Rozdział 6
CAROLINE
Budzę się nad ranem ze świadomością, że właśnie dziś jest dzień w którym obchodzę przeklęte urodziny. Nigdy nie byłam entuzjastycznie do nich nastawiona a teraz muszę to po prostu zaakceptować. Staram się podejść do tego dnia z uśmiechem, przecież nie mogę całe życie zachowywać się jak pustelnik, który nie wychodzi z domu, nie bawi się, nie korzysta z życia. Mam 23, sorry 24 lata , jestem mądrą kobietą, która będzie się dziś świetnie bawić. Uśmiecham się a to z powodu ojca mojej przyjaciółki, któremu nie mogłam odmówić urządzenia imprezy. Jest dla mnie czasem szczerze nie wiem czego. Może bałam się, że w najmniej odpowiedniej chwili powiem coś niestosownego lub coś takiego zrobię. Niedźwiedzi uścisk jakim uraczył mnie jej ojciec potwierdził słowa przyjaciółki, która ostrzegła mnie o nadmiernej troskliwości z jego strony. Dla mnie , dla osoby, która pragnęła kontaktu z ojcem taki gest wydał się wręcz wzruszający. Przyjęli mnie do swojej rodziny i potraktowali jak bardzo bliskiego znajomego, ojciec Amy- Harry pomimo groźnego wyglądu jest najbardziej spokojnym i cierpliwym człowiekiem z jakim miałam okazję się spotkać. Wspomniałam o groźnym wyglądzie ponieważ na pierwszy rzut oka wygląda jak typowy tata grizzly, wysoki i barczysty z wzrokiem skupionym wprost na ciebie, nie wiedziałam wtedy co zrobić uciec, wymyślając jakiś powód na doczekaniu czy poczekać . Praktycznie nie zdążyłam uciec przed uściskiem, ale nie żałuję tego, ojciec mojej przyjaciółki okazał się bardzo mądrym i słuchającym człowiekiem, który zobaczył że taka rozmowa była mi potrzebna. Sama dopiero po przyjściu do domu spostrzegłam że ciągle myślami byłam jeszcze u nich w domu. Mieszkają we dwoje, on prowadzi z pomysłem i sukcesem bar a ona studiuje marketing i zarządzanie. Żona Harrego zmarła przy porodzie Amy, dlatego cały trud wychowania córki spadł właśnie na niego. Zapewne wiele razy miał ciężko, ale wystarczy spojrzeć z jaką miłością patrzy na córkę aby przekonać się że z rolą ojca i matki w jednym jest dobrze zaznajomiony. Z Amy poznałyśmy się przypadkowo, wpadłyśmy na siebie na uczelni i tak to się zaczęło. Od dwóch lat przyjaźnimy się, tylko ona potrafi zapukać o 6 rano i wyciągnąć mnie w weekend na jogging, musicie wiedzieć, że sport nigdy nie był nie jest do teraz moją mocną stroną. Dlatego wyobraźcie sobie moją minę rano, Amy nazywa tą minę "wściekły ratler" wiadomym jest, że ten pieszczotliwy zwrot odnosi się to do mego wzrostu. Spoglądam na zegarek, dochodzi ósma. Dzisiejszy dzień jest wyjątkowo pochmurny, nic tylko spać dalej. Z chęcią wygrzewałabym moje wiecznie zmarznięte ciało pod ciepłą kołdrą, lecz znając moją przyjaciółkę wpadnie tu za chwilę jak huragan i rozpocznie swoją pogadankę na temat wieczornej imprezy. Zamykam oczy, może uda mi się zasnąć jeszcze na trochę mam w końcu dziś wolny dzień wolno mi. Niestety po około 15 zbyt dobry, własna rodzina nie zrobiła dla mnie tyle co właśnie ten człowiek. Kiedy Amy zaprosiła mnie na obiad bałam się, minutach słyszę pukanie do drzwi. Cholera, to na pewno ona. Zakrywam się szczelnie kołdrą próbując zignorować intruza, lecz ten/ta nie daję za wygraną, pukanie jest co raz głośniejsze. Niechętnie podnoszę się z łóżka, ziewając zakładam szlafrok i kieruję się do drzwi , nie pytajcie jaką mam minę w tym momencie, zapewniam nie jestem w nastroju. Podchodząc do drzwi, słyszę słowa przekleństwa z ust przyjaciółki, przecież jej pomysłem było przyjście tutaj o tak wczesnej porze. Otwieram je i widzę, że Amy trzęsie się z zimna, jej strój nie jest adekwatny do pogody, gdyby przyszła później obejrzałaby prognozę pogody i ubrała się stosowniej.
-Dzień dobry Amy, piękny poranek prawda? - Odzywam się pierwsza z odrobiną sarkazmu, nie mówię tego na poważnie i ona o tym wie.
-Bardzo śmieszne, wiesz od ilu minut pukam w te drzwi, nie łaska mi otworzyć zimno mi. Wszystkiego najlepszego . -Obrażona Amy wchodzi do środka, podchodzę do niej i całuję w policzek.
- Dziękuję za życzenia, no nie gniewaj się, wezmę szybki prysznic i szybko się ubiorę a potem przygotuje gorącą czekoladę co ty na to? "Teoretycznie" moja przyjaciółka jest na diecie, to całe bieganie i jedzenie warzywek ma jej pomóc w zdobyciu chłopaka. Wszystko fajnie, tylko dlatego ja muszę uczestniczyć w tym planie. To ONA chcę wyglądać jak wieszak, mi się swój wygląd podoba.
-No dobrze, ale bez cukru. Mamy dziś zaplanowany cały dzień, więc uciekaj się ogarnąć, będę w kuchni.
-Mamy? Myślałam że żartowałaś z tym śmiesznym przygotowaniem się ? Spoglądam na nią lekko zmieszana.
-No co ty, wszystko zaplanowałam, kosmetyczka, fryzjer, zakupy , przy okazji i ja na tym skorzystam, muszę przy tobie ładnie wyglądać. Przyjaciółka robi się dziwnie przygaszona, nie wiem co jest tego powodem.
-Amy co jest ?
-Nic, nieważne leć na górę.
-Nie, Amy gadaj co jest? -Muszę być stanowcza, muszę się dowiedzieć co się stało.
-Ja...ja po prostu czasem myślę, że nigdy nie będę tak ładna i mądra jak ty. Caroline jesteś moją przyjaciółką najlepszą jaką kiedykolwiek miałam, to ty zmotywowałaś mnie do kontynuacji studiów, to ty zawsze byłaś tą mądrą a ja ?
-Nie wierzę, po prostu nie wierzę. Amy, czy ty nie masz innych zmartwień na głowie, jak możesz zatruwać głowę czymś tak nie istotnym. Jesteś piękną i mądrą dziewczyną, która na dodatek przyjaźni się ze mną, mówiłaś mi ile osób odpadło na studiach ty dałaś radę, cały czas dajesz radę. Robisz to dla ojca, jesteś miłą i współczującą osobą. Jestem dumna mogąc nazywać się twoją przyjaciółką więc do diabła nigdy więcej nie wygaduj takich głupstw zrozumiano. -Bez słowa przyjaciółka przytula mnie, widocznie i ona od czasu do czasu potrzebuje duchowego wsparcia z mojej strony, muszę to robić częściej. -Już dobrze? -Pytam posyłając jej uśmiech. -Tak dzięki, ale się rozkleiłam wybacz. Potrzebowałam tego.
-Nie ma sprawy, na mnie zawsze możesz liczyć, idę się ogarnąć. -Udaję się na górę, gdzie w pospiechu biorę prysznic, ubieram się . Po jakimś czasie schodzę na dół do kuchni, przygotowuje dla nas dietetyczne kakao. Amy opowiada szczegóły dzisiejszego dnia a ja tylko wdycham ciężko, czym wywołuję u niej poprawę nastroju. Potem nasz dzień rozkręca się na całego, nie powiem wam dokładnie ile sklepów odwiedziłyśmy, aby wybrać odpowiednie ubrania, buty, dodatki itd...W każdym razie czas minął nam bardzo szybko, odwiedziłyśmy fryzjera, z którym już na wstępie wdałam się w dyskusję a pro po moich długich włosów. Kocham je i nie pozwolę, aby ten sadysta z nożyczkami obciął mi je, moje włosy moje prawo-proste. Powrót do domu był dla mnie darem od Boga, byłam jawnie zmęczona a po niej w ogóle nie było widać jakiekolwiek zmęczenia, no tak jeżeli ktoś wypije po drodze trzy kawy, to przecież nie można się dziwić temu, że jest pobudza. Narzekam na wszystko, ale w głębi ducha ten dzień uważam za jak najbardziej pomyślny, spędziłam go z przyjaciółką która ma niesamowicie dobry zmysł i gust do kupowania, wie gdzie są najlepsze okazje, nawet w niektórych sklepach jest stałą klientką. Właśnie w tym momencie czuję się jak typowy pustelnik, straciłam mnóstwo czasu na siedzenie w domu w weekendy, powinnam więcej czasu spędzać z ludźmi, tak, od teraz postaram się aby moje życie towarzyskie było bardziej aktywne i urozmaicone. -Wiesz co Car, myślę że kupiłyśmy całkiem fajne ciuchy, jak uważasz? -Hmm...przepraszam co mówiłaś , zamyśliłam się. -Pytałam o ciuchy , podobają ci się? -Tak są ...jak ubrania, ładne. -Moja przyjaciółka łapię się za głowę. -Caroline zdecydowanie muszę popracować nad tobą zaczniemy od dziś. To będą niezapomniane urodziny wierz mi. -Liczę na to, przy tobie słowo nuda po prostu nie istnieje. -Zaczynam się śmiać ona też. Wreszcie nadchodzi ta godzina, kiedy musimy wyjść z domu i pójść na moją imprezę. Jestem zdenerwowana, wydaje mi się, że sukienka którą wybrała dla mnie Amy jest za ciasna, makijaż zbyt mocny nie czuję się sobą. Jednak dziś chce zaszaleć w dosłownym znaczeniu, może nawet się napiję? Być może jutro będę tego żałować, ale dzisiejszy wieczór należy do mnie, chcę jutro powiedzieć że było warto i że była to fajna impreza. Na miejsce docieramy szybko, dzięki przyjaciółce która lubi szybką jazdę. Przed barem zauważam sporą grupę ludzi zmierzającą do baru. Czekam tylko na moment kiedy Amy powie im, że lokal jest nieczynny, ale nie robi tego . Nie mogę uwierzyć Ci wszyscy ludzie oraz kolejni wchodzą w dobrych nastrojach, składają życzenia i dziękują za zaproszenie. Od razu kieruję wzrok na nią żądając wyjaśnień.
-Co to ma być , gadaj szybko oszustko.
-Zaprosiłam w twoim imieniu trochę osób, im więcej ludzi tym weselej. Caroline dziś się bawimy pamiętasz .
-Trochę osób? Amy ja ich nie znam. No dobrze pamiętam o naszej umowie, masz racje dziś się bawimy.
-Uwielbiam cię no chodźmy już, zobaczymy czy tatko się postarał. Dlaczego ona wiecznie jest tak optymistycznie nastawiona do wszystkiego, mnie zżerają nerwy a ona jak zawsze wyluzowana ciągnie mnie do środka.