Rozdział 2

118 7 1
                                    

Po przebudzeniu jeszcze chwilę poleżałam, a później załatwiłam poranną toaletę. Nie miałam w sumie na dziś żadnych planów oprócz codziennego spotkania z panią psycholog. Pani Lucy była od zawsze bardzo miła, ale chwilami potrafiła zdenerwować, jak na przykład wczoraj wieczorem.
No dobra, to dzisiaj mogę ewentualnie pojść do koleżanek i z nimi poprosić wychowawcę o pozwolenie na wypad do miasta. A reszta moich zajęć to słuchanie muzyki i myślenie nad sensem mojego życia, którego oczywiście nie ma. Wybrałam sobie lekki i zwiewny strój, bo przecież był gorący sierpniowy dzień. Byłam dość wysoką brunetką z czarnymi oczyma i byłam szczupła, jak to zawsze określała moja mama. Bardzo tęskniłam za nią, tatą, pieskiem i moim chłopakiem Aaronem, jego ciepłymi rękoma, godzinami rozmów, gorących pocałunków i w ogóle za uczuciem, że mogę na kimś polegać. Nie wyobrażam sobie teraz związku z jakimkolwiek innym chłopakiem. Cóż, chyba nie dane mi było żyć szczęśliwie.
Dobra, koniec użalania się nad sobą!
Wyszłam na korytarz i ruszyłam szybkim krokiem do pokoju o numerze 361. Tam mieszkała moja najlepsza koleżanka- Mary.
- Hej mała!- weszłam krzycząc.
Mary, aż podskoczyła.
- Nie strasz mnie tak nigdy wiecej! Jasne?!
- Jasne, jasne.
- To co tam?
- Aaa... Mam takie pytanko. Nie chciałabyś pójść ze mną na zakupy?
- Jasne, czemu nie.
- To chodź spytamy się opiekuna Daniela czy możemy.
- To idziemy.
Wyszłyśmy na korytarz i skierowałyśmy się do pokoju opiekunów. Zapukałyśmy.
Otworzył pan Daniel.
- Cześć dziewczyny.
- Dzień dobry. Możemy pójść na zakupy z Mary?- spytałam się.
- Tak możecie tylko wróćcie przed Twoim spotkaniem z panią Lucy.
- Dobra, dobra dziękujemy.
Odeszłyśmy od pokoju nauczycieli i skierowałyśmy się do wyjścia. Zadzwoniłyśmy po taksówkę. Kiedy przyjechała wsiadłyśmy i w ciągu 15 minut byłyśmy już w galerii. Zapłaciłyśmy i ruszyłyśmy na zakupy.
- To gdzie teraz dziewczyno? -spytałam się Mary.
- Wiesz co? Ja z chęcią poszłabym do jakiegoś sklepu z kosmetykami muszę sobie kupić szmpon.
- No dobra to chodźmy do Rossmana.
W Rossmanie Mary znalazła swój ulubiony szampon i poszłyśmy na regał z perfumami, stał przy nich jakiś jeden mężczyzna. Był wysokim brunetem z czarnymi oczyma, które strasznie wciągały. Ubrany był w jeansy, szarą koszulkę w serek i skórzaną kurtkę. Automatycznie chciałam zerwac z niego te wszystkie ciuchy i go podziwiać godzinami. W miarę sie opanowałam i poszłyśmy z Mary szukać perfumów. Akurat koło niego! Kuźwa!
- Co myślisz o tych?- spytała Mary i psiknęła mi na rękę. Powąchałam.
- Ładne, podobają mi się.
Mary dalej wybierała perfumy, a ja rozmyślałam o mężczyźnie obok. Nawet jeżeli zdobyłabym się na odwagę i zaprosiła go na kawę i tak pewnie, by mi odmówił. Taki chłopak nigdy, powtarzam nigdy! Nie byłby mną zainteresowany. Stoję tak zamyślona, kiedy nagle piękny brunet, który stoi za mną psika na moją szyję perfumami przybliża swoją twarz do niej i wącha. On naprawdę mnie powąchał! Boże!
- Te perfumy są najlepsze dla tak pięknej dziewczyny.- mówi tym swoim hipnotyzującym głosem.
Boże! Co on powiedział?! Boże! Boże! Naprawdę?!
- D-dziękuję.
- Nie ma za co. Czysta przyjemność. Jestem Natan.
- Claire.
- Piękne imię.
- Znowu dziękuję. Ile razy jeszcze dzisiaj będę musiała?- pytam ze śmiechem.
- Jeszcze ze dwa.
- To dużo tylko powiedz za co?
- Na przykład za to, że w tym momencie powiem, że jesteś bardzo ładna Claire.
- Dziękuję.
Już od dawna byłam czerwona jak burak i nie wierzyłam w to, co się teraz dzieje! W tym momencie zadzwonił jego telefon. Odebrał niestety.
- Muszę już iść Claire. Do usłyszenia.
- Pa.
I poszedł, niestety.
- Co to było?!- krzyknęła Mary.
- Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia.
- Boże jaki on był przystojny!
- Wiem!
- Zostawił Ci numer telefonu?
- Nie.
- Szkoda.
- Dobra, chodźmy do kasy.
Poszłyśmy do kasy, gdzie Mary zapłaciła za zakupy. Kiedy miałyśmy już wychodzić kasjerka zawołała:
- Panna Claire?
Gwałtownie się odwróciłam.
- Tak? To ja.
- Mam dla pani perfumy z polecenia. Proszę. Bez zwrotów!
- Hmm... A od kogo? I od razu ile one kosztują?
- Od kogo to dowie się pani później, a rachunek jest już uregulowany.
- Oo... W takim razie dziękuję i do widzenia.
Podała mi perfumy i wyszłyśmy z Mary ze sklepu.
- Co to za karteczka?
- Jaka karteczka?
- No ta na perfumach! Przeczytaj! Już!
Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać:
- Te perfumy pasują do Ciebie idealnie, Claire. I Twój limit "dziękuję" na dziś właśnie się wyczerpał. Czyż nie?
Zadzwoń kiedyś (693 567 823).
Natan. Całuski.

Dobra następny rozdział za nami. Mam nadzieję, że się komuś podoba. Przepraszam za wszystkie błędy i proszę o gwiazdki oraz komentarze. Motywują!

Ona I On?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz