- Joy, aż tak ci ze mną źle? -spytał Joel i położył swoje ręce na moje biodra.
- Nie! Naprawdę! - zaprotestowałam. - Ale po prostu muszę spróbować!
- Nic nie musisz! Zostań ze mną. - starał się mnie przekonać. Niestety, dla niego, już dawno podjęłam decyzję.
- Tutaj jestem jedną z wielu. Tam będę jedyna. - rozmarzyłam się. - Jeśli wybrał mnie, to jutro powinien przyjść Posłaniec.
- Już jutro? - spytał ze smutkiem.
- Tak. - odpowiedziałam i złożyłam pocałunek na jego ustach.
***
- Hej! Co ty robisz? - krzyknął do mnie jakiś chłopak zza moich pleców.
Dlaczego on mnie widzi?
Na oko był w moim wieku. Miał ciemne, wręcz czarne włosy. Mierzył około 1,70 metra i był umięśniony.
Dobiegł do mnie i złapał mnie za ramię. Natychmiast je wyrwałam, ale moja ciekawość wygrała i zapytałam się go.
- Dlaczego mnie widzisz?
Szybko, zanim zdążył odpowiedzieć, przeanalizowałam sytuacje.
Skoro mnie widzi... To musi być jednym z Nich.
Załapałam go za rękę, którą następnie wykręciłam. Spojrzałam na jego wewnętrzną stronę nadgarstka. Nie było tam tego, czego szukałam, więc puściłam go.
Ludzie nie widzą mnie, ale jego owszem...
Pomogłam mu wstać i rozejrzałam się. Nikt chyba nie widział jego upadku.
Całe szczęście.
- Musimy porozmawiać - powiedziałam, a on gwałtownie potrząsnął głową.
- Nie znam cie - powiedział do mnie, a przechodząca obok kobieta, spojrzała się na niego dziwnie.
- Chodź. - powiedziałam i pociągnęłam go za rękaw, jednocześnie wkładając nóż do torebki.
Teraz mogę iść pożegnać się z Mią.
I z takim zamiarem udałam się w kierunku przyjaciółki. Już nie biła się z tamtą blondynką, tylko siedziała na ławce w rękach trzymając dwie identyczne sukienki.
Zuch dziewczyna. Wygrała.
Usiadłam obok niej. Liam stał w miejscu, gdzie go zostawiłam i czekał na mnie.
- Widzisz tego gościa? - spytałam.
- Niezła dupa. - odpowiedziała Mia po wstępnych oględzinach. - Gdzie go spotkałaś?
- Gdy załatwiałam... - zaczęłam się tłumaczyć, nie wiedząc jakiej wymówki użyć.
- Swoje sprawy. - dokończyła za mnie, posłała mi uśmiech, wstała i odeszła w stronę wyjścia.
Dzięki Mia.
Również podniosłam się z ławki i ruszyłam w kierunku chłopaka.
- Jak masz na imię? - spytał, gdy do niego doszłam.
- Spokojnie kolego! - krzyknęłam.
- Jeśli myślisz, że to ty będziesz rządzić w tej naszej "relacji" - wykonał popularny gest czterema palcami. - to się grubo mylisz.
Będzie ciekawie.
Postanowiłam go troszkę postraszyć. Niech nie myśli, że jestem miękka i słaba.
- Widziałeś co zrobiłam z tamtym gościem? - głową wskazałam miejsce, w którym jeszcze parę minut temu zabijałam Anioła Ciemności.
- Nie strasz mnie, kotku. - powiedział i odgarnął mi włosy z twarzy. Chwyciłam jego rękę i zwinnym ruchem wykreciłam ją.
1:0 dla mnie.
I potem stało się to. Jakimś cudem chłopak uwolnił się z mojego uścisku i przerzucił mnie sobie przez ramię.
Masz przesrane kolego.
Na ramieniu chłopaka opuściłam galerię. Nie żeby z własnej woli. Wierciłam się i kopałam, jednak żelazny uścisk mężczyzn skutecznie uniemożliwiał mi ucieczkę. Na ziemi postawił mnie dopiero przed jakąś kawiarnią.
-Nie licz, że tam wejdę - powiedziałam i posłałam mu zabójcze spojrzenie. Chłopak milczał. Uśmiechnął się zadziornie i złapał mnie za rękę.
- Puść mnie idioto. - krzyknęłam.
- Liam - odpowiedział.
O co mu do cholery chodzi?
Chłopak zobaczył, że zbił mnie z tropu i wyjaśnił:
- To moje imię.
- Wiem przecież. - fuknęłam. - Zawsze tak podrywasz dziewczyny?
- A co? Nie podoba ci się? - zapytał i posłał mi zadziorny uśmiech jednocześnie podnosząc do góry prawą brew. Nie odpowiedziałam tylko weszłam do kawiarni, zapominając, że wcześniej powiedziałam, że tego nie zrobię.Kurde.
Liam usiadł na krześle przy stole w kącie i wskazał mi miejsce na przeciwko. Przewróciłam oczami i udałam się w jego kierunku. Usiadłam na krześle i spojrzałam się w jego oczy.
Nie dlatego, że mi się podoba.
Chłopak podjął walkę na spojrzenia. Na moje szczęście przyszła kelnerka i Liam musiał odwrócić wzrok, co sprawiło, że wygrałam.
- Chcesz coś skarbie? - zadał mi pytanie. Z powodu ostatniego słowa kopnęłam go mocno pod stołem, a moja twarz z uśmiechem zwróciła się ku kelnerce.
- Wrzątek poproszę.
Kelnerka spojrzała się na mnie zdziwiona, jednak o wiele zabawniejsza była wystraszona mina Liama.
- Ymm... Oczywiście. A dla pana? - skierowała pytanie do chłopaka.
- To samo - odpowiedział, a mój uśmiech na chwile zszedł mi z twarzy, aby powrócić na nią jeszcze większy.
Tak chcesz się bawić?
- Za chwilę przyniosę - podsumowała kobieta i odeszła w stronę kuchni.
Liam spojrzał się na mnie, jednak ja nie miałam ochoty toczyć z nim kolejnej bitwy na spojrzenia.
- Co jest mała? - spytał.
- Mała to jest twoja... - urwałam, bo złapał mnie za rękę, która leżała na stole. Natychmiast ją odsunęłam.
- Teraz wytłumacz mi co zrobiłaś z tamtym kolesiem. - powiedział, a ja poczułam pod stołem nerwowe drgania jego kolan.
- Nie. - uśmiechnęłam się i wyjęłam z torebki błyszczyk. Powoli poprawiłam makijaż, czując na sobie wzrok Liama.
- Nadal nie wiem jak masz na imię - ponownie starał się nawiązać kontakt. Zignorowałam go cmokając ustami. Po chwili przyszła kelnerka z tacą, na której stało nasze zamówienie.
Chłopak poczekał aż kobieta odejdzie i zadał jeszcze jedno pytanie.
-Zabijasz z przyjemności czy z przymusu?
Naprawdę nie odpuścisz?
- Tak - odpowiedziałam. Och, uwielbiam bawić się cudzymi uczuciami.
- Co tak?! - chłopakowi chyba puściły nerwy, bo zerwał się z siedzenia, przywracając przy tym szklankę z ciągle gorącą wodą. Na nieszczęście moje ręce ciągle spoczywały na stole.
Hej!
Kolejny rozdział i mam nadzieję, że się podoba.
Liczę na Wasze komentarze o rady co do powyższego.
Papapa ;*
CZYTASZ
Bez skazy
Teen FictionJoy Orchard ma szesnaście lat, rude włosy i mnóstwo wrogów. Który z nich będzie tym, którego powinna się obawiać? Którego będzie musiała zabić? Czy opanuje swoje nadnaturalne umiejętności? *** -Wiesz, co musisz zrobić. Liczę na ciebie. - oznajmił m...