Nigdy w życiu nie chciałam tak bardzo rozpieprzyć budzika jak dzisiaj. Nie mam zamiaru iść do szkoły. Po co? Żeby się z nimi wszystkimi znowu użerać? Westchnęłam i podniosłam się z łóżka. Myśl, że przyjściem do szkoły rozwścieczę te dwie damulki, napełniała mnie radością – jedyny plus. Nie zrobiłam makijażu z oczywistego powodu braku chęci i czasu. Po prostu umyłam twarz i się ubrałam. Koniec. Wchodząc do kuchni zwinęłam tylko jabłko. Było strasznie cicho, pewnie dalej śpią. Pieniądze z biurka włożyłam do torby i wyszłam z domu.
Pomimo tego, że jest już wrzesień jest ciepło. Są dni kiedy można chodzić tylko w krótkim rękawku. Liście pożółkły, a co parę dni pada króciutki deszczyk ale to tyle. Spojrzałam w dół na swoje znoszone trampki. Muszę dzisiaj iść do sklepu po buty bo te są już straszne. Za chwilę będę mieć dziurę na wylot i zdarte całe podeszwy. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Mam jeszcze piętnaście minut. Przyspieszyłam trochę kroku i po sześciu minutach byłam już na miejscu. Plotki szybko się rozchodzą. Nawet nie weszłam do szkoły, a już słyszałam szepty i widziałam ukradkowe spojrzenia rzucane w moim kierunku. Tym, którym nie chciało się ukrywać przed obgadywaniem mnie posyłałam uśmiechy i machałam jak wariatka. Weszłam do szkoły i ruszyłam w stronę mojej szafki. O dziwo nie zapomniałam – numer 145. Wyjęłam podręczniki i spojrzałam na plan zajęć kiedy nagle zza drzwiczek szafki wyskoczyła mi Mich.
- Czy ty kurwa chcesz, żebym dostała zawału? - zapytałam trzaskając drzwiczkami i obracając się w jej stronę. Obejrzała się na około, a ja tylko mruknęłam: – Ignoruj ich. Banda ciekawskich pajaców, nic więcej. - Wzruszyła ramionami i się uśmiechnęła.
- Sprawdziłam plan i okazało się, że zaczynamy razem angielskim, więc pomyślałam, że po ciebie pójdę. - Kiwnęłam głową i rozejrzałam się. Za chwilę chuj mnie trafi jak będą się tak dalej gapić.
- No co kurwa? Mam się wam kłaniać przechodząc po korytarzach, czy jak? - wrzasnęłam imitując ukłon primabaleriny. - Nie? To zajebiście. - Wszyscy struchleli i patrzyli na mnie wielkimi oczyma. Pociągnęłam Mich mówiąc jej na ucho, żeby prowadziła jak mamy iść do klasy. Muszę jeszcze ogarnąć te wszystkie korytarze i sale.
Kiedy znalazłyśmy się w klasie powitał nas (oczywiście nie licząc wszystkich zabójczych spojrzeń), widok Blaise'a. Tak, tak właśnie się nazywał i jego cudownego czarnego przyjaciela, którego muszę poznać jak najszybciej. Kiwnęłyśmy im ręką i zajęłyśmy ławkę przed nimi.
W trakcie tej jakże niesamowitej i ciekawej lekcji cały czas pisałyśmy do siebie z Mich na skrawkach kartek. W tamtym momencie wszystko wydawało mi się ciekawsze od wysłuchiwania zasad BHP. Na początku każdej znajomości dobijałam każdego zadawaniem głupich pytań takich jak: „jaki jest twój ulubiony kolor", „masz rodzeństwo", „masz ulubiony przedmiot", i inne podobne bzdury. Dzięki nim dowiedziałam się, że Mich kocha czerwony, ma młodszą siostrę, a jej ulubionym przedmiotem jest przerwa. Z tym ostatnim mamy podobnie.
Zadzwonił dzwonek, a ja zwijając liściki i wrzucając je do torby ruszyłam z Mich w stronę szafek. W końcu trzeba przygotować się na francuski... Mich idzie na biologię. Fascynujące. Wymieniłam książki i zamknęłam szafkę. Po raz drugi dzisiaj zlękłam się i mało co nie pisnęłam kiedy twarz Blaise'a, Mich i Czarnego pojawiły mi się przed oczami i szyderczo się śmiały.
- Czy wy naprawdę, aż tak bardzo chcecie się mnie pozbyć? - wrzasnęłam ale pomimo tego, że moje serce o mały włos nie wyrwało mi się z piersi, zaczęłam się śmiać.
- Przepraszam – odezwała się Mich dalej pękając ze śmiechu. - Ale to, że tak często jesteś zamyślona sprawia, że łatwo cię nastraszyć.
CZYTASZ
Who the fuck is Leslie?
FanficHistoria dziewczyny, która w pewnym momencie, zagubiła się sama w sobie. Powoli przestawała rozróżniać, gdzie są jej granice moralności. Należała do wszystkich, jednocześnie nie należąc do nikogo. Nie potrzebowała towarzystwa do czasu kiedy się n...