Mimo tego że było zimno, był grudzień to śnieg był tylko marzeniem. Drzewa, zupełnie pozbawione liści stały teraz pogrążone w mrozie, strasząc innych. Ja mimo to uważałam że są piękne. Zawsze lubiłam las. Od dziecka, będąc smutną, złą lub znudzoną po prostu przychodziłam tu, a drzewa wysłuchiwały moich problemów, niczym przyjaciele, których nigdy nie miałam. Fakt, czasem ktoś mnie zaczepi na chwilkę. Ale wiecie, tolerować kogoś a zawierać z nim jakąkolwiek więź to zupełnie inna rzecz. Poza tym, co z tego jeżeli ma się znajomych, a kończy się samemu? Czasem nawet będąc zranionym? Wiele czynników złożyło sie na to, kim jestem. Nie ukrywam, jestem zamknięta w sobie ale dobrze mi z tym. Zminimalizowałam ryzyko bycia kopnięta w zad do zera. Tak jest dobrze. Przyzwyczaiłam się do bycia samą. Niby mam siostrę, ale nie chce jej zwalać sie z problemami na głowę. Z resztą i tak pewnie by niezrozumiała.
Stanęłam przed wielkim dębem. Przejechałam dłonią po jego szorstkiej korze. Znam to drzewo. Uwielbiałam sie na nie wspinać jako mały brzdąc. Uśmiechnęłam się nieznacznie na wspomnienie siebie z bolącym tyłkiem po upadku z gałęzi. Poprawiłam kaptur i ruszyłam przez siebie.
Pięknie tu, na prawdę. Las to cudowne miejsce. Tylko nie do końca latem, gdy pełno tu robactwa. Tak, robactwo jest straszne. Ostatnio, gdy zobaczyłam pająka w pokoju, tak się wystraszyłam, że o mało nie poleciałam na szklany kredens. Nie mówię już o moim wrzasku. Szłam szybkim krokiem z wzrokiem wbitym tępo w ziemię.
Las opuściłam po jakichś dziesięciu minutach. Wyciągnęłam ręce z kieszeni, po czym zbliżyłam je do twarzy, by choć trochę ogrzać zmarznięte policzki i nos. Po tej krótkiej przerwie udałam sie do domu EXO.
Weszłam na małą werandę i zapukałam w drzwi. Rozejrzałam sie odruchowo na boki, czekając aż ktoś otworzy. Usłyszałam kroki, i dźwięk przekręcanego klucza. Drzwi się otwarły, a moim oczom ukazał się Kai. Był uśmiechnięty ale.. Ufajdany mąką?
- Hejo Lukri - powiedział radośnie. Otworzył szerzej drzwi.
- Wchodź, na dworze jest zimno a ty już nieźle zmarzłaś z tego co widzę. - dodał ze śmiechem wskazując na mój czerwony nos. Szybko go złapałam i mruknęłam cicho. Weszłam niepewnie do środka. Słychać było straszny harmider. Zdjęłam kurtkę i powiesiłam nią na wieszaku, po czym pojawiłam bluzę i włosy. Kai spojrzał na mnie.
- Chodź już. I tak spoczko wyglądasz więc się nie przejmuj. - powiedział czochrając mi włosy. Uśmiechnęłam sie lekko.
- Ty natomiast wyglądasz jak emeryt - odpowiedziałam strzepując mu mąkę z włosów. Ten zaśmiał sie i otrzepał bluzę z mąki. Udaliśmy się do kuchni, gdzie byli Lay, Baekhyun, Sehun i Chanyeol. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie rzucali w siebie mąką i nie tłukli się drewnianymi szpatułkami. Gdy zauważyli Kaia ze mną, dosłownie zastygli w miejscu, a potem szybko odłożyli broń oraz otrzepali się z mąki.
- Dzień dobry.. - powiedziałam cicho. Ci uśmiechnęli sie i przywitali się.
- Chodź Lukri, zamiast chińszczyzny robimy ciastka. - powiedział Baekhyun rzucając ukradkiem mąką w Sehuna. Ten go zignorował, co było dziwne, przynajmniej dla mnie.
- Ooo.. Ale wiecie że nie robi sie ich rzucając w siebie mąką? - spytałam patrząc na nich. Ci znów się zaśmiali. Podeszłam do Sehuna. Ten spojrzał na mnie obojętnie. Wyciągnęłam niepewnie rękę i dotknęłam jego włosów.
- Zrobiły sie szare.. - mruknęłam lekko przetrzepując ciemne kosmyki jego włosów. Ten wziął głębszy oddech, a gdy wzięłam rękę z jego głowy uśmiechnął sie lekko.
- Dzięki. A teraz zakładaj fartuch - rzekł podając mi czerwony fartuch z kotkiem. Założyłam go i zawiązałam z tyłu.
- To jakie ciastka robimy? - spytałam patrząc na Laya. Ten westchnął.
- Tu jest problem. Sehun chce zwykłe maślane, Baekhyun chce oreo, Chanyeol chce z czekoladą a Kai chce mochi. - powiedział wskazując po kolei na chłopaków. Uśmiechnęłam sie nieznacznie.
- Zróbmy po prostu pierniki. - powiedziałam. Spojrzeli na mnie jak na ufo.
- No co.. - mruknęłam speszona.
- Dawno ich nie jadłem.. - powiedział Chanyeol patrząc na mnie.
- Ja w sumie też - dodał Lay z Baekhyunem.
- A ja wcale ich nie próbowałem - wykrzyknął Sehun. Podeszłam do niego i położyłam dłonie na jego ramionach.
- Gdzie ty mieszkałeś jako dziecko żeś ty pierników nie jadł? Matka cie nie kocha, czy co? - spytałam patrząc na niego jak na kosmitę. Ten prychnął po czym wziął moje ręce ze swoich ramion. Chłopaki zaśmiali sie, a ja odsunęłam od Sehuna. Staram się przełamać i być zabawna a nie wychodzi. Marny mój los..
- Wiesz jakie składniki do tego są potrzebne? - spytał Kai. Spojrzałam na niego a potem na Laya.
- W sumie to tylko kilka drobnostek. - powiedziałam po czym wymieniłam całą listę składników.
Lay z Chanyeolem sprawdzili czy wszystko jest. Mogliśmy zacząć robić ciastka. Zrobiliśmy masę korzenną, przygotowaliśmy mąkę. Lay wyciągnął z szafki stolnicę i położył nią na stole. Wysypałam mąkę na stolnicę, wybiłam w nią jajka i wlałam ostygniętą masę. Zaczęłam wyrabiać ciasto, a EXO patrzyli uważnie na to co robię.
- No nieźle jak na... Na.. - zająkał sie. Spojrzałam na niego zaciekawiona.
- Ile ty właściwie masz lat? - spytał Sehun. Westchnęłam cicho.
- Ponad 16 - powiedziałam dalej zagniatając ciasto. Wytrzeszczyli oczy.
- Na serio? Wygladasz na 18-19 - powiedział Chanyeol. Zaśmiałam sie cichutko.
- Wiem, wielu ludzi mi to mówi. Przyzwyczaiłam się. - rzekłam dzieląc ciasto na 5 części.
- Kai, daj mi wałek - poprosiłam go. Ten szperał po szafkach aż w końcu go znalazł i mi podał. Rozwałkowałam ciasto, a Lay akurat wyciągnął foremki.
Zaczęliśmy wykrawać ciastka, układać sie na formie i piec. Tak szły kolejne partie, a w kuchni i pewnie całym domu unosił sie korzenny zapach. Gdy skończyliśmy, umyliśmy ręce, a chłopaki przy okazji twarze udekorowane mąką. Zdjęłam fartuch.
- Nawet dobrze poszło - powiedziałam sięgając po pierniczka. Do kuchni weszli Dyo, Suho, Xiumn i Chen. Od razu podbiegli do stołu i poczęstowali się.
- Są genialne - powiedział podjarany Kai, jedząc chyba już 10 ciastko. Uśmiechnęłam sie lekko.
- Ma rację, są pyszniutkie - odparł Dyo. Jedliśmy ciastka, aż w końcu przerwał nam Baekhyun.
- Ej, mieliśmy grać w strzelanki! - wykrzyknął oburzony. No tak, gamer boy musi pograć bo inaczej nie zdzierży.
- No to chodźcie do salonu. - powiedział Suho, biorąc talerz z ciastkami. EXO i mua poszliśmy do salonu. Suho postawił talerz na stoliku, a Baekhyun zaczął podłączać konsolę. Usiadłam na skraju kanapy, obserwując jak wszyscy wsuwają ciastka, lub dyskutują na jakiś obcy mi temat. Uśmiechnęłam się lekko, będąc szczęśliwą że nie muszę teraz siedzieć sama zamknięta w pokoju i użalająca sie nad sobą. Życie jednak potrafi zaskakiwać. I to jak w dodatku.
CZYTASZ
Dziewięć aniołów i diabełek / Exo
FanfictionOpowiadanie inspirowane dramą Exo Next Door. Opowiada o losach zwykłej fanki i sławnego zespołu EXO. Kategoria: angst, delikatnie smut, czasem komedia #772 miejsce w kategorii FanFiction, 27.08.2017 rok