, a wszystkie czarne guziczki także wylądowały na podłodze. Niezwykle szybko znalazłam się na górze. Zaciskając szczęki wpakowałam swoje rzeczy do niewielkiej torby. Zarzuciłam na siebie letnią sukienkę i sięgnęłam po długopis.

Nie dzwoń. Nie chcę cię już nigdy widzieć.

Jasne litery widniały na zniszczonej koszulki, kiedy zamykałam drzwi.



Dzisiaj wieczorem

Zimne krople deszczu spadały na moje oklapnięte szare włosy. Stałam na parkingu, przed klubem, przemoknięta do suchej nitki. Czekałam na przyjaciółkę, która spóźniała się już pół godziny, a nie odbierała telefonu.

Nagle wszystkie gałęzie zawirowały, przez silny powiew wiatru. Straciłam równowagę. Już czułam jak upadam, jednak czyjeś dłonie przytrzymały mnie w pasie.

Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się z okruchami wdzięku.

— Trochę zmokłaś, kochaniutka — wypowiedział nieznajomy wiercąc mi dziurę w brzuchu atramentowymi oczami.

— Przepraszam, o Boże przepraszam. — wyjąkałam, odchodząc jak najdalej.

Na porcelanowej twarzy mężczyzny zagościł ledwo dostrzegalny uśmiech.

— Cała przyjemność po mojej stronie. — powiedział zdecydowanie — Jeśli czekasz na kogoś to niedaleko stąd był wypadek i nie ma wjazdu w tą stronę miasta.

Opadły mi ręce.

— Dzięki za informację — wybąkałam pod nosem.

Wpatrywałam się w czubki swoich butów starając się z całych sił zapomnieć o przystojniaku obok.

— Niedaleko stąd jest motel, mogę Cię odwiedź.

— Możesz być gwałcicielem, albo seryjnym mordercą. — słowa same wydobyły się z moich ust.

Mokre krople opadały na mocno zarysowane kości policzkowe nieznajomego.

—Mogę. Jednak czy tak by powiedział seryjny morderca?

Zaschło mi w gardle. Rozważałam plusy i minusy.

— Dobra, ale to tylko kawałek — zagryzłam wargę.

Dopiero w aucie zorientowałam się, że przystojny nieznajomy to tajemniczy obserwator z klubu. 

**********

Czekam na wasze opinie z niecierpliwością, dajcie znać czy się podobało <3

PanaceumWhere stories live. Discover now