Rozdział 1

21 4 2
                                    

To Ja Jaboku, wysoki blondyn o szmaragdowych oczach. Jestem dobrze zbudowany, trenuje i ćwiczę z kumplem.
Mam 16 lat i mażę o wyrwaniu się ze zwykłego życia. Uwielbiam horrory i romanse, czytam książki i dobrze mi z tym.
Lubię adrenalinę i przygody, niskie dziewczyny jak i zarówno szalone laski. Nie oceniam po wyglądzie......
- Dobra, Dobra. Jabo wystarczy, chyba rozumiem w czym tkwi problem. Przerwał mi Akazuma.
- No w czym, powiedz! Nie cierpliwie się.
Nachyliłem się w jego stronę,
A on puknoł mnie w czoło i poważnym głosem
- Zauważ że masz 180cm to nie asz tak dużo, a i nie jesteś dobrze zbudowany.
powstrzymywał się od śmiechu
-Jak to, dobra może i Masz rację. Ale coś trzeba zrobić, prawda. Spojrzałem na niego błagającym wzrokiem.
- Ta, zacznijmy od podstawy. Weź się za siebie. Bo daleko nie znajdziesz.
Dobrze że jest kumpel, który pomaga. Bo bez niego nie znajdę chodź by koleżanki.
-Dzięki Amon, co ja bym bez ciebie zrobił.
Amon uniósł głowę
-No nic byś nie zrobił.
Spojrzał daleko przed siebie
- Tam, widzisz? Uśmiech zniknoł z twarzy Amona
- Co? Nic nie widziałem, mam drobne problemy ze wzrokiem. Powinienem nosić okulary , Ale tego nie robię.
- Idziemy? , i tak się tu nudzimy.
Spojrzał na mnie, wstał i czekał.
-Ta, idziemy. Cóż mogłem powiedzieć.
Idziemy obaj w stronę starego cmętarza, jest tam kilka kaplic i nagrobków.
Nic nie zwykłego, no może jedna kaplica jest dziwna. Cała wymazana i brudna, nie zadbana. Drzwi są stalowe a w oknach kraty, kilka zamków i kłódek. Mawiają że kiedyś tam kombinowano z krzyżami klątwami, przejściami do piekła. Ale ja tam w to nie wierzę, jest to najbrudniejsza kaplica na całym cmętarzu. Jesteśmy przy bramie wejściowej,jako tako na dym nie patrzyliśmy bo nam zniknoł, dym rozpłynął się w powietrzu.Co mnie zaskoczyło.
- Ty i co, nic przecież tyle dymu? Jak? Rozglądam się i szukam popiołu szczątków, tego co niby spłonęło.
- Eeeeeee, nie wiem. Ale jak już jesteśmy to sprawdzimy twoją odwagę....
- Psss.. Proszę cię , niby jak? Ciekawe jak Amon chce to sprawdzić , podejmę się wyzwania. I zetre jego uśmieszek z gęby.
- No to wbijamy do kaplicy. No chyba że się srasz. Panie kolego?
On mnie w coś podpuszcza, ja się zaraz domyśle. Ale z drugiej strony, to przyjaciel i chcę co najwyżej pomóc. Zawsze mogę iść do domu, i pograć na telefonie.
- Dobra, wchodzę w to . Ale do której?
Napewno wybierze coś, co mnie zdziwi zawsze to robi. Ale na wszelki, obstawie ten najstraszniejszy z kilkoma kłudkami.
Rozgląda się po tym chorym miejscu i zatrzymuje wzrok na tej najdziwniejszej.
- Wchodzimy do tamtej , widzisz?
wskazał palcem na te którą postawiłem. Nie zaskoczył mnie, a już se nadzieję robię.
- Ta, niby jak. Drzwi są niesamowicie sabarykadowane. No panie ma pan jakiś pomysł . Spojrzałem na niego za głowy.
- Tak, przejdziemy górą. Wymiękasz.
Trzepotał nogami, on mnie prowokuje .
- Nie! , bierz dupe w kroki i wchodzimy.
Nie powiem trochę się biję, ale muszę udowodnić temu debilowi że nie jestem cieniasem. -
-Dobra, idziemy.
Jakoś odruchowo zacząłem się rozglądać, i myśleć czy nikt nam nie będzie przeszkadzać.
- A ty co? Przecież nikogo tu nie ma. Chyba że, boisz się że nieżywi się obudzą co, boisz się.?
Jak on mnie tym irytuje, nie dość że to głupi pomysł.....
- Jazda! Krzyknął
- Co?!
Amon wzpioł się na dach, Ta buda ledwo stoi. A on ładuje się na górę.
- Szybciej, psy. Bujaj się!
- Co?Już podaj mi łapę!
W mgnieniu oka znalazłem się na dachu. Cała kaplica się chwiała. Amon spojrzał na mnie , a dach rozpadł się pod naszym ciężarem. Spadliśmy na podłogę, otrzepuje się z kurzu.
- Ha, Ale jazda co? Szukam Kumpla we mgle kurzu, usłyszałem jek Amona
- Boli, Stary pomóż! Kurwa spadłem na jakieś noże.
Za mgły wyłania się zakrwawiony Amon. Przez Jego brzuch przebił się metalowy pręt. -A..a...Amon? Co?! Chwyciłem go za głowę, łzy cisły mi się do oczu. Amon nie płakał,
- dzwoń po pogotowie...
Krztusił się własną krwią,
- No dobra już, chwila.
Sięgam do kieszeni po telefon, wyciągam go w występach. Jak ja mam niby z tego zadzwonić? Jesteśmy w kropce, nie wiem co mam zrobić.
- Ej, krzycz, krzycz , Jaboku.
Domyśliłem się, wziąłem głęboki wdech
- POMOCY, POMOOCY!! RATUJCIEE.
- Głośniej, Ja bym głośniej krzyknął.
- Nie pomagasz!
Widziałem jak mój przyjaciel umiera. Dotknęła mnie bez radność.
- Ty tylko tu nie rycz. Ja nie płacze więc ogarnij się.
Amon ma rację, nie mogę tak odpuścić.
- RATUJECIE, LUDZIE, POMOCY!!
Widzę jak Amon sięga do kieszeni, i wyjmuję zepsuty telefon.
- Szlak! Ghe.. Wiesz co mam pomysł. Ja dam ci Mój telefon a ty jakoś to przeżyjesz. Co idziemy na to?
Nie dam rady, płacze. A ja myślałem że dziś nic gorszego mnie nie spotka.
- Ty chyba zgłupiałeś! C..Co. Ja powiem twojej dziewczynie. Rodzicom ...
-Zamknij się!
- Nie ty się zamknij...
Drzwi uchyliły się delikatnie, skorzystały i stekały. Byłem w szoku , tak jak Amon
- Co cały czas były otwarte? powiedziałem
- Na to wygląda, a teraz leć po pomoc!
Pobiegłem w stronę jezdni.......
Pisk opon
Leżę na ziemi a nad głową miałem ponury cień człowieka.

* Ta to tyle, błędy są Napewno ale ich nie wiedze. Gwiadeczka. A i kom. Podobało się?

Książe ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz