Rozdział V

523 75 7
                                    


Kolejne cztery dni były wyjątkowo ciężkie i naładowane napiętą atmosferą. Ani ja, ani moja matka nie odezwałyśmy się do siebie słowem od tego czasu, praktycznie nawet na siebie nie patrząc. Ona wciąż była czymś zajęta, co rusz wychodziła z hotelu i wracała o bardzo późnych godzinach. Ja tymczasem siedziałam przez ten cały czas sama, po prostu myśląc. Miałam ochotę wyrwać się stamtąd, spotkać z blondynem, ale Sophia zabrała mi mój telefon, zupełnie odcinając mnie od świata. Nie miałam pojęcia gdzie jest, co robi, czy może w ogóle czeka na mój telefon, a może sam dzwonił? To okropnie mnie męczyło.

Od ostatnich dni również ciężko jest mi się zmusić do zjedzenia czegokolwiek, kiedy tylko spoglądam na jedzenie automatycznie czuję w mojej buzi krew i wymioty, to okropne. Jednak staram się z tym walczyć, ostatecznie wpychając w siebie chociażby dwa wafelki ryżowe, bo cóż... Tylko to udaje mi się znaleźć w kuchni. To, lub wata na talerzu, a obok niej szklanka z dziwnym płynem, które nie raz służyły mi jako śniadanie.

Straszne, wiem... Ale to właśnie tak wygląda życie wszystkich modelek, czy dziewczyn, biorących udział w konkursach piękności.

To śmieszne, że ludzie uważają iż żyjemy jak księżniczki, nie mamy żadnych kompleksów, a do tego zarabiamy masę pieniędzy! Nie, tak nie jest.

Stając przed lustrem widzisz jedynie błędy, przez to, że stale jesteś oceniana. Wszyscy wokół mówią jedynie, co powinnaś poprawić, gdzie powinno być lepiej, co jest nie tak z tobą i z twoim ciałem. Dwadzieścia cztery godziny na dobę musisz prezentować się perfekcyjnie, wyglądać idealnie i tak się zachowywać. Wymagają, byś mówiła to co inni chcą usłyszeć, a nie co myślisz. Twoje zdanie w ogóle się nie liczy, masz za zadanie zadowolić publiczność. Ciągłe treningi i praca nad każdym najmniejszym szczegółem, przez co nie masz czasu na nic innego. Długie podróże, przenoszenie się z miejsca na miejsce, brak snu, brak kreatywności, brak odpoczynku... A pieniądze? Niczego nie wynagradzają. Z biegiem czasu, kiedy zaczynasz widzieć, że to tylko i wyłącznie niszczy, pieniądze stają się jedynie bezwartościowymi banknotami, za które nie kupisz wolności.

Zawsze zazdrościłam tym wszystkim dziewczynom, które chodzą do szkoły, spotykają się ze znajomymi, jedzą co chcą i mają gdzieś swoje miejsce na ziemi.

Ja nigdy nie miałam stałego miejsca zamieszkania. Od kiedy pamiętam przenosiłam się wraz z matką od miasta do miasta, gdzie odbywały się różne konkursy i pokazy. Nigdy w życiu nie zjadłam nawet pizzy, nie mówiąc już o jakichkolwiek wyjściach ze znajomymi. Bo cóż... Nie miałam ich, nie było na to nigdy czasu. Uczyłam się prywatnie, matka wynajmowała mi nauczycieli.

Tak, rzeczywiście... Istne życie księżniczki.

- Adelaide!

Zmarszczyłam delikatnie brwi, podnosząc się do pozycji siedzącej na łóżku.

- Adelaide, chodź tu! – Po raz kolejny usłyszałam wołający mnie głos Sophii.

Zdziwiona, powoli zwlekłam się z łóżka, wychodząc z pokoju. Niepewnie podążyłam do salonu, z którego dochodził głos matki. Kiedy weszłam do środka, zauważyłam Sophię siedzącą na kanapie przed niewielkim, szklanym stolikiem kawowym, a przed nią porozrzucane papiery i różne zdjęcia. Na kolanach trzymała laptopa, a w ręku telefon. Kiedy tylko mnie zobaczyła, odłożyła wszystko na miejsce obok siebie, wstając.

Wpatrywałam się w nią, wciąż zszokowana tym, ze coś do mnie powiedziała. Wow.

Westchnęła

- Ubierz coś normalnego – Mruknęła, wywracając oczami.

Zmarszczyłam brwi, spuszczając wzrok i spoglądając na swoje dresowe spodenki i zwyczajną koszulkę. Po chwili pokręciłam głową i zadarłam głowę do góry.

FUCKING PERFECT L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz