Czas płynął wolno. Bardzo wolno. Dni zlewały się jeden z drugim, tworząc wspomnienie bólu. Nie fizycznego, ale psychicznego, taki jest najgorszy. Czasem ból duszy jest tak silny, że ma się wrażenie, że się umiera. Milena tak właśnie się czuła. Jakby umierała. Śmierć... Czy warto umierać za rzeczy, które, jak twierdzimy, kochamy? Szlachetna i honorowa śmierć. Czy warta tego cierpienia??
Stał na jednym z balkonów. Wpatrywał się w góry i lasy. Miał na sobie tę swoją czarną szatę, a rękawiczki leżały na komodzie przy łóżku. Spojrzał na swoje dłonie pokryte szronem i zacisnął pięści. Minęło wystarczająco dużo czasu, żeby ponownie odwiedzić więźnia.
Otworzył drzwi pokoju i rozejrzał się po schludnym wnętrzu. Na łóżku leżała wątłej postury postać. Jej czarne kosmyki włosów wiły się po pościeli w kwieciste wzory.
-Powiedz mi, a cię wypuszczę - zagrzmiał jego niski głos w pokoju więźnia.
-Nie powiem- odpowiedziała twardo dziewczyna, wstając z łóżka.
-Więc posiedzisz sobie tu jeszcze trochę... Całkiem sama... - jego szyderczy uśmiech prowokował ją, ale nie dała wygrać gniewowi.
-Nie jesteś zły...- powiedziała cicho, jakby do siebie.
-Uważaj co mówisz- zacisnął zęby.
-Nie jesteś zły...- powtarza nieco pewniej.
- Powiedz to jeszcze raz, a nie ręczę za siebie.
-Nie jesteś zły.
-Jestem zły!- krzyknął i cisnął lodową kulę w ścianę za dziewczyną. Lud rozprzestrzenił się po wszystkich ścianach, po podłodze, a z sufitu zwisały niebezpiecznie wielkie sople.
-Nie, nie jesteś- upierała się przy swoim.
Czarny Pan podszedł do niej trzema długimi krokami, chwycił ją za szyję i uniósł, dusząc dziewczynę. Popatrzył jej głęboko w oczy i rzucił o podłogę jak szmacianą lalką. Wychodząc z pokoju zatrzymał się w progu. Uderzył pięścią o ścianę i sople spadły prosto na Łowczynię raniąc jej bladą skórę.
-Jestem zły- ton miał opanowany i twardy.
-Nie... Nie jesteś- wyszeptała, po czym znów została sama.
Miłosz nie mógł sobie poradzić z nadmiarem myśli, krążących po jego umyśle. A może ona ma racę? Od tego czasu przychodził do nie w nocy i patrzył jak śpi. Podziwiał czerń jej włosów i bladość jej cery. Pełne wargi o różanym odcieniu, filigranowy nosek i gęste rzęsy. Chciał zbliżyć swoje usta do jej warg. Chciał poczuć miękkość jej skóry i aksamit kosmyków, ale on tylko stał i patrzył. Noc w noc czatował przy jej łóżku. Zwykle wychodził o trzeciej lub czwartej w nocy. Tym razem został dłużej. Otworzył drzwi wychodzące na balkon i stanął na nim, czekając na wschód słońca.
W końcu zza ciemnej linii horyzontu wyłoniła się ognista kula, rzucając krwawy blask na błękit nieba. To było coś pięknego. Nie zauważył Łowczyni stojącej obok niego i zorientował się dopiero, gdy ta chwyciła go za rękę.
-Nie jestem zły...- wyszeptał wpatrując się w krwawe niebo płonące karminem miłości, tak samo jak jego niegdyś mroczne serce. I stali tak, patrząc na wschód słońca zwiastujący lepsze dni.
CZYTASZ
Wygnany i Łowczyni || Grubszy One Shot
Short StoryPrzeklęty na wieki. Jego serce pogrążone w wiecznym mroku. Trawiony przez nienawiść i zło czające się w jego mroźnym spojrzeniu. Nikt nie zdoła zdjąć z niego klątwy. Ona rozproszy mrok