- Co z Jorge? - zapytała Mercedes od razu, kiedy zatrzymała się tuż przed nami.
- Jeszcze nie wiedzą - odpowiedziałam, wstając z krzesła.
- Gdzie idziesz? - zapytał Clement.
- Do toalety.
- Pójdę z tobą - zaproponował Diego, na co kiwnęłam głową.
Obok łazienki stał automat z napojami, do którego podszedł mężczyzna, a ja w tym czasie weszłam do łazienki. Oparłam obie ręce na umywalce, bojąc się spojrzeć w lustro. Jednak nie miałam wyboru.Kobieta naprzeciwko mnie była przerażająca. Jej blada twarz niemal chorobliwie kontrastowała z popuchniętymi oczami, pod którymi rysowały się niemałe czarne plamy - mieszanka łez i tuszu do rzęs. Sięgnęłam po mydło, nie mając nic innego pod ręką i starannie umyłam twarz. Gdy już jakoś wyglądałam wyszłam do Diego, który stał przed drzwiami z dwoma kubkami herbaty.
- Lepiej ci już? - zapytał, podając mi jeden z nich.
Pokręciłam przecząco głową, ogrzewając dłonie o parujący kubek.
- Dlaczego? - zapytałam, pozwalając by parę łez spłynęło do napoju. - Diego, dlaczego jemu coś się stało? I to wtedy, kiedy dowiedział się, że został ojcem.
Jeśli zaskoczyła go moja wiadomość, doskonale to ukrył. Zamiast zacząć pytać o szczegóły, przygarnął mnie do swojej piersi, na tyle blisko, na ile pozwalało mu gorące naczynie.
- Tini, nie płacz - wytarł kciukiem łzę, spływającą mi po policzku. - Nic mu nie będzie. To twardy mężczyzna.
Podziękowałam mu lekkim uśmiechem za dodanie mi otuchy i razem wróciliśmy do reszty.
- Czy nikt z was nie widzi co tu się dzieje? - usłyszałam wściekły głos Blair, gdy wychodziliśmy zza zakrętu. - To jej wina! - powiedziała, odwracając się w moją stronę. - Gdyby nie ona, nie byłoby go tutaj!
- Blair, przestań.
- Och, Clement daj spokój - prychnęła pod nosem, przekręcając jednocześnie oczami. - Nie mów, że ty też dałeś się jej omotać.
- Powiedziałem dosyć!
- Nie rozumiem dlaczego miałaby to być moja wina - dodałam gorzko, nie rozumiejąc skąd w niej tyle nienawiści do mojej osoby.
I ignorując wszelkie zasady, ruszyłam do drzwi sali 207. Usłyszałam jak Clement przeklął pod nosem i poszedł za mną.
- Jorge?! - zawołałam w drzwiach, wiedząc, że i tak mnie nie usłyszy. Wewnątrz znajdowało się tylko jedno łóżko, którego jednak nie mogłam w pełni dostrzec, przez dwie zasłaniające go pielęgniarki.
- Nie możesz... - zaczęła jedna z nich, ale druga uciszyła ją gestem dłoni.
- Może będę miała przez to kłopoty, ale... - podeszła do drzwi, ciągnąc za sobą koleżankę. - Nie mogę ci tego zrobić. Widzę jak cierpisz - ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem i wyszła.
Stałam przez chwilę skołowana, dopóki Clement nie powiedział:
- Będę pilnował drzwi, żeby nikt Ci nie przeszkadzał.
CZYTASZ
Amor es lo que siento
FanficMartina właśnie skończyła Studia i zamierza pracować w firmie rodziny Blanco. Jorge, spadkobierca firmy jest brunetem, który od bycia w związku woli niezobowiązujące znajomości. Pewnego dnia dochodzi do ich konfrontacji. Szatyn jest dla niej oschły...