-Tak bardzo cię przepraszam. -wyszeptał Mike i przyklęknął przy moim łóżku szpitalnym.
-Daruj sobie! Wyjdź stąd! -wykrzyczałam ze łzami w oczach ,a do sali właśnie wbiegła mama z Drakem.
-Boże,dziecko kto cie tak urządził!?!-zapytała załamana ,a ja skierowałam wzrok na Mike.
-Jak mogłeś! Co ona ci zrobiła!
-Nic proszę pani..-wyszeptał i wyszedł z sali.
-Mamo. Ja już nigdy nie stanę na nogach. Rozumiesz?!?-znowu poryczałam się jak głupia idiotka.
-Będziemy walczyć o ciebie i o to żebyś stanęła na nogi córeczko.-mocno przytuliła mnie do siebie.
Dwa tygodnie później....
Nareszcie wychodzę z tego okropnego i głupiego szpitala. Tylko czemu na wózku? Czemu wtedy musiał jechać ten samochód? Nie chcę żadnych rehabilitacji po co mi one?!?
-Cześć Rose. Jak się czujesz?-zapytał John witając mnie przed szpitalem. W przeciwieństwie do Michaela pojawiał się on u mnie codziennie. Bardzo go polubiłam.
-Hej. Nie najgorzej macie dzisiaj trening?
-Tak spotykamy się w parku. Czemu pytasz?
-Mogę iść znaczy jechać z wami???-zapytałam z niepewnym uśmiechem.
-Pewnie jeśli tylko twoja mama się zgodzi.-uśmiechnął się
-No nie wiem. Kto po nią przyjedzie ,żeby wróciła do domu?-powiedziała mama. Zdziwiłam się..
-Mamo, nie wracam do domu mieszkam tam gdzie mieszkałam.
-A ten Michael on też tam mieszka! Nie zgadzam się.-poczerwieniała natwarzy.
-Nie mieszka. Podobno się wyprowadził.
-No dobrze ,ale przyjeżdżam do ciebie co tydzień. Rozumiesz?-odrzekła, a ja prawie podskoczyłam na wózku.
-Dziękuję Ci bardzo. Kocham Cię. Drake już tam czeka. Nie bój się poradzę sobie. John mi pomoże.-odparłam i spojrzałam właśnie na niego.
-Papa córciu.-pocałowała mnie i wsiadła do auta.
-Pa.-pomachałam jej na pożegnanie i gdy tylko samochód zniknął rozpłakałam się. Byłam twarda tak długo jak tylko mogłam ,ale nie przeżyję tego,że jestem na wózku. Wiem to nie koniec świata ,ale dla mnie tak.
-Malutka nie płacz.-John przytulił mnie mocno i pocałował w czoło.
-Przepraszam, ja nie wytrzymałam.-powiedziałam lekko uspokojona.
-No dobrze. Jedziemy do parku.-uśmiechnął się i porwał mój wózek jak jakąś wyścigówkę .Zaśmiałam się nieznacznie po raz pierwszy od wypadku.
Do parku dotarliśmy bardzo szybko no i spotkałam tych wszystkich,którzy odwiedzali mnie w szpitalu. Byłam im za to ogromnie wdzięczna . Uwielbiałam,a w zasadzie kochałam ich wszystkich.
-Widzieliście Mike od tamtej pory?-zapytałam. Nienawidziłam go ,ale coś kusiło mnie żeby ich o to zapytać.
-Ja raz. Wyglądał strasznie.-powiedziała rudowłosa Kate.
-Ja tylko w barze pijanego ,ale zadowolonego z siebie. On jest po prostu chamem.-powiedziała Mily.
-Wiem.-odpowiedziałam.-Zaczniecie tańczyć czy nie?
-No dobra. Nie denerwuj się tak księżniczko.-powiedział John i znowu pocałował mnie ,ale tym razem w policzek.
Chyba ten pomysł na patrzenie jak tańczą nie był za dobry ,bo poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. Nagle wszyscy stanęli jak wryci.
-Nie no co wy nie przestawajcie. To tylko łzy.-wyszeptałam.
-Rose, nie o ciebie nam chodzi. Odwróć się.-powiedział jeden z tancerzy Tim, a ja niezdarnie odwróciłam wózek do tyłu.
-Wybacz mi.-wyszeptał i stanął przede mną nikt inny tylko Mike. Trzymał w ręku ogromny bukiet białych róż. Był ubrany w ciemna długą bluzę i dresy. Wyglądał strasznie miał ogromne siniaki pod oczami. Czy to przez płacz? Mógł płakać dwa tygodnie?
-Weź stąd idź!-John stanął na przodzie.
-Nie!Chciałabym z nim porozmawiać.-powiedziałam.
-Jesteś pewna?-zapytali wszyscy.
-Chyba tak. -ruszyłam do przodu ,a wraz ze mną Mike.
-To dla ciebie.-wyszeptał wręczając bukiet.
-Nie dziękuję ,nie przyjmę ich. Mów co chciałeś powiedzieć ,jeśli w ogóle coś chciałeś.
-Tak. Ja naprawdę nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. Uwierz mi proszę... Ten głupi zakład. Ja miałem cię wtedy poderwać i miałaś dołączyć do naszej grupy. Wiem ,że te uczucia wtedy były udawane ,ale jesteś dla mnie naprawdę ważna.-powiedział i łzy poleciały po jego policzkach.
-Skrzywdziłeś mnie . Nigdy nie stanę na nogi przez ciebie ,albo samą siebie? Sama już tego nie wiem! A ten zakład. Po co on ci był nie mów ,że jestem dla ciebie ważna ,bo to nie jest prawda i wszyscy to wiemy. Cześć.-oddaliłam się na wózku. Kątem oka zobaczyłam ,że Mike kopnął kamień i usiadł na ławce z rękoma na głowie.
-Powiedział ci coś nie miłego?-zapytał John gdy znowu do nich wróciłam.
-Nie chyba nie ,ale chciałabym wrócić do domu.-chłopak skinął głową i za niespełna dwie godziny zjawiłam się pod apartamentem.
-Wejść z tobą?-zapytał.
-Nie dziękuję. Spotkamy się jutro. Pa .-wręczyłam mu pocałunek w policzek i wjechałam do holu.
CZYTASZ
Hope. ✅
Dla nastolatkówNadzieja-tylko to trzyma mnie jeszcze przy życiu ,a co gdy ją stracę. Już teraz nic nie ma sensu ,a co będzie później? Po wypadku całe moje życie stoi pod znakiem zapytania. Nie mam nikogo kto może mnie w jakikolwiek sposób wesprzeć. Zaczynam się za...