Rozdział 59

1.5K 88 28
                                    

     Od kilkunastu minut znajdowałam się na przyjęciu Clementa, przyciągając wygłodniałe spojrzenia wielu mężczyzn. Jeszcze niedawno czułabym się mocno zawstydzona, jednak dzisiaj, w tej sukience, czułam się niewyobrażalnie pewna siebie.

     Gdy zaciekawiona rozglądałam się po ogromnej sali, moje spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem, stojącego przy stoliku z jedzeniem mężczyzny, który przyglądał mi się uważnie. Głębia znajomych, szmaragdowych oczu przeszywała mnie na wskroś. Przez dłuższą chwilę stałam bez ruchu, nie potrafiąc oderwać od ukochanego wzroku. Rozchyliłam lekko usta, a mój oddech, podobnie jak bicie serca, przyspieszył do szaleńczego tempa.

      Mimowolnie spojrzałam na osobę obok niego. Zmrużyłam wściekle oczy, rozpoznając w niej Blair. Zignorowałam więc ich oboje i odwróciłam wzrok z wyniosłym lekceważeniem w stronę towarzyszącego mi Clementa. Właśnie skończył rozmawiać z jednym z przybyłych gości.

     - Źle się czujesz? Rumienisz się - powiedział, przykładając wierzch dłoni do mojego policzka.

      Czyżbym aż tak mocno zareagowała na obecność Jorge'a? Żeby ukryć zmieszanie, zaczęłam bawić się bransoletką.

     - Trochę tu gorąco.

      - Przyniosę coś do picia - zaoferował, a ja nagrodziłam jego troskę uśmiechem. - Wino?

     - Sok - spojrzał na mnie zdziwiony. - Zaczęłam brać tabletki, po których nie mogę pić alkoholu - wyjaśniłam szybko.

      To nie było do końca kłamstwo. Przecież brałam tabletki. Gdy się oddalił, skupiłam uwagę na otaczającym mnie tłumie.

     - Jestem zaskoczona jego obecnością - usłyszałam głos kobiety, stojącej kilka kroków ode mnie.

     - Do tego z nią. Słyszałam, że to była narzeczona Clementa - zaciekawił mnie temat ich rozmowy. Zmieniłam, więc pozycję, aby móc lepiej dosłyszeć ich słowa.

      - Nie możliwe - odrzekła druga. - Jorge Blanco i była Galana? Jak ona miała na imię?
Nie. Nie. Nie. Tylko nie...

     - Blair.

      Czy wszystko musi się kręcić dookoła niej? W tym momencie, wrócił mój przyjaciel, niosąc szklankę soku w jednej ręce i prawdopodobnie jakiś drink w drugiej.

     - Dziękuję - odparłam, przyglądając mu się uważnie.

     Nie mogłam uwierzyć, by mógłby być z kimś takim jak blondynka. Zupełnie do siebie nie pasowali. Nie dziwię się, że ich związek się skończył.

     - Chciałam Ci jeszcze raz podziękować, za... - przerwałam w pół słowa i się zatchnęłam. Czyjaś dłoń spoczęła na moich odsłoniętych plecach.

     Żar tej dłoni przepalał mi skórę. Moje ciało napięło się, gdy tylko rozpoznałam ten dotyk. Odwróciłam się w kierunku zielonookiego mężczyzny, strząsając tym samym jego rękę.

     - Jorge.

     Wyglądał znakomicie. Z bliska zauważyłam, że miał na sobie koszulę w subtelny szary wzorek, perfekcyjnie dopasowaną do jego szerokich ramion i wąskiej talii. Do niej nałożył ciemnoszare, doskonale wyprasowane spodnie oraz marynarkę. Podnosząc wzrok, na jego twarz, doznałam szoku.

      Z daleka nie mogłam dojrzeć jego bladej twarzy, lekko zapadniętych policzków i cieni pod oczami. Kiedy się poruszył, kosmyk włosów - nieco dłuższy na czubku głowy - spadł mu na czoło. Kontrast jego ciemnych włosów z niemal kredowobiałą skórą wprawił mnie w zaniepokojenie.

     - Cześć - przywitał się, uśmiechając się przy tym swoim firmowym uśmiechem, na którego widok zaschło mi w ustach.

      Poczułam ogromną chęć odwrotu, ale niestety było już za późno. Zamiast tego wzięłam głęboki oddech, próbując się uspokoić. Jednak dłonie nie przestawały mi drgać. Naczynie, które trzymałam w dłoni, nie przestawało się trząść. Jednym haustem opróżniłam jego zawartość i na oślep oddałam pustą szklankę Clementowi, aby nikt oprócz mnie tego nie zauważył.

     - Wyglądasz olśniewająco - głos mojego byłego szefa był głęboki i ciepły. - Może miałabyś ochotę ze mną zatańczyć? - gorączkowo, starałam się wymyślić jakąś wymówkę, gdy do naszej trójki dołączyła jakaś kobieta.

     - Jorge, już jestem - na dźwięk tego głosu, zamarłam.

      Spojrzałam w stronę nowo przybyłej. Miała na sobie srebrzystą sukienkę do kolan, która uwydatniała jej wszystkie atuty. Blond włosy, upięła wysoko na czubku głowy, pozostawiając tylko kilka pojedynczych kosmyków, okalających jej twarz. Wyglądała zjawiskowo.

     - O, witaj Tini, - posłała mi nieszczery uśmiech, który z ociąganiem odwzajemniłam. - Clement, nie spodziewałam się na ciebie dzisiaj wpaść.

      - Mi też miło cię widzieć - rzucił w jej stronę.

     - To wy się znacie? - zapytałam, udając, że nic nie wiem o ich zerwanych zaręczynach.

      - Blair to moja była narzeczona.

     - Było, minęło, nie roztrząsajmy przeszłości. Tini - zwróciła się do mnie. - Znam już radosną nowinę. Jak tam z dzieckiem? Wszystko w porządku?

     Momentalnie pobladłam, widząc, że Jorge cały się spiął.

     - Jesteś w ciąży?

     - Dobrze, dziękuję - odpowiedziałam na pytanie kobiety, ignorując to zadane przez Clementa.

     - Ciekawi mnie kto jest jego ojcem - rzuciła ze złośliwym uśmieszkiem.

     - Na pewno nie ja! Nie wrobisz mnie w to!

     - Jorge...

Cześć wszystkim. Wiem, zawaliłam. Rozdział miał być w poniedziałek. Nie wyrobiłam się, przepraszam :( Ale jest Jorge ;D Uważam, że rozdział wyszedł mi średnio, ale opinię pozostawię wam ♥


Amor es lo que sientoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz