Rozdział 9

2.1K 97 6
                                    

      Jorge, po tym co mu powiedziałam, zamilkł. Nie rozumiem jak mógł zapomnieć zarezerwować pokój. Dlaczego nie pamiętał, że to on - syn właściciela firmy - jest zastępcą? Czy on w ogóle nie myśli? I to niby ja byłam tą roztrzepaną. Przynajmniej już więcej się do mnie nie odezwał. Chodził naburmuszony i tylko przeklinał pod nosem. Dobrze, że nie obarcza winą mnie. Mimo tego, iż nic o tym nie wiedziałam, mógł to zrobić. Już go trochę znam i wiem, że jest zdolny do wszystkiego.

     Objechaliśmy wszystkie lepsze hotele w okolicy i nie znaleźliśmy nigdzie wolnego pokoju. Musieliśmy zatrzymać się w jakimś zajeździe. Nie przeszkadzało mi to. Nigdy nie spałam w luksusowym hotelu, byłam raczej przyzwyczajona do małych, skromnych, kilkoosobowych pokoi. Nie będzie to żadna nowość znowu mieszkać w czymś takim. Może Mercedes byłaby rozczarowana, ale nie ja. Jednak gdy ujrzałam niewielkiego szczura przebiegającego przez hol, dałabym wszystko by znaleźć się jak najdalej stąd. Cofam wszystko co wcześniej mówiłam. Wolę hotel niż ten zajazd. Recepcjonistka dała nam klucze do pokoju dla par. Innego nie było. Nie miałam nic przeciwko. Bałabym się zostać sama w pokoju. Co jeśli tu jest więcej gryzoni?

     Ruszyliśmy w stronę schodów. Mieliśmy nocować na pierwszym piętrze. Gdy doszliśmy pod pokój, Jorge przekręcił klucz w drzwiach. Powoli je otworzył. To co ujrzałam przerosło wszelkie moje oczekiwania. Odchodząca tapeta, podłoga w niektórych miejscach pozbawiona dywanu i jakiegokolwiek innego zakrycia, nieszczelne okna, słabe oświetlenie, tylko łóżko wyglądało w miarę dobrze.

     Mam nadzieję, że nie będzie zarwane. Mój szef przepuścił mnie przodem.

     - Tylko dwie noce i wracamy do domu - oparł, po czym zostawił mnie samą. P

     oszedł po walizki. Usiadłam na posłaniu. Na szczęście jest dobre. Nie będę udawać, że tu mi się podoba. Po krótkiej chwili Jorge wrócił. Nawet się nie rozpakowywaliśmy. Spojrzałam na zegarek. Dwudziesta druga. Jak ten czas szybko zleciał.

     - Powinniśmy iść spać. I tak już nic nie zrobimy - powiedziałam.

     - Nie boisz się? - zapytał.

     - Trochę - przyznałam. - Mógłbyś na chwilę wyjść? Chciałabym się przebrać.

     Wspominałam, że pokoje tutaj nie mają osobnych łazienek? Są tylko wspólne prysznice. Nie miałam jednak zamiaru z nich korzystać. Skoro tu wygląda tak źle, boję się co tam mnie może spotkać.

     Jorge wyszedł bez wahania. Zajrzałam do mojej torby. Pomysł skąpej koszuli niezbyt mi się podobał.  Dobrze, że zabrałam dres. Założyłam go. Nie wyglądałam źle. Przynajmniej będzie mi ciepło, chyba.

     Zawołałam mojego szefa. Wszedł do pokoju. On nie chciał bym wychodziła. Przebierał się przy mnie. Ja jednak odwróciłam się. Nie wiadomo co by mogło się stać, gdybym zobaczyła go w samych bokserkach. Gdy się odwróciłam, ujrzałam idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową. Wstrzymałam oddech. Miał na sobie tylko spodnie dresowe. Wpatrywałam się w niego rozszerzonymi oczami. Gdybym w porę nie zorientowała się, że przygląda mi się z uśmiechem, pewnie zaczęłabym się ślinić. Odwróciłam wzrok. Poczułam jak ciepło napływa mi do policzków. Podeszłam do łóżka. Odsunęłam pościel i położyłam się na nim. Jorge uczynił to samo. Przykryłam się. Pomimo grubszego ubrania, było mi zimno. Cała się trzęsłam.

     - Jorge... Zimno mi - powiedziałam, szczękając zębami.

     On przysunął się bliżej mnie, po czym przyciągnął jak najbliżej siebie. Zrobiło mi się cieplej. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach. Zamknęłam oczy. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Potarł ręką moje ramiona. Przeszedł mnie dreszcz, który nie miał nic wspólnego z temperaturą powietrza.

     - Cieplej ci? - zapytał.

     Odwróciłam twarz w jego stronę. W jego oczach widziałam troskę. Uśmiechnęłam się delikatnie. Jego usta znajdowały się niebezpiecznie blisko moich. Gdybym tak troszkę się przysunęła... Nie zrobiłam tego. Położyłam głowę na jego torsie. Nie trudno było mi zasnąć. Gdy był przy mnie, wiedziałam, że nic mi nie grozi.

***

      Rano obudziły mnie ciepłe promienie słońca, wpadające przez okno do mojego... Zaraz. To nie jest mój pokój. Spojrzałam w dół. Obejmowała mnie czyjaś ręka, moje nogi były splątane z J e g o nogami, całe moje ciało mocno do N i e g o przylegało. Moja dłoń spoczywała na jego torsie wraz z moją głową. On...

     Obrazy z wczorajszego wieczoru zaczęły do mnie napływać. Znajduję się w tym okropnym zajeździe, przytulona do mojego szefa. To nie powinno mieć miejsca. Tylko ten jego tors, wyglądał tak kusząco. Przejechałam po nim palcami. Czułam zarys mięśni, ciemne włoski. Towarzyszyły mi przy tym podniecenie, ekscytacja, radość. Zanurzyłam dłoń w jego włosach. Tego też, nie powinnam była tego robić, jednak trudno było mi się powstrzymać. Były takie miękkie i gęste. W nim wszystko jest perfekcyjne. Teraz już jestem pewna, że to nie jest zwykłe zauroczenie. Ja się w nim zakochałam... Czułam się wspaniale w jego ramionach. Bezpieczna, kochana, potrzebna. On jednak tylko śpi. Nic nie wie o moich uczuciach. Postaram się o to, by tak pozostało. Jedno wyznanie mogłoby zniszczyć wszystko. Zostałabym bez pracy, zraniona, z sercem rozbitym na miliony małych kawałeczków, które trudno będzie złożyć z powrotem. Mój cenny narząd obrał sobie niestety inną drogę, nie chce słuchać rozumu. Tak bardzo bym chciała, by on czuł to samo co ja. Choć rozsądek podpowiada mi, że to nie możliwe, bo przecież ja jestem zwykłą dziewczyną. Niczym szczególnym się nie wyróżniam. On - syn właściciela firmy, zarabiającej miliony, przystojny, mogący mieć każdą, więc dlaczego miałby wybrać akurat mnie? Mimo to, moje serce nadal wierzy, ma nadzieję, by pewnego dnia mój wymarzony mężczyzna, w którym jestem po uszy zakochana, wyznał mi miłość. Nagle poczułam, że Jorge zaczął się budzić.

     Szybko z powrotem położyłam się na moje miejsce, udając, że nadal śpię. Poruszył się niespokojnie, delikatnie mnie z siebie zsuwając. Łóżko zaskrzypiało, zsunął nogi na dół. Wstał. Otworzyłam jedno oko. Podszedł do okna, rozsuwając szare - pewnie kiedyś były białe - zasłonki. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Chwilę mu się przyglądałam. Chyba poczuł na sobie mój wzrok, bo odwrócił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów.

     - Dzień dobry - powiedziałam, patrząc mu w oczy.

      - To więcej się nie wydarzy - mój uśmiech nieco zbladł, jednak dalej nie opuszczał mojej twarzy. - Ty... my. Wiesz, że to jest niemożliwe prawda?

     - O co ci znowu chodzi?

     - Ubzdurałaś sobie, że mnie uwiedziesz. To całe "zimno mi" było tylko po to, by mnie do ciebie przyciągnąć. Przejrzałem cię. To ci się nie uda - ostatnie słowa wysyczał.

     Momentalnie zbladłam. Nie uśmiechałam już się. Zamiast tego od mojej twarzy biła wrogość. Że niby ja sobie coś ubzdurałam? Niedoczekanie! Byłam w nim zakochana, ale żeby go uwodzić? On oszalał.

      - Co ty wygadujesz? Myślisz, że byłabym do tego zdolna?!

     - Dziwi mnie tylko jedno, po co ten dres - mówiąc to, obrzucił mnie pogardliwym spojrzeniem. - Mogłabyś się bardziej postarać - tego już nie wytrzymałam.

     Wstałam, szybkim krokiem podeszłam do niego i nie wahając się, uderzyłam go w twarz. Potem odwróciłam się na pięcie i poszłam po moją walizkę. Wzięłam ją do ręki i zostawiłam go samego. Nie odwróciłam się. On nie próbował mnie zatrzymać. Do Buenos Aires wróciłam autobusem.

Amor es lo que sientoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz