5 lat wcześniej
NickKumple postanowili zorganizować męski wypad. Wiadomym faktem jest, że trójka dwudziestokilkuletnich chłopaków może robić tylko 2 rzeczy na takim wypadzie : pić i podrywać dziewczyny. To śmieszne, że one w ogóle nie starają się grać niedostępnych. Uwieszają się człowiekowi na szyję a do kieszeni kurtki wkładają zapisany na kartce numer telefonu. No proszę
jakie są przygotowane, praktycznie mógłbym stworzyć swoją małą listę adresową z tymi numerami. Jestem chyba porządnie rąbnięty, ponieważ
te wszystkie nic nie znaczące dla mnie numery wyrzucam do kosza. Chłopaki pukają się po głowie a ja jestem zwyczajnie wtedy z siebie zadowolony. Uwielbiam patrzeć na ładne dziewczyny i ich kształty, ale
one nie mają tego "czegoś", co przykuło by moją uwagę na dłużej. Zwykle kiedy wchodzimy do baru zastajemy ten sam widok. Pijane dziewczyny
zauważają nas i zaczynają "polowanie". Swymi mini kuszą nas, obserwując bez jakiegokolwiek wstydu. Ich oczy mówią jedno : Weź mnie. Zapraszają do tańca, ocierają się swoim ciałem skłamałbym jeżeli
powiedziałbym że mnie to nie rusza. W końcu ładna dziewczyna tańczy ze mną i ma ochotę tylko na ostry seks. Pojęcia nie ma jaką idiotkę z siebie robi, nie będę z siebie robił dziwkarza, mam swój rozum. Mogę się dobrze bawić i bez tego. Nie mówię, że jestem święty bo to akurat byłoby
przesadą i to grubą ale rozmyślając nad swoim życiem stwierdziłem, że nie mogę wiecznie uganiać się za pannami, które nie potrafią skleić porządnie dwóch zdań ze sobą. Mam czasem chwile kiedy poważnie zastanawiam się nad tym co zrobiłem i jakim jestem człowiekiem. Często myślę co zrobiłby mój starszy brat, jak by się zachował gdyby żył. Jego
śmierć, utrata były czymś czego wydawało mi się, że nie przeżyje. Zawsze to on był tym rozsądnym. To do niego dzwonił dyrektor, kiedy trzeba było wezwać opiekuna i tylko on miał tyle odwagi, aby opierdolić mnie na
oczach kolegów. Wtedy byłem gówniarzem, miałem 16 lat i wydawało misię, że wszyscy mogą mi skoczyć, nie bałem się nikogo ani niczego no poza nim. W gabinecie dyrektora słyszałem ciężkie kroki a potem : W co on się do cholery wpakował tym razem?" Byłem przerażony, pamiętam żew tamtym pokoju nie musiałem udawać odważnego, wystarczy że jeden z
nas swoją osobą przerażał. Od zawsze podziwiałem brata za spokój i cierpliwość. Zapewne te cechy przełożyły się na jego karierę; był prawnikiem i to dobrym. Nie wychwalam go bo był moim bratem. Zawsze potrafił tak odkręcić sytuację, że wychodziłem bez kary. Teoretycznie wychodziłem bez niej, ale swoje przeżyłem kiedy szliśmy korytarzem a on wymieniał moje wszystkie grzechy. Pamiętam jaki zawstydzony szedłem tym korytarzem, głowa opuszczona w dół zupełnie jak nie ja. Moi
przyjaciele nawet nie próbowali mnie bronić, bo wiedzieliśmy dobrze, że z moim bratem się nie zadziera. Otrzymywałem od niego za każdym razem kredyt zaufania i za każdym razem wszystko potrafiłem spieprzyć. Sam się sobie dziwie, jak on ze mną wytrzymał. Dopiero po jego śmierci zrozumiałem, że już nigdy mnie nie skrytykuje ani nie powie dobrego słowa, nie pójdę z nim na piwo. Nigdy już nie zobaczy, że dzięki jego wskazówkom i radom zaszedłem tak daleko, zmieniłem się wreszcie dorosłem. Mam plany, które tylko on mógł zrozumieć, teraz kiedy zostałem sam wierzę, że jest ze mną i nadal mną kieruje. Może przy odrobinie szczęścia nie wpadnę znów w dół, obawiam się że gdybym teraz zatracił się w bólu po nim, byłbym wrakiem człowieka. Ale życie toczy się dalej, ja nadal żyje i z pomocą przyjaciół uda mi się spełnić zamierzone cele. A jakie one są? Pragnę stać się lekarzem, ratować ludzi i żyć satysfakcją, że to właśnie ja tego dokonałem. Brata nie mogłem uratować, ale uratuje życia innym ludziom-obiecuje Ci to Ryan.
- Z kim gadasz Nick, przecież nikogo nie ma. - Chris podchodzi do mnie i klepie w ramię. Przyjaciel jakiego każdy chciałby mieć, pomocny, szczery i
co ważne rozsądny.
-Obiecałem Ryanowi, że nie pozwolicie wpaść mi w dół . -Cicho mówię,trochę ze wstydem. On wzrusza ramionami w bezradnym geście.
-Chłopie, jasne, że Ci pomożemy, ale wszystko zależy od Ciebie. Nie zastąpimy Rayana bo nikt go nie zastąpi. Pamiętasz kiedy Cię opierdalał za imprezę w domu, ale był syf. - Od razu się uśmiecham, o tak syf to łagodne określenie tego co tam zastał. Myślę do tej pory, że największy
żal miał za tą roztrzaskaną plazmę, którą kupił. Jakie to cholerstwo było ogromne, w czwórkę nie mogliśmy tego wnieść do domu, w życiu nie
widziałem tak ogromnego telewizora, który posiadał jeszcze zakrzywiony ekran. Nie licząc samochodu to właśnie plazma była jego oczkiem w
głowie. Niby jak miałem zorganizować imprezę bez telewizora ? A poza tym miał wrócić dopiero za dwa dni, niestety mój wiecznie uporządkowany brat wrócił wcześniej i zastał plazmę w kawałkach. Ja nie rzuciłem piłką przez całą długość naszego salonu, byłem wtedy w sypialni
i zajmowałem się naprawdę niezłą sztuką.
-Stary, ale wtedy spieprzaliśmy. Twój brat miał minę jak psychopata brakowało mu tylko piły mechanicznej. Kochał ten telewizor mocniej niż Ciebie.
-Odwal się. -Odpowiadam, patrzymy na siebie a chwilę później głośno zaczynamy się z tego śmiać. Chris zamawia dwa piwa i puszcza oko do barmanki, która wygląda jakby miała zemdleć. Ok, przyznaje się do
brzydkich nie należymy, ale bez przesady wyglądamy i zachowujemy się jak zwykli faceci. Chris ma to do siebie, że w przeciągu 5 minut potrafi
poderwać dziewczynę, wskażę palcem a ona jest jego. Ja stałem się wybredny, choć raz chciałbym spotkać kogoś kto poza fajnym tyłkiem miałby też trochę oleju w głowie. Ktoś klepie mnie znów w ramię, to Matt nasz kompan do picia jak o sobie mówi. Z naszej trójcy to on jest ten najzabawniejszy, stanowi obiekt naszych żartów. Matt jest takim człowiekiem, który sprawi, że zaczynasz wierzyć w siebie . Jest świetny jeżeli chodzi o rozmowę. Potrafił tak ze mną rozmawiać że z czasem mogłem na głos powiedzieć, że Ryan nie żyje. Nie jest ani cholernym
psychologiem ani psychiatrą, ale przyjacielem, który najpierw Cię upije a potem wysłucha że świat i życie są popierdolone. Ludzie, którzy nie powinni umrzeć umarli za młodo a ja mam się wziąć w garść bo inaczej
oprócz kaca będę miał obitą szczękę. To są prawdziwi przyjaciele. Nie potrzebuje 40 fałszywych, mi wystarczy ten zgrany duet.
-Skarbie dla mnie też jedno, uśmiechnij się do mnie ładnie. -Młoda barmanka zarumieniła się. -Dasz się namówić na drinka po pracy?
-Niestety nie mogę, muszę zająć się dzieckiem. - Słowo dziecko wywołało na naszych twarzach szok, przecież ona wyglądała na 18 lat no maksimum 19. Kiedy my wpatrujemy się w dziewczynę, ta zaczyna się śmiać.
-Żartowałam. Ale macie miny. -W jednej chwili wyciągnęła telefon i
zrobiła zdjęcie.
-Muszę to pokazać koleżankom.
-A więc masz koleżanki równie ładne jak ty, lubisz żartować jesteś moim
ideałem wiesz?
-Matt na Boga , ona ma 18 lat opanuj się. - Mój komentarz popiera Chris ruchem głowy, jeszcze by nam tego brakowało aby Matt na prawde został ojcem.
-Z wami nie rozmawiam, przeszkadzacie. To co słodka jak Ci na imię?
-Jestem Amy , mam 20 lat. - Zdziwiłem się bo dziewczyna nie wyglądała na 20 , była ładna.
-Witaj piękna Amy, ja jestem Matt a imion tamtej dwójki nie musisz znać.
-Ej, nie przesadzaj. Cześć jestem Chris a ten tutaj wiesz Pan porządny to Nick. -Amy uśmiechnęła się do mnie i podała dłoń. Polubiłem ją bo była
naturalna. Wychyliła się zza blatu i szepnęła mi do ucha.
-Widzisz tego faceta w kącie, to mój tata . Już teraz rozumiesz dlaczego się Was nie obawiam. - Puściła moją dłoń i wróciła do wycierania kufli. Zadowolony oparłem się wygodniej o barowy stołek.
-Co Ci powiedziała? Ty oszuście, jestem biedny Nick chodźmy do baru napijemy się, pogadamy. -Matt zaczął mnie naśladować a ja puściłem oko do Amy. To co mi powiedziała zachowam dla siebie. Lepiej żebyśmy nie zdenerwowali jej ojca, bo skutki mogą być bolesne. Jasna cholera , ale on wysoki i zbudowany, nie wiem co łyka, ale niech tego łyka mniej.
-Amy powiedziała mi, że jesteś przystojny. -Wiedziałem, że mówiąc to teraz się dopiero zacznie. Matt nie odpuści.
-Przecież to już wiemy Nick, a ty Amy...jesteś jak...-Musiałem przerwać Mattowi tą jego nędzną próbę podrywu, bo z doświadczenia wiem że
słuchać się tego nie da.
-Dobra Romeo daj jej spokój, idź kogoś innego pomęczyć.
-A weź spierdalaj z tymi zasadami. Mam rację Amy, przeszkadzam Ci ?
- Nie, nie przeszkadzasz to znaczy wasza trójka nie przeszkadza myślę, że jesteście fajnymi ludźmi.
-Widziałeś, lepiej sam idź coś złów.
-Do cholery czy ja wyglądam jak rybak? Mówiłem Ci już, że nie będę się bawił w jakieś głupie podchody.
-A może zakład? - Razem z Mattem odwróciliśmy się w stronę Chrisa,
który dzisiejszego wieczoru był małomówny, co go gryzie?
-Jaki zakład, Ciebie też porąbało. Wydaje mi się że im więcej czasu z sobą przebywamy tym bardziej głupiejecie.
-Przymknij się i słuchaj. Zakładam się o 100 dolców, że nie pocałujesz dziś żadnej dziewczyny? - A uważałem go za mądrego człowieka. Rzeczywiście chyba na jakiś czas musimy dać sobie spokój ze spotkaniami.
-Chyba Cię pogrzało, skąd taki pomysł? Myślisz, że zgodzę się na niego ?
-Przestań, jesteś tak sztywny jak kij od szczotki człowieku żyj . Jeżeli teraz nie będziesz czerpał z życia pełnymi garściami to kiedy? W wieku 80 lat twoją jedyną rozrywką będzie wciąganie rumianku nosem.
-Jakiego rumianku pojebało Cię, Matt coś ty mu dał? - Robię skwaszoną minę w kierunku przyjaciela, który histerycznie się śmieje, za nim robi to Chris , nawet Amy się uśmiechnęła. Gdybym zauważył dziewczynę godną mojej uwagi zgodziłbym się, ale jak na razie nikogo tu nie ma oprócz najaranych i podnieconych małolat.
-Ja wychodzę, nie chce mi się z wami siedzieć świry. -Podnoszę się ze stołka a za raz za mną moi przyjaciele wykonują ten sam ruch.
-A wy dokąd, idę sam. Na dziś mam dość waszego towarzystwa.
-Pewnie idzie po rumianek. -Słyszę cichy głos Matta kierowany do Chrisa.
-Jesteście zdrowo rąbnięci wiecie, ale uwielbiam was za to. -Mówię otwarcie do przyjaciół a Ci nic nie odpowiadają .
-Wiecie co ja zostanę z Amy, coś czuję że wytworzyła się pomiędzy nami więź, ty też to czujesz prawda Amy? -Spoglądam na dziewczynę i w duchu śmieję się z tego, że mój przyjaciel Matt jedyne co jutro może poczuć to kij bilardowy, który jej ojciec trzyma w dłoni.
-Nie czuję jak na razie więzi, ale z chęcią z tobą porozmawiam. -Barmanka spogląda w ciemny kąt baru, gdzie stoi jej "tatuś".
-Widzisz gburze, no idźcie już bo przeszkadzacie. Pożegnawszy się z Amy, która naprawde była miła wychodzimy z zatłoczonego dziś baru. Nie ma co się dziwić w piątkowy wieczór ludzie chcą jakoś odreagować stresy przeżyte w tygodniu i nieważne czy są
spowodowane pracą czy ogólnie życiem. Czasem po prostu trzeba
odreagować.
-To co Chris jakie plany? -Pytam przyjaciela, który jest dziwnie zmieszany.
-Nie pogniewasz się jeżeli dzisiaj spasuje, poznałem fajną dziewczynę i teraz ona chce się spotkać.
-Ty cwany lisie, mnie próbowałeś wcisnąć w zakład a sam idziesz na randkę? Dlaczego się nie pochwaliłeś?
-Nie wiem czy coś z tego będzie.
-No leć już.
-Dzięki stary wynagrodzę Ci to.
-Dobra, dobra idź już. -Usłyszałem na odchodnym, że jestem zajebistym kumplem i z wesołą miną szedłem przed siebie. Cieszę się, że mam takich
wspaniałych kumpli, co ja bym bez nich zrobił. Pewnie musiałbym poważnie zastanowić się nad kupnem rumianku. Zaczynam ponownie się śmiać, ale kiedy idę przed siebie zauważam anioła. Nie takiego anioła zeskrzydłami czy co on tam ma, ale dziewczynę która jest jego uosobieniem. Siedzi na ławce w parku i czyta książkę. Która inna dziewczyna czytałaby książkę w piątkowy wieczór? Chce przyjrzeć się jej z bliska, więc siadam na ławce na przeciwko niej. Zatracona w czytaniu nawet nie zwraca na mnie uwagi. Jest piękna. Chociaż nawet te słowo nie oddałoby tego o czym myślę. Więcej mi do głowy nie przychodzi, obserwuję jej długie włosy, które pod wpływem wiatru poruszają się.
Chłonę widok jej ust, które uśmiechają się lekko w pewnych momentach, widzę, że rumieni się jakby natrafiła na jakiś pikantniejszy fragment w
czytanej przez siebie książce. Oceniam jej twarz, zachwyca mnie z każdym moim spojrzeniem. Nie jest wymalowana jak te tam z baru, myślę nawet, że nie ma makijażu na twarzy.
-Przeklęte włosy. -Odzywa się, a jej głos jest jak ona czysty i piękny. Kiedy przypadkowo książka upada, chcę jej pomóc podnieść ją i wtedy dopiero
zauważam jak przestraszonym wzrokiem mnie przeszyła.
-Proszę zostaw mnie.
-Przecież nic nie chciałem Ci zrobić.
-Nie? To dlaczego obserwowałeś mnie jak szalony morderca, ostrzegam umiem się bronić. -Staje ze mną twarzą w twarz, jaka ona zabawna. Przy moim wzroście mógłbym spokojnie przerzucić ją sobie przez ramię.
-Nie jestem mordercą, ale fakt spodobałaś mi się. Gdybyśmy się znali mógłbym nawet pokusić się oto, żeby cię pocałować.
-Ale na moje szczęście nie znamy się, także żegnam...-Moja tajemnicza dziewczyna, idzie do przodu a ja nie mogę pozwolić jej tak odejść. Jeżeli to ma być nasze pierwsze i ostatnie spotkanie to chce je zapamiętać. Podbiegam do dziewczyny i od razu automatycznie zostaje uderzony
książką.
-Mówiłam, że masz się nie zbliżać. Umiem się bronić.
-A ja całować, więc się uzupełniamy. -Nie dając jej szans, aby zareagowała chwytam ją i całuje. Początkowo opiera się, ale po chwili pozwala mi na więcej. Tak mi się zdawało przez chwilę, bo dziewczyna odsuwa się ode mnie i z siłą boksera uderza w twarz. Jestem zaskoczony i
totalnie nią zauroczony...