Co to za ludzie?

1.2K 68 4
                                    

Pięć minut do siódmej. Znowu spóźnię się na autobus. Znaczy sie, spóźnię sie jak sie nie pośpieszę. W pośpiechu zakładałam glany i niedbale zawiązałam różowe sznurówki. Sięgnęłam po kurtkę, wyciągnęłam z rękawa moją beanie i założyłam nią, poprawiając grzywkę. Zarzuciłam kurtkę, wzięłam plecak. Nalałam do kubka herbaty upiłam niej spory łyk parząc sobie podniebienie. Przełknęłam pod nosem, po czym biegiem opuściłam dom. Może sie nie spóźnie. Zerknęłam na telefon. 7:02. Szlag by to trafił, mam nadzieje że nie jest za późno. Zaczęłam biec w stronę przystanku z nadzieją że jeszcze zdążę. Na szczęście nie było morko, był początek grudnia i brak śniegu, chociaż mróz był niczym z lutego. Biegłam dalej, aż mym oczom ukazał sie przystanek i... czekający przed nim pomarańczowy szkolny bus. Zaczęłam biec jeszcze szybciej. Gdy byłam tuż obok, nie zauważyłam kamienia przed sobą. W ułamku sekundy znalazłam się na ziemi. Mogłam słyszeć śmiech dobiegający z busu. Moje policzki pokryły sie czerwienią, a oczy na moment zaszły łzami. Wstałam szybko i otrzepałam piach z kurtki i spodni, po czym z bólem wgramoliłam sie do tak zwanej w szkole "mandaryny". Wszyscy od razu wybuchli śmiechem. Warknęłam cicho po czym zajęłam wolne miejsce. Nadal sie śmiali, ale stwierdziłam że najlepiej będzie to zignorować. Wyciągnęłam telefon i słuchawki, po czym włożyłam je do uszu, podpięłam do telefonu i włączyłam muzykę. Przewijałam kolejne piosenki, aż natrafiłam na Wolf od EXO. Uśmiechnęłam sie lekko na wspomnienie teledysku i puchatych rękawków Luhana. Piosenka leciała, a mój humor sie poprawiał. Nim się obejrzałam, dotarliśmy do szkoły. Wzięłam plecak i pędem opuściłam bus. Udałam sie do szatni, zmieniłam buty, zdjęłam kurtkę i podreptałam pod klasę. Do 8 było jeszcze pół godziny, więc posłucham sobie jeszcze chłopaków. Czas leciał, ludzie mnie mijali, aż w końcu rozpoczęła sie lekcja. Muzyka. Tylko nie to. Nie żeby coś, kocham muzykę, na prawdę. Ale moja nauczycielka tak mi to obrzydza.. Typowa tapeciara, nabijająca sie z uczniów którym coś nie wyszło. Kiedyś, w 3 klasie gimnazjum grałam gamę na flecie. Ostatnie dźwięki mi nie wyszły, a ta zaczęła się śmiać, mówiąc że nawet przedszkolak gra lepiej. No chwila, nie każdy umie i lubi grać na jakiejś fujarce. Od tamtej pory straciłam do niej resztki szacunku. Nikt nie widział mej radości gdy skończyłam gimnazjum i uwolniłam sie od niej. Gdyby nie fakt że ona uczyła akurat w moim liceum.. Za co? Za to straszenie siostry, rysowanie jej karniaków w zeszycie? Raczej nie. Chyba. Siedziałam w ławce, słuchając jej monologu o metrum czy jakichś tam rzeczach. Rysowałam z tyłu zeszytu różne cosie, wzory, szlaczki. Czas leciał. Pierwsza, druga, trzecia lekcja. Około godziny 15 szkoła sie skończyła. Jakaż była moja euforia na myśl że będę mogła obejrzeć w domu EXOShowTime z siostrą, pospać, potańczyć lub wymyślić jakieś jedzonko. Ostatnio zrobiłam ciastka ryżowe. Jak na pierwszy raz wyszły na prawdę niezłe. Wracałam z przystanku do domu, podziwiając zachodzące już o tej porze słońce. Gdy wróciłam do mojej ulicy, zauważyłam do domu naprzeciw ktoś się wprowadził. I tan ktoś miał dużo manatków, sądząc po ilości pudeł przed domem. Chwila, z tego co mówił mój ojciec, zarządca nieruchomości w tym mieście, to ten dom jest przeznaczony dla sporej ilości domowników. No okej, nie przeszkadza mi to. Jeżeli będą w porządku to może w końcu znajdę sobie przyjaciół. Bo nawet mój pies Felix ma mnie dość. Weszłam do domu, zdjęłam buty i kurtkę. Udałam sie do kuchni i kładąc plecak na krześle spojrzałam na stół. Leżała na nim kartka. " Jak pewnie widziałaś, mamy nowych sąsiadów. Pójdziesz z tymi mochi do nich i ich powitasz. Możesz wziąć Rin ze sobą jak chcesz. Ciastka są na blacie obok mikrofalówki. Mama" No tak, tradycja. Mam powitać nowych sąsiadów ciastkami. Nie no, jest okej. Tylko abym nie strzeliła jakiegoś faila. Bo to wtedy było by złe. Bardzo złe. Schowałam kartkę do kieszeni jeansów, po czym podeszłam do lodówki aby wziąć z niej butelkę mrożonej herbaty. Upiłam z niej łyk, po czym usiadłam w fotelu. Delektowałam sie ciszą, której tak mi brakowało w szkolnym harmiderze. Niestety moja radość nie trwała długo. Usłyszałam jak ktoś schodził na dół po schodach. Po chwili moim oczom, ukazała sie krótkowłosa blondynka, dość wysoka, z żółtymi okularami i wielkim bananem na twarzy. Zobaczywszy mnie, podbiegła do szafki i wyciągnęła z niej liona w białej czekoladzie. Rzuciła mi go i usiadła obok.
- Byłam dzisiaj w sklepie i tobie też kupiłam. - powiedziała Rin patrząc jak otwieram opakowanie. Już miałam go dziabnąć, lecz po chwili skierowałam go w stronę sis.
- Masz, urwij sobie troszku - rzekłam. Ta ucieszyła sie i ułamała sobie kawałek. Zaczęłyśmy jeść.
- Widziałaś może kto sie tu wprowadził ? - spytałam zerkając na budynek za oknem kuchni. Ta zastanowiła się chwilę
- Nie wiem, było ich 11, ale potem 2 wyszło z domu i gdzieś pojechało. - odpowiedziała. Czyli jedenaście osób. No oke.
- A widziałaś twarze, albo byłabyś w stanie stwierdzić ich płeć? - zadałam kolejne pytanie. Rin znów sie zamyśliła.
- Wszyscy to faceci, ale mieli kaptury. - rzekła z uśmiechem.
- To skoro mieli kaptury to skąd wiesz że to faceci? - spytałam z typowym dla mnie, dziwnym wyrazem twarzy. Ta puknęła mnie w czoło palcem
- Istnieje coś takiego jak charakterystyczne cechy w męskiej sylwetce. Spałaś na biologii czy co? - odparła patrząc na mnie jak na ułoma.
- No chyba nie. Nie jestem taka młoda jak ty. Może mi sie cuś zapomnieć. - rzekłam robiąc obrażoną minę. Ta kiwnęła głową.
- Lara taka stara - rzekła szczerząc sie. Szturchnęłam nią łokciem, na co Rin spojrzała na mnie dziwnie.
- Nie stara tylko dojrzała. Jak taka mądra jesteś to powiedz mi, co to mutualizm albo komensalizm. - powiedziałam patrząc na nią wyczekująco. Rin myślała myślała i nic.
- No dobra, już będę cicho.. Babciu.. - mruknęła. Strzeliłam nią w głowę na co ta zaczęła mamrotać przeprosiny. Cała Rin . Wstałam z fotela po czym przeciągnęłam sie. Poprawiłam przetarte jeansy, za duża czarną bluze i spojrzałam na mochi leżące obok mikrofalówki. Wzięłam je i spojrzałam na siostrę.
- Idziesz ze mną? - spytałam. Ta westchnęła tylko.
- Idź sama, ja mam dużo lekcji.. Poza tym, mama ciebie prosiła - rzekła z uśmiechem. Prychnęłam cicho. Jeszcze menda mała będzie coś chciała. Założyłam kaptur od bluzy i wraz z ciastkami opuściłam dom. Przeszłam przez ulicę i po chwili stałam przed dużym nowoczesnym domem. Tata ma gust, nie ma co. Ciekawe kto tu zamieszka i na ile. Jest tylko jedno wyjście by się przekonać.

Dziewięć aniołów i diabełek / ExoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz